nt_logo

Misje rodem z horroru. Oto historie pięciu akcji ratunkowych, które do dziś przerażają

Zuzanna Tomaszewicz

31 sierpnia 2023, 11:45 · 5 minut czytania
Niezależnie od tego, jak duży krok ludzkość zrobiła w dziedzinie technologii, w niektórych sytuacjach nawet nowoczesny sprzęt w niczym nie pomoże. Historie tych pięciu akcji ratunkowych, które w przeważającej większości zakończyły się tragicznie, są zdaniem użytkowników portalu Reddit przykładem horroru z prawdziwego zdarzenia.


Misje rodem z horroru. Oto historie pięciu akcji ratunkowych, które do dziś przerażają

Zuzanna Tomaszewicz
31 sierpnia 2023, 11:45 • 1 minuta czytania
Niezależnie od tego, jak duży krok ludzkość zrobiła w dziedzinie technologii, w niektórych sytuacjach nawet nowoczesny sprzęt w niczym nie pomoże. Historie tych pięciu akcji ratunkowych, które w przeważającej większości zakończyły się tragicznie, są zdaniem użytkowników portalu Reddit przykładem horroru z prawdziwego zdarzenia.
5 dramatycznych akcji ratunkowych, które poruszyły ludzi na całym świecie (LISTA) Fot. AP / East News; FLORENCE PANOUSSIAN, JAIRO HIGUERA / East News

1. Incydent w jaskini Nutty Putty

Od lat 60. ubiegłego wieku położona na zachód od amerykańskiego jeziora Utah jaskinia hydrotermalna Nutty Putty cieszyła się niezwykłą popularnością wśród grotołazów, a wszystko przez bardzo rozwinięty system wąskich i śliskich tuneli, który nazywano naprzemiennie labiryntem lub "pełzającą aortą". Wspomnijmy, że całkowita długość jaskini wynosi 1355 stóp (ponad 413 metrów) i głębokości 144 stóp (około 44 metrów).


W 2009 roku znana atrakcja znalazła się na ustach najważniejszych gazet i stacji informacyjnych w USA. Po incydencie, jaki przydarzył się młodemu lekarzowi rezydentowi Johnowi Edwardowi Jonesowi, zejście do jaskini całkowicie zamknięto. Co takiego się wtedy wydarzyło?

Sprawa Jonesa do dziś mrozi Amerykanom krew w żyłach. 24 listopada 2009 roku 26-latek postanowił w towarzystwie swojego brata i 9 przyjaciół zwiedzić słynną jaskinię w stanie Utah. John poszedł jako pierwszy na ochotnika. Po godzinie dotarł do ciasnego przejścia, które wziął za tzw. Birth Canal i następnie wczołgał się do niego. Minęło parę minut, gdy zorientował się, że pomylił drogi. Niestety szczelina, w której się znajdował, nie pozwalała mu zawrócić ze względu na swoje rozmiary.

Jones stwierdził, że idąc do przodu, natknie się na rozwidlenie, które pozwoli mu wrócić na właściwą trasę. Droga jednak okazała się być ślepym zaułkiem. Na domiar złego mężczyzna wślizgnął się w szczelinę, która prowadziła w dół (miała ona wymiary 25 na 45 cm).

Lekarza rezydenta odnalazł w końcu jego brat, Josh, któremu udało się jedynie lekko unieść mężczyznę. Po podjętej przez brata próbie Jones z powrotem wpadł do szczeliny - tym razem wylądował w niej z ręką pod brzuchem i w pozycji do góry nogami.

W akcji ratunkowej Jonesa uczestniczyło 137 osób. Ratownicy próbowali wyciągnąć mężczyznę na powierzchnię na wiele różnych sposobów. Wykorzystali m.in. oleje mineralne, ale bez większych powodzeń.

Gdy szanse na ocalenie Jonesa drastycznie zmalały, przez jaskinię przeciągnięto kabel umożliwiający lekarzowi rozmowę z ciężarną żoną. Po dobie od zgłoszenia incydentu u Jonesa stwierdzono zatrzymanie akcji serca. W kolejnym tygodniu władze zamknęły jaskinię dla zwiedzających. Szczelinę z ciałem Jonesa zalano betonem, a wejście do niej zawalono przy użyciu materiałów wybuchowych.

2. Nurkowie wessani przez rurociąg naftowy

25 lutego 2022 roku w Trynidadzie pięciu zawodowych nurków, którzy zajmowali się spawaniem rurociągu naftowego w Zatoce Paria, zostało przez niego wessanych.

Podwodni spawacze znajdowali się na głębokości 18 metrów i właśnie kończyli swoją pracę, kiedy po otwarciu zaworu bezpieczeństwa doszło do istnej tragedii. Wysokie podciśnienie sprawiło, że Kazim Ali Jr., Fyzal Kurban, Yuseph Henry, Christopher Boodram i Rishi Nagassar momentalnie zostali wciągnięci do wnętrza pokrytej ropą 76-centrymentowej rury.

Nadmieńmy, że nurkowie wykonywali zlecenie od firmy LMCS, podwykonawcy Paria Fuel Trading Co Ltd. Ich zadanie polegało na rutynowej konserwacji rurociągu - w tym przypadku naprawiali wadliwą część pionu Sealine 36.

"Krótko przed godziną 15.00 czterech nurków znajdowało się w komorze hiperbarycznej, próbując usunąć nadmuchiwany korek z rurociągu. Nagranie z kamery GoPro noszonej przez Ali Jr. pokazuje, jak mężczyzna nurkuje do wody i płynie do komory, aby oddać klucz. Pięciu nurków nie wiedziało, że różnica ciśnień, czyli Delta P, powstała w rurociągu, gdy prawie miesiąc wcześniej wypompowywano z niego ropę" - czytamy w trynidadzkim wydaniu "Guardiana".

Zdarzenie przeżył jedynie Boodram, którego uratowali nurkowie Ronald Ramoutar i Corey Crawford. Mężczyzna do dziś boi się wejść sam do wody. W sprawie incydentu powołano następnie specjalną komisję śledczą. Krewni ofiar oskarżyli bowiem Parię o to, że mogła pomóc spawaczom, ale tego nie zrobiła.

3. Dziewczynka uwięziona w błocie i betonie

Jak pisała wcześniej w naTemat Maja Mikołajczyk z Działu Kultura, jednym ze zdjęć, które budzi niepohamowany niepokój i smutek jest fotografia umierającej Omayry Sánchez. Reporterom udało się uchwycić moment chwilę przed śmiercią 13-latki, która była ofiarą erupcji kolumbijskiego wulkanu Nevado del Ruiz. Do kataklizmu doszło 13 listopada 1985 roku.

W wyniku wybuchu przez miasto Armero przetoczyła się lawina błotna, która zabiła niemal 25 tys. osób. Kiedy znaleziono Omayrę, dziewczynka była zanurzona po szyję w mętnej wodzie i nie mogła się wydostać. Jej ciało znalazło się w potrzasku przez zawalony dom, a zwłoki ciotki blokowały jej nogi.

Na fotografiach widać, że przed odejściem białka oczu Omayry zmieniły kolor na czarny. Zgodnie z doniesieniami przyczynił się do tego nacisk wywierany na ciało nastolatki przez gruz.

Omayra Sánchez umierała na oczach świata przez trzy dni. Ratownicy z Czerwonego Krzyża apelowali do władz Kolumbii o pomoc dla nastolatki. Z miejsca, w którym znajdowało się dziecko, próbowano wypompować wodę, jednak bezskutecznie. Ratownicy mogli jedynie podawać dziewczynce jedzenie i rozmawiać z nią.

Omayra zmarła 16 listopada 1985 około godziny 9.45 z powodu gangreny i hipotermii.

4. Katastrofa promu Sewol

Południowokoreański prom pasażerski Sewol, który przewoził ponad 470 osób, wyruszył z portu Incheon w kierunku wyspy Jeju w dniu 16 kwietnia 2014 roku. Na pokładzie było obecnych m.in. około 250 uczniów szkoły średniej Danwon High School z Ansan City.

Do dramatycznego w skutkach zdarzenia doszło po wkroczeniu promu do kanału Maenggol, w którym występują silne prądy. Statek zmienił kurs o 30 stopni, co miało być podobno błędem komunikacji między oficerami a sternikami. Ostry zakręt sprawił, że woda przedostała się na pokład, a sam prom zaczął się przechylać w kierunku lewej burty.

Zgodnie z przepisami limit ładunku jednostki wynosił 987 ton. Finalnie prom przewoził - na dodatek bez odpowiednich zabezpieczeń - ponad 2142 tony. Dodajmy też, że statek dysponował jedynie 580 tonami wody balastowej, co sprawiało, że był bardziej podatny na ewentualne przechyły.

Załoga promu Sewol poprosiła pasażerów o pozostanie na miejscach, co ostatecznie opóźniło proces ich ewakuacji. Zaniepokojeni ludzie kontaktowali się ze służbami ratowniczymi za pomocą telefonów, zaś załoga miała zareagować na kryzysową sytuację znaczenie później od nich.

Akcja ratunkowa była utrudniona przez wysokie ciśnienie panujące pod wodą, silne wiatry i rozmiar samego promu. Z tonącego statku zdołano uratować raptem 172 osoby. W wyniku hipotermii i utonięcia zginęło 299 pasażerów.

Po tragedii, jaka spotkała Koreę Południową, w internecie zaczęły krążyć wstrząsające wiadomości SMS ofiar. Uczniowie pisali swoim rodzicom, że ich kochają, a także zapewniali ich, iż wszystko będzie dobrze.

Jedna z historii, która najbardziej poruszyła serca internautów, dotyczyła chłopca i dziewczynki związanych razem sznurkami od kamizelki ratunkowej. Nurek, który wydobył ciała pary, musiał ich rozdzielić. "Zacząłem płakać na myśl o tym, że pewnie nie chcieliby się rozstawać" - wyznał gazecie Kyunghyang Shinmun.

5. Jaskinia Tham Luang

Można śmiało powiedzieć, że sytuacja w jaskini Tham Luang z 2018 roku zakończyła się happy endem dla osób, które w niej utknęły. Niestety w tej historii często pomija się dwie ofiary śmiertelne, które ruszyły z pomocą znajdującemu się w potrzasku trenerowi Ekapolowi Chanthawongowi i jego dwunastu podopiecznym.

– To była część tajskiego rytuału inicjacyjnego dla chłopców – wyjaśniał Sky News holenderski nurek Ben Reymenants. Trener i piłkarze zostali odcięci od świata przez ulewne deszcze. Kompleks jaskiń ciągnie się tam przez kilka kilometrów, przejścia są wąskie, a w porze deszczowej często zalewa je woda. Po dziewięciu dniach 13-osobową grupę odnaleźli brytyjscy nurkowie. Ich losy śledził cały świat.

Saman Kuman, emerytowany komandos z Thai NavySEAL, dobrowolnie wziął udział w misji ratunkowej w Tham Laung Nang Non. Mężczyzna utonął, próbując rozmieścić pod wodą w jaskini butle ze sprężonym powietrzem.

Czytaj także: https://natemat.pl/503177,5-zdjec-ktore-skrywaja-mroczna-historie-lista