W środę o godz. 16:00 minął termin zgłaszania list kandydatów na posłów i senatorów. Mniej więcej o tej godzinie pojawiły się plotki, że Lewica nie dała rady zebrać wymaganej prawem liczby podpisów poparcia. Oczywiście nie jest to prawda, a wszystkie wątpliwości rozwiał poseł Maciej Gdula.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Plotka ws. list Lewicy. Gdula prostuje wpis polityka Konfederacji
Przedstawiciel narodowców Witold Tumanowicz z Konfederacji napisał na Twitterze, że rzekomo Lewica nie zarejestrowała list. "Lista ogólnopolskich komitetów wyborczych na koniec rejestracji (16:00 6 września). Brak Komitetu Lewicy. Widać ogromne kłopoty ze zbiórką i słabe poparcie. Prawdopodobnie i tak się zarejestrują. PiS-owi przyda się w Sejmie koalicjant" – brzmiał jego wpis.
Nie jest to prawda, a wszystkie wątpliwości rozwiał Maciej Gdula z Lewicy. "Krążyły dziś plotki, że Lewica nie zarejestrowała list do wyborów. Właśnie na stronach PKW ogłoszono rejestracje 21 listy, co oznacza też rejestracje list Lewicy we wszystkich okręgach. To oczywiste przy setkach tysięcy zebranych podpisów. Ciekawe komu zależało na plotkach?" – napisał.
Gdula: Dziś mijał termin zgłaszania list, a nie rejestracji list. Rejestracja wciąż trwa
W odpowiedzi jeden z komentujących odpisał mu: "Czyli na styk w ostatniej chwili, tak też chcecie rządzić państwem w ostatniej chwili i na styk. Tak jak PiS". Gdula mu jednak wyjaśnił: "Nie na styk. Dziś mijał termin zgłaszania list, a nie rejestracji list. Rejestracja wciąż trwa".
Za plotką ws. list Lewicy stoi bardzo kontrowersyjny polityk narodowców
Warto tutaj jeszcze przypomnieć, że "plotkę" ws. braku zgłoszenia przez Lewicę list kandydatów na posłów i senatorów wymyślił bardzo kontrowersyjny polityk Konfederacji. Do mediów społecznościowych trafiło ostatnio nagranie z wiecu, na którym apelował on o rejestrowanie osób homoseksualnych. – Po dopuszczeniu Ruchu Narodowego do władzy będziemy rejestrować nie tylko związki, ale również pojedynczych pe***ów – mówił Witold Tumanowicz.
– Tak, aby żaden z nich nie miał prawa wychowywać dziecka, być nauczycielem w szkole, ani zbliżyć się nawet do żadnego dziecka. Tak! Będziemy ich rejestrować! Nie czerwona, nie tęczowa, tylko Polska narodowa – dodał. Jest on w tych wyborach "jedynką" Konfederacji z okręgu chełmskiego.
O tę skandaliczną wypowiedź w programie Onetu w ubiegłym tygodniu była pytana rzeczniczka Konfederacji Anna Bryłka. – Nic takiego nie będzie miało miejsca. Z tego co wiem, źle zostały zrozumiane jego słowa i on nie miał tego na myśli. Nie wiem, skąd jest ten cytat, natomiast nie, nic takiego nie będzie miało miejsca – stwierdziła. Z nagrania, które jest dostępne w social mediach, wynika jednak coś zupełnie odwrotnego.
Nie dziwi to w przypadku polityka z partii, której jeden ze współprzewodniczących zasłynął wypowiedzią, którą przeszła do historii jako "Piątka Mentzena". Ten słynny cytat pochodzi z wykładu w Krakowie w 2019 roku.
– My robimy te badania, te grupy fokusowe, śledzimy, jaki przekaz trafia do wyborców. Wiemy, co mówić, żeby wyborcy nas słuchali. Korzystamy z danych, to jest podejście naukowe. I w sposób naukowy wyszło nam pięć postulatów. Nazwałem je "piątką Konfederacji" i ogłaszam ją światu po raz pierwszy – stwierdził wówczas Sławomir Mentzen.
I dalej wypalił: – Nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej. To najlepiej trafia do naszych wyborców, dlatego nasi wyborcy chcą nas słuchać i z tego powodu wyborcy chcą na nas głosować. My świadomie podbieramy wyborców PiS-owi i PiS to zauważył.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.