Jeśli zawiódł was pełen absurdalnych scen drugi sezon "Belfra", to mam bardzo dobre informacje – trzeci jest już bardziej "przyziemny", więc bliższy temu, za co tyle osób uwielbiało pierwszą serię. Nie oznacza to jednak, że będziemy mieć déjà vu. Co to, to nie! Ostatni sezon "Belfra" ma własny charakter, nowych, interesujących bohaterów, ale zasługuje na lepszy finał.
Ocena redakcji:
3.5/5
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Nowy sezon "Belfra" wyreżyserował Łukasz Grzegorzek ("Moje wspaniałe życie", "Córka trenera"). Scenarzystami są: Monika Powalisz (współtworzyła też poprzednie sezony) i Przemysław Nowakowski ("Bez tajemnic", "Pakt") oraz Liliana Pomykalska i Kacper Wysocki ("Klangor"). Przy wcześniejszych scenariusze pisał też Jakub Żulczyk.
W dorosłej obsadzie znaleźli się: Maciej Stuhr, Jacek Koman, Roma Gąsiorowska, Agata Kulesza, Mirosław Baka, Katarzyna Herman, Jan Jankowski, Marek Kalita.
Na ekranie towarzyszyć im będą aktorki i aktorzy młodego pokolenia: Michael Zieliński, Wiktoria Kruszczyńska, Hubert Miłkowski, Kamil Pudlik, Karolina Kowalska i Maciej Miszczak.
Na 3. sezon "Belfra" widzowie czekali aż 5 lat. Pierwszy odcinek w piątek (8 września) w Canal+. Kolejne będą wychodzić co tydzień.
W sumie nowy sezon ma 8 odcinków. Widziałem przedpremierowo wszystkie - opiszę moje wrażenia bez spoilerów.
Pierwszym sezonem "Belfra" zachwycali się niemal wszyscy fani kryminałów - niektórzy porównywali go nawet do "Twin Peaks". Był jednym z najlepszych seriali w tym gatunku... do czasu drugiego sezonu, który z małego miasteczka przeniósł się do większego Wrocławia i akcja też starała się być bardziej "światowa". Niestety to nie do końca wypaliło i był pełen takich absurdów, że widzowie postawili na nim krzyżyk.
Canal postanowił dać jeszcze jedną szansę temu "uniwersum" i choć widziałem komentarze internautów rozczarowanych poprzednią serią, w których pisali, że nie zamierzają oglądać trzeciego sezonu, to mogę ich zapewnić, że jest o wiele lepiej, co też nie było szczególnie trudnym osiągnięciem. Nie jest aż tak świeży i zaskakujący jak pierwszy, jednak obejrzałem go bez dziennikarskiego przymusu i będzie mi brakować tego formatu. Chyba że podtytuł na plakacie – "Ostatnia lekcja" – to tylko chwyt marketingowy.
3. sezon "Belfra" to powrót do domu. Dosłownie i w przenośni
5 lat upłynęło nie tylko pomiędzy sezonami, ale też w życiu Pawła Zawadzkiego (Maciej Stuhr). Spędził je w więzieniu, co było konsekwencją wydarzeń z Wrocławia (przypomnę, że wziął na siebie morderstwo Karola, nauczyciela / agenta wywiadu, którego zabiła uczennica / agentka Magda). Zostaje oczyszczony z zarzutów i po wielu latach wraca niczym syn marnotrawny do rodzinnego Małomorza. Fikcyjnej miejscowości położonej gdzieś nad Bałtykiem (zdjęcia kręcono m.in. w Ustce i pod Łodzią).
Rozpoczyna też pracę w nowym liceum, co jest już swego rodzaju tradycją serialu i trzeba na to patrzeć z przymrużeniem oka. Nie wyobrażałbym sobie, że jakaś szkoła zatrudnia nauczyciela, który był w więzieniu – nawet za niewinność. Nie miałby życia, no byłby szykanowany przez rodziców, uczniów i media. Bez tego jednak tego serialu by nie było, tak samo jak "Ojca Mateusza" i Sandomierza bez morderstw w każdym odcinku.
3. sezon jest też w pewnym sensie genezą głównego bohatera. Fani na pewno czekali na to, by zrozumieć, dlaczego jest, jaki jest. Twórcy na szczęście nie zdecydowali się na komputerowe odmłodzenie Maćka Stuhra, by pokazać go jako młodzika w retrospekcjach, ale w jego osobowość zaglądamy przez pryzmat skomplikowanej relacji z ojcem (Jacek Koman). Wszyscy na niego mówią "Kapitan", bo kiedyś był faktycznie marynarzem. Teraz na emeryturce organizuje rejsy dla uczniów sąsiadującego liceum. Na jednym z nich dochodzi do tajemniczego zaginięcia.
A tam, gdzie kłopoty, tam i syn Kapitana. W nieznanych okolicznościach znika nowy uczeń belfra – Kacper (Michael Zieliński). Motywów i podejrzanych jest wiele, sami też, jako widzowie, wiemy, że chłopak widział wcześniej za dużo. Zawadzki nie byłby sobą, gdyby nie rozpoczął prywatnego śledztwa "wyręczając" przy tym policję. W tym m.in. dawną szkolną sympatię, a obecnie panią komisarz Ewę Krawiec (Roma Gąsiorowska). Na osobne dwa akapity zasługuje zachwyt nad właśnie tą postacią, która jest wręcz ewenementem w polskich serialach kryminalnych.
Zarówno młodzi, jak i "starzy" aktorzy stanęli na wysokości zadania. Obsada to największy plus tego serialu
Jesteśmy przyzwyczajeni, że detektywki (i detektywi też) są mrocznymi odludkami. Komisarz Krawiec to ich przeciwieństwo – ubiera się do pracy, jakby szła na imprezę, uwodzi facetów, by się wygadali lub odwalili brudną robotę. Jest świadoma kobiecych atutów, co sprytnie wykorzystuje przy sprawach kryminalnych. Nie zawsze to działa i często sama musi brać sprawy w swoje ręce.
Poznajemy ją także po pracy, gdzie stara się być jak najlepszą samotną matką (nastoletniej Ady granej przez Wiktorię Kruszczyńską), ale nie zawsze to jej wychodzi. Nie jest to jednak parodia policjantki, ale wiarygodna druga główna bohaterka, którą chce się oglądać i którą przekonująco wykreowała Roma Gąsiorowska.
"Belfer" od początku wyróżniał się też intrygującymi nastoletnimi postaciami. Pod tym względem 3. sezon również podtrzymuje tradycję i z pewnością odkrył kilka młodych talentów. Co prawda Huberta Miłkowskiego mogliśmy już oglądać np. w netfliksowym "W głębi lasu" i "Hiacyncie", ale tutaj po raz kolejny pokazuje, że potrafi wczuć się w każdą rolę – nawet wrażliwego dresiarza Bartka.
Reszta aktorskiej młodzieży (oprócz wymienionych świetne role ma też ekranowa para Kamil Pudlik – Igor i Karolina Kowalska – Kinga) jest mniej znana, ale również nie ustępuje bardziej doświadczonym kolegom i koleżankom po fachu i z pewnością po tym serialu jeszcze nieraz zobaczymy ich na ekranie. Potrafią na przemian wkurzać i wywołać współczucie, ale są charakterni i nie grają sztucznie. Spora w tym zasługa dialogów, które z perspektywy osoby z dwa razy starszej (czyli mnie) brzmią naturalnie, a nie tak, jakby pisał je nieczający bazy boomer.
Nowy sezon "Belfra" jest trochę inny, ale też powraca do korzeni. Zakończenie tego serialu mogłoby mieć lepszy finał
Największą nowością w stosunku do poprzednich sezonów i ogólnie polskich seriali, jest strona wizualna. Nie tylko komisarz Krawiec ubiera się tutaj kolorowo, ale cały sezon jest bardzo słoneczny i pogodny – zupełnie jakby nie dział się nad polskim morzem (żartuję). Często wręcz pocztówkowe kadry mogą burzyć klimat, ale stanowią też ciekawy kontrast do całego wątku kryminalnego, w którym nie brakuje trupów, umoczonych policjantów i prywaciarzy, którzy trzęsą miastem.
Jest w tym sezonie niestety wiele schematów (również młodzieżowych jak pewien oklepany szkolny skandal, który wybucha i w zasadzie nie ma ciągu dalszego), ale czy ktoś sobie wyobraża taki serial bez skorumpowanych gliniarzy i gangsterów-biznesmenów? Bez układów i układzików łapanie przestępców byłoby kaszka z mleczkiem i nikt by tego nie chciał oglądać. Chciałbym jednak w końcu zobaczyć coś innego.
Aktorzy doskonale zagrali czarne charaktery – zwłaszcza Mirosław Baka jako nonszalancki Waldek sprawia wrażenie gościa, który przed Małomorzem mieszkał w Gotham City. Jednak postacie same w sobie są proste i przewidywalne. Jesteśmy na tyle z takimi typami oswojeni (oby tylko na ekranie!), że nie wywołują w nas większych emocji.
Trzeci sezon oglądałem dzień po dniu, przez co mogę mieć inne odczucia niż widzowie, którzy będą go śledzić co tydzień. Celowo jednak tak to rozłożyłem, bo odcinki wydawały mi się przeciągnięte. I choć intryga mnie wciągnęła, to po obejrzeniu dwóch pod rząd zaczynałem się nudzić. Bardzo lubię to, że kryminałka łączy się z obyczajówką, problemy młodzieżowe przeplatają się z dorosłymi i są równie ciężkie, a teoretycznie niepowiązane wątki z tych dwóch światów w końcu się zderzają. Jednak niektóre sceny można byłoby okroić lub wyciąć, co wpłynęłoby korzystnie na dynamikę, a nie popsułyby fabuły.
Polskie seriale kryminalne mają też to do siebie, że serwują niesatysfakcjonujące finały. Pierwszy sezon "Belfra" był wyjątkowy pod tym względem, drugi – niekoniecznie. Z trzecim jest tak pół na pół. Zakończenie jest rozłożone na dwa odcinki i z jednej strony jest w nim taka sekwencja (nie zdradzę), że siedziałem jak na szpilkach, ale z drugiej strony pewien wątek został nagle i mało wiarygodnie przerwany, jakby zabrakło na niego pomysłów, a inny wyjaśniony w tak pośpieszny i banalny sposób, że aż lekko zawodzi. Niby wszystko ostatecznie trzyma się kupy, ale nie wywala nas z kapci.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.