
Kasia Smutniak jest mieszkającą we Włoszech modelką, aktywistką i aktorką, która zagrała w takich filmach jak m.in. "Pozdrowienia z Paryża", "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie", "Słodki koniec dnia", (Nie)znajomi" i "Doktor Dolittle". Teraz postanowiła po raz pierwszy stanąć po drugiej stronie kamery.
"Mur". Kasia Smutniak nakręciła dokument o kryzysie na granicy polsko-białoruskiej
"Mur" to jej pełnometrażowy debiut jako reżyserki, ale już w 2021 roku, czyli na samym początku kryzysu, razem z aktywistami z Polski i Włoch nakręciła reportaż o tej tematyce dla programu "Propaganda Live". O materiale było głośno we włoskiej telewizji, więc zdecydowała się iść za ciosem i w zeszłym roku wróciła na granicę, by nakręcić dłuższy dokument.
Scenariusz filmu napisała wspólnie z Marcellą Bombini. Opowiedziany jest z kilku różnych i teoretycznie odległych od siebie perspektyw. Występuje w nim m.in. aktywista Człowiek Lasu (Mariusz Kurnyta), historyk Jakub Sypiański, strażnicy graniczni, ojciec i babcia Kasi Smutniak oraz jej rodzina mieszkająca na wsi przy granicy z Ukrainą.
Reżyserka od wielu lat mieszka we Włoszech, ale nadal bezpośrednio jest związana z ojczyzną, co pozwala jej spojrzeć na ten problem z zewnętrznego punktu widzenia. "I zajrzenia w głąb siebie i swojej historii, bo mam poczucie, że także ta osobista perspektywa pokazana w filmie może okazać się bliska wielu Polkom i Polakom" – mówiła w wywiadzie.
Kasia Smutniak
"Część mojej rodziny pochodzi z Lubelszczyzny. Po wybuchu wojny w Ukrainie widziałam, jak wielka pomoc była dawana uchodźcom z Ukrainy, co uważam za wspaniałą reakcję, ale w tym samym czasie, kilkadziesiąt kilometrów na północ, na granicy z Białorusią, umierali uchodźcy z innych krajów, także kobiety i dzieci. Ta różnica w podejściu do człowieka stała się murem niewidocznym, ale namacalnym" – kontynuuje reżyserka.
"Mur" znalazł się w oficjalnej selekcji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto. Został wyświetlony w niedzielę. Smutniak udzieliła tam wywiadu portalowi "Variety", w którym powiedziała, że zastanawiała się nad tym, co może w tej sytuacji zrobić jako zwykła obywatelka? "Mogłam tak jak inni chodzić po lesie z plecakiem i ratować życia, ale nie byłam na tyle silna i nie miałam odpowiednich narzędzi" – wyznała.
Potem do niej dotarło, że przecież ma narzędzie i jest nim opowiadanie historii oraz nakręcenie filmu. Zauważyła też, że to, że jest kobietą i aktorką, pomogło jej w nakręceniu filmu. "Miałam wrażenie, że jestem totalnie niedoceniana i trochę nieprzenikniona w swoich intencjach. Ludzie myśleli, że cokolwiek tam robię, cokolwiek kręcę, to nie ma się czym przejmować" – wyjaśniła.
Kasia Smutniak uważa, że "Mur" i "Zielona granica" będą się wzajemnie uzupełniać
Debiut "Muru" w Toronto zbiegł się z premierą "Zielonej granicy" na festiwalu w Wenecji. Agnieszka Holland została wyróżniona na prestiżowym festiwalu Nagrodą Specjalną Jury. W Polsce trwa nagonka prawicy i polityków PiS na ten film – np. Zbigniew Ziobro porównał "Zieloną granicę" do nazistowskiej propagandy, a internauci zaczęli bombardować go najniższymi ocenami na Filmwebie, więc serwis zablokował tę możliwość do czasu kinowej premiery.
Mało kto widział ten film, ale ma już z góry wyrobioną opinię (z recenzji jednak wynika, że wcale nie jest antypolski i jasno jest w nim powiedziane, że to Putin i Łukaszenka wywołali ten kryzys). Kasia Smutniak miała okazję zobaczyć "Zieloną granicę" i też opowiedziała o tym w "Variety".
Kasia Smutniak
Na razie nie wiemy, kiedy i gdzie "Mur" będzie wyświetlony w Polsce – producenci szukają dystrybutora. Za to "Zielona granica" wejdzie do kin 22 września, ale nie pojawi się we wszystkich, bo np. w jednym z kin w Otwocku odwołano pokazy.
Zobacz także