Dariusz Matecki, który kandyduje w wyborach z list PiS, porównał aktorów grających w "Zielonej granicy" do nazistowskich kolaborantów. Skandaliczną "listę wstydu" z nazwiskami artystów opublikował w sieci, a my zapytaliśmy ich, czy rzeczywiście czują się "zdrajcami". Odpowiedzieli nam aktorzy, którzy wcielili się w postacie policjanta i żołnierza.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Można krytykować film, nie lubić aktorów czy reżyserki, ale niektórzy politycy poszli o krok dalej i przekroczyli wszelkie granice. Zbyt często w narracji o "Zielonej granicy" pojawiały się nawiązania do III Rzeszy. Zbigniew Ziobro porównał Agnieszkę Holland do nazistowskich propagandystów, a Andrzej Duda zacytował Straż Graniczną, która z kolei cytowała Armię Krajową i jej hasło, że "Tylko świnie siedzą w kinie".
Polityk Suwerennej Polski i kandydat do Sejmu z list PiS Dariusz Matecki i opublikował nazwiska aktorów z "Zielonej granicy" wraz z... aktorami z czasów II wojny światowej, którzywspółpracowali z nazistami. Później jeszcze rozwinął swoją listę, która została potem udostępniona dalej po prawej stronie internetu.
"Zagranie w tym antypolskim chłamie Agnieszki Holland to wstyd, hańba i powinna to być droga do zakończenia aktorskiej kariery zawodowej w Polsce. Jak ktoś kłamstwami uderza w polskich żołnierzy, w polskich strażników granicznych i w wizerunek Polski – to jest osobą, która powinna być objęta infamią, społecznym ostracyzmem" – napisał kandydat w wyborach.
Napisałem do wszystkich aktorów z listy (oprócz Piotra Połtowicza), ale niestety nie wszyscy mi odpisali. W zasadzie tylko dwóch zdecydowało się na kontakt ze mną: Mateusz Janicki (gra policjanta, niedawno wcielił się też w Pana Samochodzika w filmie Netfliksa) i Sebastian Królikowski (polski żołnierz). Choć odpowiedź jest oczywista, to zapytałem, czy czują się "zdrajcami", co myślą o poście Dariusza Mateckiego i całej nagonce na "Zieloną granicę".
Mateusz Janicki: film nie jest wymierzony w polskie służby
"Trudno mi coś takiego komentować. Taka wypowiedź raczej świadczy o autorze. A odpowiadając na pańskie pytanie: nie czuję się zdrajcą. Polska nie była mi nigdy obojętna, bo jest moją ojczyzną i miejscem życia mojej rodziny i przyjaciół. Moje zaangażowanie w niesienie pomocy osobom uchodźczym czy udział w produkcji Agnieszki Holland są podyktowane troską o rzeczywistość, w której żyjemy" – przyznał mi Mateusz Janicki.
"Moja rola w tym filmu jest epizodyczna, ale mam wrażenie, że dla większości aktorów nie istota roli była najważniejsza, a istota tematu, o którym opowiada film. Będąc nie tylko aktorem, też aktywistą działającym w ramach Grupy Granica, miałem poczucie, że opowiadamy niesamowicie ważną historię, która cały czas się dzieje, a często Polacy nie zdają sobie z niej sprawy. Niestety scena z moim udziałem jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, w których służby przekraczały swoje uprawnienia" – mówił aktor.
Scena z udziałem naszego rozmówcy wyciekła do sieci i stała się jednym z argumentów hejterów i polityków o tym, że Agnieszka Holland rzekomo szkaluje i atakuje polski mundur. Mateusz Janicki jest innego zdania.
Sebastian Królikowski: zagranie w filmie Agnieszki Holland to nie wstyd, a wyróżnienie
Nasz drugi rozmówca był zaskoczony obecnością na liście z dwóch powodów. Po pierwsze: również ma niewielką rolę polskiego żołnierza, a po drugie: samo porównanie aktorów grających w filmie do nazistowskich kolaborantów jest "szokujące".
"Mamy czasy dużej polaryzacji społecznej i te odwołania do II wojny światowej właściwie pojawiają się nie tylko w Polsce, ale w różnych innych krajach. Jest to dla mnie szokujące, bo jednak mówimy o jednych z największych zbrodni w przeciągu ostatnich, powiedzmy, 150 lat. Porównywanie aktora grającego we współczesnym filmie o takiej lub jakiejkolwiek innej tematyce do nazistowskiego kolaboranta jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Właściwie, dlaczego i na jakiej podstawie ktoś z nas zostaje w ten sposób oceniany?" – zastanawia się Sebastian Królikowski.
Aktorstwo to praca i aktorzy podejmują się przeróżnych wyzwań, by zarobić na chleb. Nie każdy też może przebierać w rolach według swojego uznania. Można oczywiście odmówić wystąpienia w danym projekcie, ale też nie wszyscy mają taki komfort - zwłaszcza jeśli jest się początkującym lub mniej znanym aktorem.
– Być może ten wspomniany pan nie zdaje sobie z tego sprawy. Jednak nawet jeśli miałbym możliwość odmówienia, to i tak bym tego nie zrobił. Sama praca z Agnieszką Holland w środowisku filmowym jest ogromnym wyróżnieniem i cieszyłem się wtedy, gdy otrzymałem taką propozycję, i cieszę również teraz. Kiedy moi znajomi koledzy aktorzy dowiedzieli się, że zagram w produkcji tej reżyserki, to pogratulowali i zazdrościli. Przecież mówimy o osobie, która kręci filmy na całym świecie z wielkimi aktorami typu Ed Harris, Christopher Lambert czy Leonardo DiCaprio – zauważył.
Sebastian Królikowski wspomina, że pomimo zagrania epizodu praca na planie była wymagająca. – Moja rola jest właściwie bardzo niewielka. Gram żołnierza i mam krótki monolog w ciężarówce. Tym bardziej to zaskoczenie, że znalazłem się na tej liście i że ktoś to dostrzegł. Zagranie samej postaci nie było trudne, ale na pewno było stresujące, bo to jednak praca, jak mówiłem, u Agnieszki Holland. Zdjęcia były jedynie trudne pod względem fizycznym, bo kręciliśmy w nocy, w deszczu i wielokrotnie trzeba było wskakiwać i wyskakiwać z ciężarówki – przyznaje.
Podobnie jak Mateusz Janicki, też gra przedstawiciela służb mundurowych. Również nie uważa, by ten film był wymierzony wojsko czy strażników. – Ten film jest bardzo uniwersalny i osoby, które go nie oglądały, a jest ich wiele, nie wiedzą, że pada tam wiele krytyki w kontekście polityki Białorusi czy Unii Europejskiej, która nie reaguje na pewne rzeczy. Te dwa wątki w ogóle nie zostają podniesione w dyskursie publicznym – dodaje.
Aktor uważa, że "Zielona granica" może zmienić nasze nastawienie na kryzys migracyjny i nie tylko. – Uważam, że kino, literatura czy teatr to doskonała nauka empatii. Przez to, że ten film został w pewien sposób wepchnięty w politykę, niektórzy mogą go odebrać bardzo zerojedynkowo. Jednak, jeśli zagłębią się w tę historię, to znajdą w niej coś więcej niż sam wątek polityczny. To bardzo uniwersalna opowieść o ludziach wrzuconych w sam środek niezwykle trudnej sytuacji – mówi na koniec.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Język, jakim operuje autor przytoczonego posta, jest tylko dowodem na to, jak bardzo musimy walczyć o to, żeby nasza wspólnota nie została zniszczona przez przemoc i nienawiść. Stosunek do osób uchodźczych jest jedną z rzeczy, która zaważy nad tym, jak będzie rozwijać się Polska i Europa: czy będziemy żyć w zniewolonym, rządzonym strachem kontynencie, czy będziemy pamiętać o chrześcijańskich korzeniach i prawach każdej jednostki.
Mateusz Janicki
Policjant w filmie "Zielona granica"
Film nie jest wymierzony w polskie służby. Opowieść o mundurowych jest jedną z trzech zawartych w filmie i opowiada o różnych postawach. Służby mundurowe, jak każda inna grupa zawodowa, składa się z dobrych i złych ludzi, ale w przypadku tej konkretnej sytuacji różnica między dobrem a złem często stoi w sprzeczności z wykonaniem a niewykonaniem rozkazu.
To dowódcy, przełożeni z Warszawy odpowiadają za to, że poszczególni policjanci, żołnierze czy strażnicy graniczni muszą stawać przed dylematami, do jakich nie są przygotowani. I niestety niektórzy z nich odznaczają się również gorliwością w wykonywaniu nielegalnych rozkazów. Film jednak przede wszystkim opowiada o wyzwaniach, jakie stoją przed Europą. O tym, czy dalej będzie kontynentem ludzi wolnych, czy jednak wybierzemy iluzoryczne bezpieczeństwo ponad wolność i prawa człowieka.
Mateusz Janicki
Jeżeli tam się pojawia postać żołnierza czy strażnika granicznego, to są to przecież wyjątki. Kiedy mamy np. drużynę piłkarską, to nie ma jedenastu idealnych piłkarzy. Zawsze musi być ten jeden czy dwóch słabszych. I dla mnie to jest oczywiste, że w każdej instytucji, nieważne, czy to będzie zespół piłkarski, czy wojsko, może się pojawić osoba, która się zachowuje gorzej od pozostałych. Ale nie odebrałem tego absolutnie jako krytykę na służb mundurowych. Tym bardziej, że te postaci w filmie są bardzo wielowymiarowe. To osoby, które mają swoje rozterki, dylematy, problemy i z jakiegoś określonego powodu zachowują się ten, a nie inny sposób.