Donald Tusk miał wyrazić zgodę na współpracę między służbami wywiadowczymi Polski i Rosji – to najnowszy zarzut, który pada pod adresem szefa opozycji, kiedy ten pełnił funkcję premiera RP. Kierują go pracownicy publicznego nadawcy TVP w nowym odcinku serialu "Reset". Szef opozycji odniósł się do sprawy i wskazał, że na takie same działania wyraził wcześniej zgodę Lech Kaczyński. Wiadomo, o jakim dokumencie mówił Donald Tusk.
Reklama.
Reklama.
W najnowszym odcinku serialu "Reset" produkowanego przez prorządową Telewizję Polską padły oskarżenia pod adresem Donalda Tuska. Zarzucono mu, że jego działania doprowadziły do zacieśnienia współpracy Polski z Rosją, co z kolei miało stanowić zagrożenie dla Polski.
Wśród działań wymieniono między innymi porozumienie dotyczące zdjęcia obowiązku wizowego dla mieszkańców miejscowości pogranicznych. Umowa o małym ruchu granicznym z Rosją miała zdaniem autorów serialu doprowadzić między innymi do łatwiejszego przedostawania się na terytorium Polski szpiegów z Rosji.
Umowa o współpracy wywiadów Polski i Rosji
Największym zarzutem pod adresem Donalda Tuska jest jednak, że ówczesny premier, na wniosek szefa polskiego wywiadu gen. Noska, wyraził zgodę na współpracę ze służbami specjalnymikilku krajów, w tym Algierii, Ukrainy, Gruzji, Chin i Rosji. Na dokumencie widnieje podpis Donalda Tuska, z adnotacją "zgoda", a data wskazuje na 2011 rok.
Jak wynika z jej treści, podjęcie współpracy ma wynikać z "planowanej realizacji zadań w zakresie właściwości Służby Kontrwywiadu Wojskowego".
To z kolei miało zdaniem narratorów "Resetu" otworzyć Rosji drogę na działania, które mogą zaszkodzić interesowi Polski i krajów NATO.
Tusk odpowiada na zarzuty ws. umowy o współpracy z Rosją
Po publikacji dokumentu, który miał być przełomowym, do sprawy odniósł się krótko Donald Tusk. Został zapytany o sprawę przez TVP Info w środę na konferencji prasowej w Zgierzu.
– Jeśli chodzi o ten dokument i ten mój podpis, ja mogę państwu pokazać równie imponujący podpis prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Gdybyście mieli chociaż odrobinę przyzwoitości, to byście pokazali identyczny dokument z 2008 roku podpisany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, przez niego ratyfikowany, dotyczący dokładnie tego samego – powiedział lider KO.
O jakim dokumencie mówił Donald Tusk? Chodzi o umowę międzynarodową, między rządem RP a Federacją Rosyjską o wzajemnej ochronie informacji niejawnych. Wynika z niej, że działania z ramienia Polski miały kontrolować ABW i Służba Kontrwywiadu Wojskowego, a ze strony Rosji FSB.
Takich informacji już w "Resecie" nie przekazano, za to wybito znaczenie działań, których dokonało Prawo i Sprawiedliwość, w tym zniesienie przygranicznego ruchu bezwizowego z Rosją, który zlikwidował w 2016 roku swoją decyzją Mariusz Błaszczak.
W serialu nie zabrakło także informacji, które bezpośrednio sugerowały, że władze RP za czasu rządów Donalda Tuska miały mieć nie tylko dyplomatyczne, ale też towarzyskie układy z najważniejszymi osobami w rządzie Rosji.
Poprawa bezpieczeństwa za rządów Prawa i Sprawiedliwości
Narracja, którą w obliczu wojny w Ukrainie przedstawia Prawo i Sprawiedliwość jest taka, że kraj się zbroi, zwiększa liczbę żołnierzy, a dzięki temu poziom bezpieczeństwa jest znacznie wyższy.
Jednocześnie nie można zapominać jednak o tym, jak faktycznie sprawdziły się polskie służby w obliczu zagrożenia wynikającego z incydentów i prowokacji dokonanych na terenie naszego kraju w ostatnim czasie.
Żadne konsekwencje nie zostały także wyciągnięte w stosunku do Białorusi za naruszenie przestrzeni powietrznej Polski. Do tego doszło podczas przelotu śmigłowca w okolicach Białowieży, czego świadkami byli mieszkańcy tego regionu.
Jak komentowali w naTemat eksperci, w tym gen. Roman Polko, taka postawa jest dowodem na nieudolność służb.
Podobne refleksje po tym jak do Polski wleciał rosyjski dron, miał gen. Skrzypczak. Powiedział wprost, że celem akcji mogło być sprawdzenie czujności polskiego systemu obrony powietrznej, a "ten test oblaliśmy".
Szukamy zagrożenia tam, gdzie go nie ma, czyli w stu wagnerowcach, którzy przemieszczają się gdzieś tam bez wyposażenia, bez sprzętu i to są zakapiorami, których widać z daleka. Nie widzimy natomiast zagrożenia pod własnym nosem, gdzie są siły, które faktycznie mogłyby wyrządzić szkody. To w końcu i śmigłowce, i etatowe profesjonalne jednostki, które znają obszar działania. To jest prawdziwe zagrożenie, na które powinniśmy być gotowi, a nie tworzyć własne narracje licząc, że Łukaszenka się do nich dostosuje.