"Euro 2012 tylko dla ateistów" - krzyczy tytuł z okładki "GPC". To efekt dotarcia redakcji do regulaminu, który będzie obowiązywał na stadionach podczas zbliżających się mistrzostw Europy w piłce nożnej. Zgodnie ze standardami panującymi w zróżnicowanym pod każdym względem świecie sportu, dokument zakłada zakaz wnoszenia na stadion wszystkiego, co mogłoby doprowadzić do zbytniego podgrzania atmosfery. - Wśród symboli zakazujących wnoszenia m.in. broni, noży, butelek, strzykawek, petard i parasoli znajduje się przekreślona kartka i wyjaśnienie: „Materiały rasistowskie, ksenofobiczne, polityczne, religijne i propagandowe” - pisze zszokowany tabloid.
A sympatyzujące z nim portale internetowe nakręcają aferę. O tym, że impreza będzie zarezerwowana tylko dla ludzi niewierzących donosi także Fronda.pl. - Nie jest tajemnicą, że lewacka rewolucja przeniosła się już dawno na stadiony. Dziś ściga się już nie tylko piłkarzy za homofobię, ale nawet trenerów, którzy użyją nieodpowiedniego słowa. Symbole chrześcijańskie i manifestowanie wiary w Jezusa przez piłkarzy było już rugowane podczas ostatnich mistrzostw świata w Afryce. Dziś nawet w chrześcijańskiej Brazylii zakazuje się manifestowania piłkarzom wiary - komentuje publicysta Łukasz Adamski.
Dodając, że w Polsce jest jednak jeszcze gorzej, bo krajowi decydenci zrównali religijność z ksenofobią i rasizmem. Argumentuje, iż "chrześcijaństwo jest religią jak najdalszą od nienawiści rasowej czy narodowej", rezerwując zarazem pojęcie "symbol religijny" tylko dla wyznania dominującego w naszym kraju . - Niezależnie od tego jakie ma podłoże kuriozalny zakaz na stadionach, chrześcijanie i przedstawiciele innych religii powinni się sprzeciwić takiemu działaniu. W końcu sprzeciw katolików wobec zakazu noszenia krzyżyka na pokładach LOT-u przez stewardessy, podziałał na kierownictwo tej firmy - twierdzi Adamski.
W głośne zamieszanie z noszeniem symboli religijnych przez personel pokładowy PLL LOT wpisuje się też portal wPolityce.pl. "Na mecze Euro 2012 z krzyżykiem nie wejdziesz" - ostrzega ona na stronie głównej. Dodając, że "jako jedno z głównych zagrożeń Związek [PZPN - red.] identyfikuje kibiców, noszących symbole religijne. Tymczasem nikomu z prawicowych dziennikarzy nie przyszło (lub nie chciało przyjść...) do głowy, że nikt w PZPN nie pomyślał zapewne o zwykłym krzyżyku. Trudno wyobrazić sobie w ogóle, że wśród setek tysięcy kibiców ochrona byłaby w stanie wyłapać noszony na szyi medalik, gwiazdę Dawida, półksiężyc itp. Bo to nie one stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa. Inaczej, niż na przykład transparent "wielka Polska katolicka", który często pojawiał się na spotkaniach ligowych, a europejscy kibice mają pełną gamę jego odpowiedników.
Wydaje się jednak, że nie to jest istotne. Liczy się kolejny argument przeciwko rządzącym, kolejny dowód na wojnę władzy z Kościołem. A w niej nie od kilku lat nie ma lepszego argumentu, niż krucyfiks. Co sprawia, że wiele osób chcących uniknąć w niej udziału coraz rzadziej miewa ochotę w ogóle ten znak zakładać. Jego obrońcy skutecznie sprawiają bowiem, że coraz bardziej przestaje on przypominać o męce Mesjasza chrześcijaństwa, stając się raczej logo politycznym.
- Nie jest tajemnicą, że lewacka rewolucja przeniosła się już dawno na stadiony. Dziś ściga się już nie tylko piłkarzy za homofobię, ale nawet trenerów, którzy użyja nieodpowiedniego słowa.
Jan Tomaszewski
poseł PiS dla "GPC"
- To idiotyzm, w czasie kiedy UEFA zdejmuje zasieki i chce, żeby stadiony były jak najbardziej przyjazne, u nas wprowadza się takie idiotyczne zakazy. Oto jest cały PZPN. Zapytajcie ich, czy może zakażą zawodnikom czynić znak krzyża przed wejściem na murawę albo po strzeleniu gola.