Dariusz Mioduski, właściciel i prezes Legii Warszawa, odniósł się w piątek do skandalu w Alkmaar. Po czwartkowym meczu Ligi Konferencji Europy działacze polskiego klubu zostali zaatakowani przez holenderskich policjantów. Dwóch piłkarzy zostało aresztowanych i trafiło do aresztu.
Reklama.
Reklama.
Konferencja prezesa Legii Warszawa po skandalu w Holandii
Po czwartkowym meczu Legii Warszawa z holenderskim AZ Alkmaar ochrona zabroniła części piłkarzy opuścić stadion. Konflikt eskalował: prezes klubu Dariusz Mioduski został zaatakowany przez holenderską policję, zaś Josue Pesqueira i Radovan Pankov trafili na komisariat.
Dzień po szokujących wydarzeniach w Holandii prezes Legii Dariusz Mioduski zwołał konferencję, na której odniósł się do skandalu.
– To, co wydarzyło się godzinę po meczu, wydaje się nieprawdopodobne. Kiedy o tym myślę, mam wrażenie, że nie był to incydent, napięcie narastało. Od mojego przyjazdu słyszałem od wielu osób związanych z klubem informacje na temat tego, jak nas traktowano. Nastawienie władz lokalnych do Polaków było fatalne. Trener Kosta Runjaić mówił mi, że też odczuwał niechęć do sztabu – powiedział Mioduski, po czym dodał: – Nie odpuścimy. Będziemy robić wszystko, aby prawda doszła do wszystkich.
– Agresja była z tamtej strony. Zachowanie pana, który prawdopodobnie teraz składa zeznania, było tak agresywne, że zastanawialiśmy się, czy nie jest pod wpływem pewnych środków. Nikt z nas nie widział, żebyśmy atakowali ochroniarzy – mówił dalej właściciel warszawskiego klubu.
Mioduski dodał, że Josue złożył już zeznania i niebawem zrobi to także Pankov. – UEFA działa, by nasi zawodnicy byli zwolnieni z aresztu – stwierdził.
Ponadto prezes Legii powiedział kilka słów o napaści fizycznej, jakiej on sam był ofiarą.
– Zostałem uderzony kilka razy w twarz. Gdy chciałem jechać na komisariat razem z Josue i Pankovem, zostałem brutalnie odepchnięty przez policjantów w kominiarkach.
Mioduski stwierdził, że cała drużyna jest wstrząśnięta, a zawodnicy, którzy wrócili do Polski martwią się o Josue i Pankova, bowiem do tej pory nie ma z nimi bezpośredniego kontaktu. Właściciel "Wojskowych" przekazał, że ze wspomnianymi piłkarzami do tej pory zdołał porozmawiać holenderski prawnik, którego wynajęli przedstawiciele klubu.
– Nasi prawnicy pracujący nad zebraniem wszystkich materiałów i możemy reagować w obronie naszego piłkarzy – zakończył Dariusz Mioduski.
– To były bestialskie sceny: pojawiły się wyzwiska, było naruszanie nietykalności. Ochrona AZ sprowokowała całą sytuację. Przedstawiciele gospodarzy zamknęli drzwi prowadzące z szatni do autokaru. Kilku piłkarzy było już w pojeździe, inni nie, ale ktoś wolał wszystkich odseparować. Prosto mówiąc, niektórzy piłkarze i prezes Mioduski dostali po twarzy. Zachowanie wobec Legii nie było akceptowalne. To była zwykła dyskryminacja. Wojskowych potraktowano jak zwierzęta! Zwykły człowiek nie jest w stanie zrozumieć takich zachowań – podkreślił.