Ne Netfliksie króluje "Znachor" z akcją w Radoliszkach, zaraz do kin wchodzą "Chłopi", polski kandydat do Oscara, a na książkowych listach bestsellerów triumf świecą "Chłopki. Opowieść o naszych babkach" Joanny Kuciel-Frydryszak. Kultura przeżywa fascynację polską ludowością i słowiańskością, ale tym razem nie jest ona tak sielska, niewinna i powierzchowna jak chłopomania w Młodej Polsce.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W ostatnim czasie powstało sporo polskich filmów o tematyce chłopskiej i polskiej wsi: "Znachor" Netfliksa, "Chłopi" czy "Kos"
O życiu chłopek opowiada z kolei bestsellerowy reportaż Joanny Kuciel-Frydryszak "Chłopki. Opowieść o naszych babkach"
Motywy chłopskie, ludowe i słowiańskie pojawiają się również w muzyce, sztuce, modzie czy grach wideo, jak w "Wiedźminie 3: Dzikim gonie"
Chłopomania w Młodej Polsca była nurtem kulturalno-artystycznym, który objawiał się fascynacją wiejskim życiem, lecz upraszczał je i idealizował
Czy powraca chłopomania? Dzisiaj wygląda inaczej niż w XIX wieku
Fascynacja polską ludowością i słowiańskością w kulturze nie jest absolutnie niczym nowym i oryginalnym. Co jakiś czas powraca w mainstreamie, zachwycając nas wspomnieniami o sielskiej wsi i dawnych wierzeniach, wiankami z polnych kwiatów, kolorowymi haftami i białym śpiewem. Jeden z tych powrotów... właśnie się dzieje.
Tym razem nie są to jednak oddzielne ludowe motywy, a całość doświadczenia związanego z życiem na polskiej prowincji dekady i wieki temu. Kultura na nowo zainteresowała się polskim chłopstwem, które jeszcze niedawno było sprowadzane jedynie do wizualnej estetyki i sentymentalnej otoczki.
Ale dlaczego właśnie teraz i co ma wspólnego z młodopolską, powierzchowną chłopomanią?
"Wsi spokojna, wsi wesoła", czyli nie tylko "Znachor"
Polskiej wsi jest ostatnio naprawdę sporo. Książkowym bestsellerem są "Chłopki. Opowieść o naszych babkach" Joanny Kuciel-Frydryszak, mocny, rzetelny reportaż o życiu kobiet na polskiej wsi, czyli temacie, który w głównym nurcie kultury był długo ignorowany.
Na Netfliksie króluje z kolei "Znachor", którego większa część dzieje się właśnie na prowincji: w Radoliszkach. Film Michała Gazdy na podstawie scenariusza Marcina Baczyńskiego i Mariusza Kuczewskiego to już trzecia ekranizacja "Znachora"Tadeusza Dołęgi-Mostowicza z 1937 roku Wcześniej powstały dwa filmy: wersja w reżyserii Michała Waszyńskiego oraz ta najsłynniejsza adaptacja Jerzego Hoffmana z Jerzym Bińczyckim, która miała premierę w 1982 roku.
Akcja dzieje się w latach 30. XX wieku. Gdy wybitnego warszawskiego chirurga, profesora Rafała Wilczura (Leszek Lichota), porzuca żona, która zabiera ze sobą ich córkę Marysię, lekarz upija się i pada ofiarą bandytów. Ciężko pobity traci pamięć i nie wie, kim jest. Od tej pory jako Antoni Kosiba wędruje po wsiach, aż w końcu trafia do Radoliszek, gdzie znajduje pracę w miejscowym młynie pod okiem gospodarnej wdowy, Zośki (Anna Szymańczyk). Zaczyna również leczyć ludzi, a wieść o dokonującym "cudów" znachorze niesie się po okolicy.
Nowa ekranizacja "Znachora" ma mocny antymiejski i antyarystokratyczny wydźwięk. Żona Wilczura rezygnuje z życia w luksusach dla miłości, Marysia (Maria Kowalska) i młody hrabia Leszek Czyński (Ignacy Liss) stawiają uczucie ponad stanowe podziały, a sam lekarz odnajduje szczęście właśnie na wsi. Z kolei najbardziej negatywną postacią jest hrabina (Izabela Kuba).
"(...) Radoliszki są zatłoczone i czuć w nich życie, a nie plan filmowy (czasem bywa jednak zbyt sterylnie), ma plastyczne kadry (świetnie oddano też koloryt zmieniających się pór roku na polskiej wsi) i dynamiczny montaż oraz pracę kamer. Dialogi są napisane i wypowiadane stosunkowo naturalnie, do tego jest kapitalna folkowa muzyka w wykonaniu zespołu Svahy – netfliksowy "Wiedźmin" może pozazdrościć tego słowiańskiego klimatu" – zauważył.
"Chłopi", czyli malarska polska wieś i... przemoc
Jednak najważniejszą "chłopską" premierą są "Chłopi", DK Welchman i Hugh Welchmana, twórców "Twojego Vincenta", który w 2017 roku zgarnął nominację do Oscara w kategorii najlepszy pełnometrażowy film animowany.
To animowana ekranizacja monumentalnej, młodopolskiej powieści Władysława Reymonta, która w całości została po raz pierwszy wydana w latach 1904–1909 – pisarz dostał za nią literacką Nagrodę Nobla. Akcja tej chłopskiej epopei rozgrywa się w ciągu jednego roku, na tle zmieniających się pór rok, które determinują życie mieszkańców wsi Lipce.
Na potrzeby filmu, ale i pewnie łatwości w odbiorze przez zagraniczną widownię, materiał źródłowy okrojono i uproszczono, a cała historia skupia się na Jagnie (Kamila Urzędowska) oraz jej relacji z Boryną (Mirosław Baka) i Antkiem (Rober Gulaczyk). To historia bardzo przemocowa – bohaterka jest nie tylko zamknięta w hermetycznym świecie małej społeczności, która ocenia ją i krytykuje, ale również w świecie mężczyzn, tutaj: jurnych chłopów, którzy nie odpuszczą pięknej dziewczynie (aby ją potem za ich pożądanie ukarać).
Podczas gdy w "Znachorze" wieś jest bardziej sielska i sympatyczna, to w "Chłopach" jest żywiołem: natury i emocji. Życie jest tutaj ciężkie: haruje się od dnia do nocy, do panny idzie się z wódką, aby sprzedać ją za morgi, a śmierć krowy traktowana jest jako działanie sił nieczystych. Wystarczy wypaść z łask bogatego teścia, a zimą ledwo jesteś w stanie wykarmić własne dzieci i ogrzać izbę.
Jednak sam pejzaż polskiej wsi jest malarski i zapiera dech w piersiach, bo Welchmanowie postanowili skontrastować trudy chłopskiego życia z pięknem przyrody. "Żadne zdjęcia nie pokazałyby piękna polskiej wsi w czterech porach roku tak jak zrobiły to animowane kadry. Zresztą prawdziwym rarytasem jest wyłapywanie w filmie "żywych" obrazów z okresu Młodej Polski: Józefa Chełmońskiego, Ferdynanda Ruszczyca czy Leona Wyczółkowskego" – pisaliśmy w recenzji "Chłopów" w naTemat.
Doświadczenie chłopskiego życia i przemoc to jedno, ale uroda polskiej prowincji i wiejskiej kultury w "Chłopach" to drugie. Podobnie jak u Reymonta "Chłopi" Welchmanów są peanem o polskiej ludowości: wycinanki Jagny, wiejskie obrzędy, ludowe piosenki, korale, chustki i sukienki... A nastrój podbija znakomita słowiańska muzyka pod wodzą Łukasza L.U.C. Rostkowskiego i Rebel Babel Film Orchestra.
Ludowość w polskiej kulturze znowu świeci triumfy
To zresztą nie koniec polskiej wsi w kulturze, bo przed nami premiera "Kosa", nagrodzonego Złotymi Lwami w Gdyni filmu Pawła Maślony o Tadeuszu Kościuszce, w którym kluczowa jest także perspektywa chłopska.
W tym dziejącym się w 1794 roku filmie, gdy generał wraca do Polski, aby wzniecić powstanie przeciw Rosjanom, jednym z bohaterów jest młody chłop, Ignac (Bartosz Bielenia), szlachecki bękart, który marzy o nadaniu herbu i majątku przez swojego ojca. Z czasem Ignac będzie musiał wybrać – czy dalej próbować wejść do stanu szlacheckiego, czy przyłączyć się do Kościuszki.
Do tego Netflix zapowiedział niedawno "1670", serial komediowy w reżyserii Macieja Buchwalda i Kordiana Kądzieli. Bohaterem będzie sarmata, ale wyzysk chłopów przez szlachtę – jak sugeruje pierwszy teaser – będzie kluczowym tematem.
"Jest rok 1670. Jan, głowa szlacheckiej rodziny i właściciel (mniejszej) połowy wsi Adamczycha, marzy o zapisaniu się na kartach historii Polski – najpotężniejszego państwa na świecie. Pasmo jego życiowych sukcesów pozwala myśleć, że jest na dobrej drodze. W końcu wszystko, co ma, odziedziczył sam, a całą resztę osiągnął ciężką pracą własnych chłopów. Jego ambitne plany zakłóca jednak niełatwa codzienność właściciela ziemskiego..." – czytamy w oficjalnym opisie produkcji.
Ludowość spoziera na nas nie tylko z kart książek (dobrze ma się literacki nurt słowiański, a w 2020 r. sporo szumu narobiła "Ludowa historia Polski" Adama Leszczyńskiego, która opowiedziała o Polsce z perspektywy stanu wiejskiego), ale również okładek "Vogue", modowych wybiegów, muzyki i... gier wideo, których fascynuje nie tyle sama wieś, co polska kultura ludowa i słowiańskie wierzenia.
Tę fascynację widać od premiery "Wiedźmina 3: Dzikiego Gonu" polskiego studia CD Projekt.– Oczywiście Redzi (twórcy gry – red.) postawili w tej materii poprzeczkę niesamowicie wysoko, a drugiego tak dużego gracza, który w podobnym stopniu reprezentowałby słowiańskość na arenie międzynarodowej, ze świecą szukać. Oczywiście mamy takie tytuły jak choćby "Blacktail" polskiego studia Tha Parasight czy zapowiedziana na 2024 rok "Reka" niemieckiego Emberstorm Entertainment, jednak nie da się ich wprost podpiąć pod ten sam kaliber co adaptacja prozy Sapkowskiego – tłumaczy Zuzanna Tomaszewicz, redaktorka Działu Kultura i ekspertka świata gier.
– W natłoku gier inspirowanych mitologią nordycką tytuły otwierające się na wierzenia Słowian są traktowane jak powiew świeżości. Jedni lepiej oddają ich ducha (zwłaszcza, gdy gry tworzą osoby z państw Europy Centralnej i Wschodniej), drudzy nieco mniej (i tu mowa o tych, którzy ze słowiańskością mają niewiele wspólnego). Niemniej nikogo nie powinny dziwić pogłoski, iż w kolejnym "God of War" Kratos zmierzy się ze Świętowitem i innym znanymi nam bóstwami – dodaje. Czyli ludowość ma się dobrze, ale czy to już powrót chłopomanii?
Wraca chłopomania? I tak, i nie
Chłopomania (inaczej ludomania) to artystyczny i kulturowy nurt, który świecił triumfy w okresie Młodej Polski w drugiej połowie XIX wieku. Był reakcją na dominujący wcześniej romantyzm: zmęczeni miejskim życiem, marazmem, dekadentyzmem i kulturową degrengoladą ludzie zaczęli szukać inspiracji w życiu chłopów. Byli zachwyceni prostym kulturą ludową i wiejskim życiem, w którym upatrywali źródło szczęścia, zdrowia i polskości.
Artyści i pisarze tworzyli dzieła, które opisywały wiejskie krajobrazy, życie mieszkańców, tradycje i folklor. Podkreślali prostotę, autentyczność i siłę charakteru wiejskich ludzi, wśród których szukali... materiału na żony, jak Stanisław Wyspiański czy Lucjan Rydel. To zresztą ślub tego ostatniego z Jadwigą Mikołajczykówną Wyspiański opisał w "Weselu", sztandarowym przykładzie chłopomanii.
Zafascynowani wsią mieszkańcy miast zakładali ludowe stroje i przeprowadzali się na wieś, a malarze uwieczniali na płótnach prowincję i naturę, jak Włodzimierz Przerwa-Tetmajer czy Józef Chełmoński. Tyle że chłopomania była... pusta i dziś ma znaczenie pejoratywne. Mieszczuchy fascynowali się wsią i idealizowali ją, nie mając pojęcia o trudach chłopskiego życia.
Fascynacja ludowością bez wątpienia powraca współcześnie, ale czy to już chłopomania? Za wcześnie by stwierdzić, ale nawet jeśli to jest to zupełnie inny zachwyt niż ten w Młodej Polsce. Na pewno znowu duże znaczenie mają tu nostalgia i idealizacja, ale ta nowa fascynacja nie jest tak powierzchowna, na co wskazuje chociażby książka "Chłopki" Koanny Kuciel-Frydryszak i obecna wszędzie narracja o wyzysku chłopów oraz trudach wiejskiego życia. Oddajemy głos naszym przodkom, ludziom uciśnionym i pomijanym, których wcześniej ignorowano.
Z jednej strony fascynacja wsią i naturą to powrót do źródeł dla zmęczonych sytuacją polityczną i społeczną ludzi, co miało miejsce właśnie w XIX wieku. To samo dzieje się dziś i to nie tylko w kulturze: po pandemii coraz więcej ludzi ucieka na przedmieścia lub wieś. Marzą o kawałku ziemi, w której mogą sadzić własne warzywa, chcą piec własny chleb. Ucieczka do natury i prostego życia kusi w dobie inflacji i miejskiego przebodźcowania.
Z drugiej, mamy już dosyć narracji o "Wielkiej Polsce Szlacheckiej" i Polsce Chrystusie Narodów. Nie chcemy już słuchać o bogatych panach, właścicielach ziemskich i fabrykantach, mamy dość historii opowiadanej z perspektywy wyższych klas i mężczyzn. Naszedł czas chłopów, naszych przodków.
Autorka 'Służących do wszystkiego' wraca do tematu wiejskich kobiet, ale tym razem to opowieść zza drugiej strony drzwi chłopskiej chałupy. Podczas gdy Maryśki i Kaśki wyruszają do miast, by usługiwać w pańskich domach, na wsiach zostają ich siostry i matki: harujące od świtu do nocy gospodynie, folwarczne wyrobnice, mamki, dziewki pracujące w bogatszych gospodarstwach. Marzące o własnym łóżku, butach, szkole i o zostaniu panią. Modlące się o posag, byle "nie wyjść za dziada" i nie zostać wydane za morgi. Dzielące na czworo zapałki, by wyżywić rodzinę. Często analfabetki, bo "babom szkoły nie potrzeba". Nasze babki i prababki.
"Chłopki. Opowieść o naszych babkach" Joanna Kuciel-Frydryszak