Media wsadziły mnie do więzienia i media mnie z niego wyciągnęły – powiedział w programie "Bliżej" Jana Pospieszalskiego Piotr "Staruch" Staruchowicz, lider kibiców Legii Warszawa. Jak twierdzi, w czasie pobytu w więzieniu był bity przez policjantów i antyterrorystów.
Piotr Staruchowicz ostatnie osiem miesięcy spędził za kratkami – jest oskarżony o handel narkotykami. Sąd uznał jednak, że nie ma obawy matactwa i na początku lutego uchylił tymczasowy areszt dla lidera kibiców Legii. W pierwszym wywiadzie po wyjściu z więzienia "Staruch" opowiadał m.in. o tym, jak był traktowany przez policjantów i antyterrorystów.
– Przyjechało po mnie wielu policjantów. Przyszli jak po bin Ladena. Zaraz po zatrzymaniu zaczęli mnie bić. Bili mnie w radiowozie i na komendzie. Wezwano też antyterrorystów, którym wydano polecenie, aby mnie pobić – wspominał, goszcząc w czwartkowym programie "Bliżej" Jana Pospieszalskiego. Jak stwierdził, zgłosił nawet popełnienie przestępstwa przez funkcjonariuszy, ale sprawa po dwóch miesiącach została umorzona. – Nadal nie możemy się dowiedzieć dlaczego – powiedziała obecna w studiu Violetta Krasnowska, dziennikarka "Newsweeka".
"Staruch" bronił też prawa kibiców do manifestowania swoich poglądów politycznych. – Jeśli my na trybunach nie wpoimy tym młodym chłopakom pewnych wartości, patriotyzmu, pamięci o bohaterach przeszłości, to wszystko zginie – powiedział.
Zdaniem Staruchowicza w jego sprawie sporą rolę odegrały i wciąż odgrywają media. – Mam wewnętrzne poczucie, że media wsadziły mnie do więzienia, media mnie z niego wyciągnęły. Myślę, że sąd, pod wpływem tych wszystkich artykułów, które się ukazywały, materiałów, które pojawiały się, między innymi w pańskim programie, ktoś zdecydował się wreszcie sięgnąć do tych akt i zobaczyć, co w nich tak naprawdę jest. Po ośmiu miesiącach zaowocowało to tym, że udało mi się wyjść na wolność – stwierdził gość Jana Pospieszalskiego.
Postępowanie organów ścigania w sprawie "Starucha" krytykowali nawet politycy rządzącej Platformy Obywatelskiej. Poseł Andrzej Halicki mówił, że w tym przypadku mieliśmy do czynienia z powrotem metod stosowanych za czasów IV Rzeczpospolitej. Zdziwiony długotrwałym aresztem dla Staruchowicza był też prezydencki minister Tomasz Nałęcz.