Trwa kryzys w polskim wojsku. Gen. Waldemar Skrzypczak twierdzi, iż "dymisje generałów Andrzejczaka i Piotrowskiego uruchomią lawinę". Z wojska mieli odejść też kolejni wysoko postawieni oficerowi, o czym informował lider PO Donald Tusk. Dowództwo Operacyjne temu zaprzecza.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Przypomnijmy: na cztery dni przed wyborami Donald Tusk spotkał się z mieszkańcami Ełku na Mazurach. Lider PO przypomniał też swoją wypowiedź na temat tego, że otrzymał informacje, iż ze swoich stanowisk odeszli nie tylko generałowie Rajmund Andrzejczak i Tomasz Piotrowski, ale zrezygnowało więcej oficerów wojskowych i dziesięciu kolejnych złożyło dymisję.
Tusk o sytuacji w polskim wojsku
– I jak zareagowała na to pisowska władza, Morawiecki, jakiś tam rzecznik prasowy i urzędnicy odpowiedzialni za informacje dotyczącą wojska? "Nieprawda, fake news, Tusk kłamie, Tusk jakąś inscenizację dziwną robi". Morawiecki wiódł prym w tym krzyku, w tym wrzasku, że to nieprawda – powiedział.
Wskazał też, że jednak były dowódca sił lądowych, postać znana, gen. Waldemar Skrzypczak powiedział dzisiaj do was wszystkich, że obawia się, że te dymisje są wynikiem tego, że ci, którzy dzisiaj rezygnują, nie chcą uczestniczyć w planach użycia wojska przeciwko własnemu narodowi. Na wypadek, gdyby tej władzy się nie powiodło w wyborach. Gen. Skrzypczak powiedział wprost: "Wygląda mi to trochę tak, jak w grudniu 1970 roku i jak w stanie wojennym" – dodał szef PO.
Gen. Skrzypczak: Dymisje generałów uruchomią lawinę kolejnych dymisji
Generał Skrzypczak na ten temat mówił także w rozmowie z Wirtualną Polską. – To będzie lawina. Dymisje generałów Andrzejczaka i Piotrowskiego uruchomią lawinę kolejnych dymisji – stwierdził.
I podkreślił: – Za dowódcami pójdą inni. Moim zdaniem to wyraz głębokiego niezadowolenia i braku zgody na sytuację. Mogę tylko podejrzewać, jakie były te przyczyny.
Nasza redakcja zapytała Roberta Pszczela – dyplomatę, który był członkiem polskiego zespołu międzyresortowego ds. akcesji Polski do NATO, rzecznikiem prasowym NATO, a także Dyrektorem Biura Informacyjnego NATO w Moskwie, czy NATO widzi to całe zamieszanie wokół polskiej armii.
– NATO nie działa w próżni. To organizacja międzyrządowa, która koncentruje się i śledzi wszystko, co dotyczy kwestii bezpieczeństwa i polityki obronnej. Wszyscy są świadomi tego, co dzieje się w przestrzeni publicznej – stwierdził.
I dodał: – Pojawiają się pytania, dlaczego NATO nie chce tego komentować. To jest logiczne. Przepracowałem 11 lat w biurze prasowym NATO. Mamy 31 krajów członkowskich, a wkrótce 32. Gdyby oficjalni przedstawiciele Sojuszu zajmowali się w taki czy inny sposób komentowaniem decyzji personalnych, czy wydarzeń w krajach członkowskich, to nic dobrego by z tego nie wyszło i nic innego by nie robili.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.