Wrócił, aby zmierzyć się z raczkującym w wadze ciężkiej Tomaszem Adamkiem. Wrócił ponownie, aby po dekadzie doprowadzić do starcia z Przemysławem Saletą. Oba pojedynki przegrał jednak z kretesem. Co dalej z Andrzejem Gołotą? Wyjścia są tylko dwa: albo definitywny koniec kariery, albo walka z Riddickiem Bowe w… wrestlingu.
Dla Polsatu organizacja dwóch ostatnich walk Gołoty była świetnym interesem. Andrzej powracający po jednorundowym starciu z Rayem Austinem, kiedy walkę uniemożliwiła Polakowi kontuzja ręki, miał stawić czoła Tomaszowi Adamkowi, który dopiero raczkował w wadze ciężkiej. Dawny mistrz kontra nowy pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej – Adamek wszakże o takiej drodze kariery mówił głośno i otwarcie. Skończyło się szybko – nokaut techniczny w 5 rundzie.
Tym razem Andrzej miał się zrehabilitować. Poza tym dodatkowego smaczku walce dodawał fakt, że starcie Gołota – Saleta miało się już odbyć dwukrotnie. W 2000 roku, mimo podpisanej umowy, Andrzej w ostatniej chwili zdecydował się walczyć za 3 miliony dolarów z Mikem Tysonem, natomiast pięć lat później od Salety bardziej atrakcyjną opcją okazała się walka o pas mistrzowski WBO z Lamonem Brewsterem. Tym razem udało się w końcu doprowadzić do starcia i po latach miała zostać wyjaśniona zagadka: kto jest lepszy? Gołota czy Saleta? Wynik już znamy: szósta runda, Andrzej na deskach.
Jaki może być trzeci pretekst do walki Andrzeja z innym, polskim bokserem? Wątpliwe, żeby na rewanż zgodził się Adamek, czynny bokser, jeżeli Gołotę pokonał właśnie od dawna nietrenujący na serio Saleta – dziś bardziej celebryta, niż sportowiec, dodatkowo z jedną nerką. Były trener Gołoty z czasów jego startów w barwach warszawskiej Legii Wiesław Rudkowski mówił nam: „To jest marzenie Andrzeja – rewanż z Adamkiem”. Szanse na tę walkę są dziś jednak minimalne.
Sam Saleta zapowiedział natomiast, że definitywnie kończy karierę. Kto mógłby być więc ewentualnym rywalem Gołoty? Według Dariusza Michalczewskiego… każdy. – Andrzeja pokonałby dziś i Szpilka, i Wach, a może nawet Albert Sosonowski – mówi naTemat.pl wieloletni czempion wagi półciężkiej. Bardzo wątpliwe jednak, aby z którymkolwiek z wymienionych chciał walczyć Gołota, a także, że jakakolwiek telewizja podjęłaby się zorganizowania takiej gali.
Czytaj także:Wiesław Rudkowski, były trener Andrzeja Gołoty: Andrew powinien natychmiast zakończyć karierę. Po co mu walka z Saletą?
Jeżeli więc nie Adamek, Saleta, ani żaden z młodszych, polskich bokserów, to może… Riddick Bowe!? To z nim Andrzej miał zmierzyć się w formule wrestling, zanim pojawiła się idea walki z Saletą. Jak w oficjalnym komunikacje poinformowała federacja Rivarly Chamionship Wrestling, która miała zorganizować to starcie, do walki nie doszło przez kontuzję barku Amerykanina. Może jednak promotorzy z RCW jeszcze raz zechcą zrobić galę „Unfinished business”, czyli „Wyrównanie rachunków”, która miała odbyć się w łódzkiej Atlas Arenie?
Trzecie starcie Gołoty i Bowe’a z pewnością nie przypominałoby bitwy, jaką obaj panowie stoczyli 17 lat temu najpierw w Madison Square Garden, a następnie w Atlantic City. Bowe w rozmowie z Newsweekem twierdził: „Zależy mi na wyrównaniu rachunków z Gołotą”. Do walki pozytywnie nastawiony był także Polak. Czy więc już niedługo, po niemalże dwóch dekadach, wznowiona zostanie saga walk dwóch ex-gladiatorów?
Najprawdopodobniej więc Andrzej Gołota zakończy swoją bokserską karierę. W rozmowach z dziennikarzami po walce nie był ani zdenerwowany, ani załamany, ale… wyglądał na kogoś, komu było głupio. Uśmiechał się, próbował żartować, do wszystkiego podszedł na luzie. W środku na pewno kipiała z niego ambicja, ale organizm dał wyraźny sygnał: „Andrzej, to już koniec boksowania”. Czy tym razem Gołota się posłucha?