Twórcy lewicy w Polsce, którzy po Okrągłym Stole pracowali, by zdjąć z niej odium "komunistów" i "PZPR-owców", dziś stanęli po dwóch stronach barykady. "Szorstka przyjaźń" między Leszkiem Millerem a Aleksandrem Kwaśniewskim była słynna, gdy rządziło SLD. Jednak w porównaniu z tym, co obserwujemy teraz, "szorstka przyjaźń" to były czasy spokoju i zgody.
"Związek towarzysko-biznesowy" – powiedział o wspólnym projekcie Janusza Palikota i Aleksandra KwaśniewskiegoLeszek Miller w TVN24. "Mamy więc trzech milionerów, których celem jest raczej projekt biznesowy, a nie poważna partia polityczna, która miałaby zająć się rozwiązywaniem problemów Polaków" – stwierdził w "Super Expressie" lider SLD. Jednak niechęć między tymi dwoma politykami nie pojawiła się w 2013 roku.
Nie pojawiła się też w 2003 roku, kiedy to na wspólnej konferencji Leszek Miller określił swoją relację z Kwaśniewskim właśnie jako szorstką przyjaźń. Wtedy już konfliktu między politykami nie dało się ukryć. Jednak nieporozumienia między nimi zaczęły narastać już po złamaniu porozumień Okrągłego Stołu i odsunięciu komunistów od władzy. PZPR została zastąpiona przez Socjaldemokrację RP, którą niepodzielnie rządzili Kwaśniewski (jako przewodniczący) i Miller (jako sekretarz generalny).
Początki w PZPR
Znali się jednak już od lat 70., pod koniec istnienia PRL należeli już do ścisłej wierchuszki politycznej. Politycy przez wiele lat mieszkali nawet niedaleko siebie. "Kontakty naszych rodzin były bardzo żywe. Wpadaliśmy do siebie na wódeczkę od czasu do czasu" – mówił Miller. Opowiadał, że opiekował się czasem małą Olą Kwaśniewską. Choć pochodzili z różnych środowisk, ich drogi zeszły się we władzach PZPR, gdzie stanowili młodą frakcję.
W 1990 roku zaczęli się jednak różnić o strategię polityczną ich obozu. Jak opowiada Leszek Miller w wywiadzie-rzece "Anatomia siły", Kwaśniewski chciał zbratać się z obozem postsolidarnościowym i dzięki temu zakończyć izolację postkomunistów. Miller z kolei był przekonany, że izolacja skończy się, gdy tylko lewica zdobędzie dobry wynik w wyborach. Jednak wtedy jeszcze – jak mówi Robertowi Krasowskiemu Miller – podział zadań był jasny: przewodniczący reprezentuje partię na zewnątrz, sekretarz zajmuje się strukturami.
Pierwsze rządy lewicy
Jeszcze podczas pierwszych rządów lewicy Kwaśniewski i Miller wiedzieli, że jadą na jednym wózku. Leszek Miller dzięki poparciu Kwaśniewskiego wszedł do rządu i został ministrem pracy, pomimo że wciąż ciągnęły się za nim problemy "pożyczki moskiewskiej". Miller jest przekonany, że ówczesny szef partii chciał mu pomóc i dać możliwość wykazania się w rządzie. Później Miller odwdzięczył się, zapewniając Kwaśniewskiemu wsparcie sprawnego aparatu partyjnego w kampanii prezydenckiej.
Już wtedy między panami było napięcie, ale potrafili jeszcze przedłożyć racjonalne interesy nad emocje. Problemy zaczęły się nawarstwiać dopiero, gdy Kwaśniewski wprowadził się do Pałacu Prezydenckiego. Sporym zgrzytem było ustalenie daty wyborów samorządowych w 1998 roku wbrew interesom SLD, a po myśli AWS. Wtedy zaczął się tworzyć mur. Z wypowiedzi Millera wynika, że SLD traktował prezydenta jak oddzielny byt polityczny.
Gdy koalicję wyborczą Sojusz Lewicy Demokratycznej przekształcano w jednolitą partię, mającą dać Millerowi fotel premiera, przekupiono Kwaśniewskiego, by nie przeszkadzał. "[Zaoferowaliśmy] sprawną partię i taki sam mechanizm wyborczy, na który będzie mógł liczyć w 2000 roku" – relacjonuje Miller w "Anatomii siły". To jednak drobnostki w porównaniu z prawdziwym zderzeniem ambicji, interesów i charakterów podczas drugich rządów lewicy.
Premier Miller i Prezydent Kwaśniewski
Wygrane przez SLD-UP wybory parlamentarne w 2001 roku, kiedy lewica powróciła do pełni władzy, to początek budowania muru, którego później już nie udało się zburzyć. Silna pozycja lidera SLD coraz bardziej uwierała Aleksandra Kwaśniewskiego. Lider SLD miał coraz poważniejsze problemy, a wzajemne ambicje coraz częściej stawały na przeszkodzie wspólnych interesów. Kwaśniewski nie szczędził uszczypliwości Millerowi i jego rządowi, a przedstawiciele mediów pytali o konflikt.
To w 2003 roku padły słowa o "szorstkiej męskiej przyjaźni, jaka miała panować między politykami. Dziesięć lat później, w rozmowie z Robertem Krasowskim Miller powie: "Po wszystkich własnych doświadczeniach poważyłbym się na takie stwierdzenie: w polityce nie ma przyjaźni, są interesy. […] Dopóki nie staliśmy na czele państwa, zdarzały się okresy trudne, ale zawsze wspomnienia z przeszłości okazywały się ważniejsze i łagodziły napięcia. Kiedy zostałem premierem, zaczęło się to zmieniać".
Z czasem Miller poczuł się na tyle silny, że przestał traktować prezydenta poważnie, a w Kwaśniewskim zaczęła się rodzić frustracja. O sobie dało znać ego uczestników sporu, jak w przypadku groteskowej i małostkowej wojny o to, kto ma podpisać traktat akcesyjny do UE i przewodzić delegacji na uroczystość przyjęcia nas do Wspólnoty. Jednak to był już czas upadku Millera, który zrezygnował z teki premiera dzień po wstąpieniu Polski do UE. Przewodniczącym SLD był już Krzysztof Janik, a Aleksander Kwaśniewski – pomimo alkoholowych ekscesów – cieszył się dużą popularnością.
Zgoda?
Miller coraz bardziej popadał w polityczny niebyt, a Kwaśniewski wykładał na zagranicznych uczelniach i zajmował się doradztwem. Do polskiej polityki wrócił w 2007 roku, by poprowadzić w wyborach Lewicę i Demokratów. Miller nie dostał miejsca na liście i odszedł z SLD. Przygarnęła go Samoobrona, ale Miller wylądował poza parlamentem. Do partii, którą zakładał, wrócił dopiero w 2010 roku, kiedy Wojciecha Olejniczaka zastąpił Grzegorz Napieralski. Po klęsce eksperymentu "młodzi u władzy" i słabym wyniku w wyborach w 2011 roku, do władzy znowu doszła stara gwardia.
Leszek Miller znowu został posłem, ale nie startował ze swojego okręgu w Łodzi, ale z Gdyni. W kampanii wyborczej poparł go Aleksander Kwaśniewski. Wydaje się, że "szorstka przyjaźń" nieco złagodniała, a panowie zawarli zgodę. Jednak w 2013 roku, kiedy Miller był już znowu przewodniczącym SLD, a w grę weszła poważna polityka, stare urazy odżyły.