Z informacji przekazywanych przez zagraniczne media wynika, że w akcie zgonu Matthew Perry'ego podano udar niedokrwienny mózgu, jako oficjalną przyczynę śmierci. Zdaniem Mai Herman aktor miał zmagać się jednak z innymi problemami, o czym poinformowała we wpisie na swoim profilu. "Wiedziałam, że jego życie skończy się tragicznie i raczej szybciej niż później" - oceniłą znana polska psychiatrka.
Reklama.
Reklama.
Nie jest żadną tajemnicą, że Matthew Perry borykał się z uzależnieniami. Jego problemem był alkohol, narkotyki oraz leki. Aktor miał przejść kilkanaście odwyków, a w jednym z wywiadów dla magazynu "People" powiedział, że dziennie brał 55 tabletek dziennie opioidowego leku Vicodin.
Maja Herman komentuje śmierć Matthew Perry'ego
O jego śmierci napisała na swoim profilu na TwitterzeMaja Herman, psychiatrka i psychoterapeutka, prezeska Polskiego Towarzystwa Mediów Medycznych. Przypomniała przy okazji, że już wcześniej informowała o dramatycznej sytuacji aktora.
"Zmarł. Po przeczytaniu jego autobiografi w styczniu, wiedziałam (nawet o tym pisałam post), że jego życie skończy się tragicznie i raczej szybciej niż później" – czytamy.
"Uzależnienie z jakim się zmagał, było dramatyczne. Dlatego zawsze będę walczyć z każdym kto będzie pieprzył, że w uzależnieniu wystarczy się starać. I będę walczyć zawsze z każdą promocją i zachęcaniem w reklamach do nadużywania substancji psychoaktywnych (w tym marihuany), alkoholu (w tym piwa)" – dodała i mocno zaakcentowała:
Od czego uzależniony był Matthew Perry, odtwórca roli Chandlera z "Przyjaciół"
Przez lata swojego życia Perry był uzależniony między innymi od alkoholu, po który sięgał już jako 13-latek. Alkoholikiem był już w wieku 24 lat, kiedy to trafił na plan "Przyjaciół". W swoim życiu miał przejść ok. 6000 spotkań AA.
Po drodze uzależnień było więcej, w tym narkotyki i leki na bazie opioidów. To właśnie te ostatnie miały doprowadzić go do dramatycznego stanu i przełomu, który nastąpił w jego życiu.
"Lekarze powiedzieli mojej rodzinie, że mam 2 proc. szans na przeżycie. Naprawdę byłem bliski kresu" – powiedział w 2022 r. Matthew Perry. Skomentował tym swój stan zdrowia i dramatyczny incydent, do którego doszło u niego w 2018 roku. U Perrego doszło wówczas do pęknięcia okrężnicy. Miało to być spowodowane właśnie nadużywaniem leków opioidowych.
"Podłączono mnie do urządzenia zwanego ECMO, które wykonuje wszystkie czynności związane z oddychaniem za serce i płuca. Nikt tego nie przeżywa" – powiedział w wywiadzie dla "People" Perry. Jak dodał, lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej, w której utrzymywany był przez dwa tygodnie.
Po pięciomiesięcznym pobycie w szpitalu wyszedł, ale założono mu worek kolostomijny, który miał nosić do końca życia, jeśli kiedykolwiek wróciłby do nałogów.
"14 blizn na moim brzuchu przypomina mi o demonach, które pokonałem" – powiedział, odnosząc się do kilkunastu operacji, których u niego dokonano.
Pod koniec życia Perry miał być czysty, ale nigdy nie powiedział od jak długiego czasu. Spisanie swojej historii w formie wydanej biografii miało być jednak dowodem na to, że pokonał problem.
"Musiałem poczekać, aż będę całkiem bezpiecznie trzeźwy – i z dala od aktywnej choroby alkoholizmu i uzależnienia – aby to wszystko spisać. A najważniejsze było to, że byłem pewien, że to pomoże ludziom".
Aktor, który zdobył ogromną rozpoznawalność dzięki roli Chandlera Binga w serialu komediowym "Przyjaciele", zmarł w wieku 54 lat. Perry został znaleziony martwy w swoim domu w Los Angeles. Oficjalnie nie została podana przyczyna jego śmierci.
I pieprzenie, że to każdego wybór i zakaz reklamy jest głupi, przypominam, że reklama to socjotechnika mającą na was oddziaływać i sprawiać, że pragniecie tego co jest przedmiotem reklamy.
Maja Herman
Psychiatrka, Prezeska Polskiego Towarzystwa Mediów Medycznych