Nie chodzi o rzucanie się na główkę do pustego basenu. Nie chodzi o złośliwość ani okrucieństwo. Nie chodzi też wreszcie o wywyższanie się czy obrażanie osób o innych poglądach. Jednak zmiana, której tak tłumnie przy urnach domagały się wyborczynie i wyborcy, zwłaszcza kobiety i młodzi, nie może zostać zredukowana do ciepłej wody w kranie. Ludzie oczekują odwagi – rozumnej, stanowczej i przekuwanej w działanie tak szybko, jak to możliwe. Polski europejskiej.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Andrzej Duda, dumny prezydent nie wszystkich Polaków, który udaje, że nie wie, że 248 to więcej niż 194, zafundował Polsce czas zawieszenia. Po historycznych wyborach z prawie 75 proc. frekwencją, w których zwolennicy demokratycznej opozycji zdecydowali o odsunięciu PiS od władzy, głowa państwa dała partyjnym kolegom niemal miesiąc na to, by mogli po sobie posprzątać: biura, dokumenty i te miliony złotych, na których rząd Prawa i Sprawiedliwości jeszcze zdąży położyć rękę.
Krążą na przykład nieoficjalne doniesienia o tym, że rzutem na taśmę PiS chce sobie teraz przywłaszczyć kupioną przez Orlen Polskę Press i już oficjalnie zrobić z niej wydawnictwo partyjne. Czas jest dla PiS na wagę złota i Duda go zapewnił.
Polityka odwagi
Tymczasem osoby, które swoimi głosami wsparły demokratyczną opozycję, zaczynają się niecierpliwić, a PiS nie waha się grać na tym sentymencie, rozliczając konkurentów z realizacji obietnic wyborczych, choć to nadal on – PiS – rządzi. Osiem lat temu byłoby to uznane za zapierającą dech polityczną hipokryzję, dziś to zwykły wtorek w państwie, na którego czele bez żadnego trybu wciąż stoi Jarosław Kaczyński.
Tym ważniejsze jest, by – gdy PiS wreszcie puści się biurek, stołków i klamek – nowa władza zabrała się z energią i kreatywnością za realizację haseł, z którymi szła do wyborów.
Przede wszystkim zaś, jeśli marzy o następnych wygranych, powinna robić swoje nie truchlejąc od krzyków układu, który przez ostatnie 8 lat zbudował w Polsce prezes PiS. Ale nie tylko o układ chodzi. Rządzący, którzy obiecywali europejskie standardy w wielu dziedzinach życia społecznego, nie mogą się cofać z powodu szturmów różańcowych czy niezadowolenia części elektoratu PiS.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mówiłam o tym podczas wieczoru wyborczego, ale powiem jeszcze raz: wyborców Prawa i Sprawiedliwości należy szanować, a polityków partii powinien rozliczyć niezależny wymiar sprawiedliwości. Jednak szacunek do zwolenników PiS nie oznacza, że z uwagi na ich urażone uczucia należy – na przykład – nie odczarnkizować szkoły czy nie uznać prawa Polaków LGBT do równości małżeńskiej. Albo zrobić to na pół gwizdka, a potem nazwać kompromisem. To już nie przejdzie. Nie po ostatnich ośmiu latach.
Szacunek i stanowczość
Ponownie podkreślę: nie chodzi o robienie komuś na złość, a tym bardziej upokarzanie go. Tworzenie tego typu zadr jest nie tylko nierozumne, ale i przeciwskuteczne. Należy jednak – dla swoich wyborczyń i wyborców – bez mrugnięcia okiem przetrzymać burzę i napór, które początkowo wywoła na przykład skończenie z nielegalnymi pushbackami na granicy czy możliwość formalizacji związku pary tej samej płci.
Zblatowani z PiS biskupi, księża i funkcjonariusze medialni będą krzyczeć z każdego powodu i bez powodu. Natomiast wyborcy PiS sami wkrótce przekonają się, że świat się nie skończy, gdy migranci zamiast śmierci na bagnach dostaną prawa człowieka, a dwie kobiety lub dwaj mężczyźni, którzy się kochają, będą mogli wziąć ślub. Zwłaszcza że na części zmian, z którymi szła do wyborów opozycja, skorzystają – otwarcie lub po cichu – także zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości.