Kiedyś mistrzem politycznej zemsty był Józef Stalin. Teraz w czasach czarnego PR'u na miano największych mścicieli polskiej polityki zasługują Donald Tusk i Jarosław Kaczyński. Ostatnio, choć w mało eleganckim stylu, spróbował dołączyć do nich Leszek Miller.
Zdjęcia z incydentu Aleksandra Kwaśniewskiego w Charkowie, które trafiły do mediów, były tymi najmniej drastycznym – stwierdził w wywiadzie-rzece "Anatomia władzy" Leszek Miller. Ujawnił też, że robił wszystko, by w ogóle nie dopuścić do ich publikacji: "Uważaliśmy, że w powietrzu wisi olbrzymi skandal i że państwo polskie dozna uszczerbku. Uważałem, że to jest potrzebne, bo chodziło o autorytet głowy państwa".
Charkowem w prezydenta
To oczywiście nie przypadek, że akurat w tym momencie szef SLD przypomniał sobie i innym o pamiętnej wizycie byłego prezydenta na Ukrainę. Chwilę wcześniej Kwaśniewski ogłosił przecież, że wspólnie z Januszem Palikotem będzie budował listę wyborczą do Parlamentu Europejskiego, co oznaczało wyautowanie Millera z rozgrywki na lewicy.
Trudno nie ulec więc wrażeniu, że wrzutka z Charkowem po 14 latach od tamtych wydarzeń jest niczym innym jak zemstą w najczystszym tego słowa znaczeniu. "Skandaliczne zachowanie prezydenta mogli zobaczyć wszyscy, ale jak mówi Miller - to jeszcze mało, on widział więcej. Jednak milczał. Teraz dopiero się zwierza, kiedy Aleksander Kwaśniewski odrzucił jego rękę i nie chce kandydować do europarlamentu razem z Leszkiem Millerem" – dziwi się w felietonie dla piątkowej "Wyborczej" Monika Olejnik.
Dr Wojciech Jabłoński, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, jest podobnego zdania. W rozmowie z naTemat nazywa wypowiedź Millera o Kwaśniewskim "jęczeniem" i zaznacza, że przypomnienie o Charkowie może być przygrywką do innych chwytów, które mieszczą się w definicji politycznej zemsty.
– To mogłaby być konsekwentna polityka czarnego PR, która sprawiłaby, że pojawiłoby się mnóstwo artykułów ze szczegółami wizyty prezydenta na Ukrainie, jakieś taśmy, które są przecież bardzo popularną metodą gnojenia innych polityków – podkreśla Jabłoński.
Emocje nad kalkulacją
To, co zobaczyliśmy przy okazji konfliktu na linii Miller-Kwaśniewski to tylko jeden z wielu odcieni zemsty polityków. W tym przypadku odwet polegał na emocjonalnej, może nie do końca przemyślanej, reakcji. – Politycznej kalkulacji tu nie ma. Miller nie zrobił tego, bo kieruje nim interes lewicy. Po prostu zdecydowała osobista niechęć. Myślę sobie, że bardzo często błędnie oceniamy działania polityków, bo nie dostrzegamy właśnie tego aspektu psychologicznego – komentuje dla naTemat europoseł Michał Kamiński, dawny spin doktor PiS.
Ciekawe, że dokładnie to samo zaprezentował niedawno Janusz Palikot. "Być może chce być zgwałcona", "To kur*****" – mówił, po tym jak Wanda Nowicka nie zrezygnowała ze stanowiska wicemarszałka Sejmu. Ostrym wypowiedziom towarzyszyła tajna instrukcja, w której uczono posłów Ruchu Palikota, jak atakować Nowicką.
– To był przykład reakcji mocno impulsywnej, w reakcji na zawód, jakiego Palikot doznał – zwraca uwagę dr Ewa Marciniak, psycholog polityki. – Współczesna polityka charakteryzuje się takim emocjonalnym i moralnym zabarwieniem. Stąd łatwa droga do posądzeń o to, że ktoś kieruje się chęcią odwetu.
Częściej polityczna zemsta ma jednak bardziej wyrafinowany charakter i polega na rozgrywkach wyzbytych z emocji. – Wielcy przywódcy, którzy potrafili dokonać realnej zemsty na swoich wrogach, często po latach wspominani byli jako najskuteczniejsi. Weźmy choćby Stalina, który nigdy nie zapominał innym pewnych niedociągnięć bądź tylko nietaktów. Jeśli chodzi o demokratycznych przywódców, oni funkcjonują w takiej samej rzeczywistości, tyle że "fizyczną" zemstę zastąpiła rywalizacja, wzajemne wycinanie, wyciąganie zębami politycznych ochłapów – tłumaczy dr Wojciech Jabłoński.
Mistrzowie zemsty
Kto jest największym mścicielem polskiej polityki? Moi rozmówcy nie mają wątpliwości – pierwsze miejsce dają Donaldowi Tuskowi, a drugie Jarosławowi Kaczyńskiemu. – Cala historia Platformy Obywatelskiej to jedna wielka zemsta. Było trzech tenorów, a został jeden, bo każda niezależność była traktowana jak zagrożenie – podkreśla politolog. – Tusk, na każdym współpracowniku, który mu podpadła, prędzej czy później wykonywał wyroki – dodaje Kamiński.
Płażyński, Olechowski, Piskorski, Gilowska, Rokita – to nazwiska osób, które padły ofiarą zemsty Tuska. Według Kamińskiego za kilka dni do tej listy trzeba będzie dopisać Jarosława Gowina. – Dzisiaj mam wrażenie, że Tusk bardzo nieracjonalnie, kierując się osobistym poczuciem zagrożenia, upokarza Gowina i całą frakcję konserwatywną– stwierdza europoseł.
Z Jarosławem Kaczyńskim sprawa jest bardziej skomplikowana. Tutaj motyw emocjonalny miesza się z tym politycznym. – Polityczna kariera braci Kaczyńskich polegała na zemście za to, że polityczni rywale nie chcieli z nimi współpracować i traktowali ich z góry – uważa dr Jabłoński.
Po katastrofie smoleńskiej, na co zwracali uwagę eksperci, celem prezesa PiS stało się zaś pomszczenie zmarłego prezydenta i zemsta na Donaldzie Tusku, którego Kaczyński wini za tragedię ze Smoleńska. – Stwierdzenia, że ktoś chce sięgnąć po władze, by się zemścić, są co prawda spekulacjami, ale konkretni politycy dają nam do tego powód – zaznacza dr Ewa Marciniak.
Politycznej kalkulacji tu nie ma. Miller nie zrobił tego, bo kieruje nim interes lewicy. Po prostu zdecydowała osobista niechęć. Myślę sobie, że bardzo często błędnie oceniamy działania polityków, bo nie dostrzegamy właśnie tego aspektu psychologicznego