Były prezydent Lech Wałęsa wywołał burzę komentarzy stwierdzeniem, że homoseksualiści powinni siedzieć w ostatnim rzędzie, a nawet za ścianą sali sejmowej. Wanda Nowicka wysyła go do "oślej ławki", dziennikarze zarzucają, że takie słowa nie przystoją laureatowi pokojowej nagrody Nobla i chrześcijaninowi, który powinien mieć otwarte serce.
Lech Wałęsa od dyskusji o konklawe i pontyfikacie Benedykta XVI potrafił gładko przejść do ostrego ataku na homoseksualistów. – Ja sobie nie życzę, żeby ta mniejszość, z którą się nie zgadzam – toleruję, rozumiem, nie mam pretensji – żeby ta mniejszość wychodziła na ulice i moje dzieci, moje wnuki bałamuciła – mówił w "Faktach po Faktach" na antenie TVN24. Zarzucił, że mniejszości chcą zdominować większość i odrzucić demokratyczne zasady. Wałęsa nie zgadza się też na próby wprowadzenia małżeństw jednopłciowych, choć nikt takich nie proponuje.
Były prezydent przekonywał, że będzie strzegł konserwatywnych wartości. – My musimy być sprawiedliwi, ale oni też muszą się przystosować do tego, że są mniejszością, a nie próbować wchodzić na najwyższe szczyty – stwierdził. – Jestem demokratą, ale w każdej dziedzinie, a nie żeby 1 procent wchodził mi na głowę, bo ja jestem większością – złościł się były prezydent. – To zgubi nas: Polskę, Europę i świat, jeśli będziemy mówić, że większość musi coś zrobić, bo jest większością – dodał.
Lech Wałęsa stwierdził też, że parady homoseksualistów powinny odbywać się na obrzeżach miast, a nie w centrach, bo to oddawałoby ich pozycję w społeczeństwie. Były prezydent zadeklarował też, że nie zagłosowałby za odwołaniem Wandy Nowickiej i powołaniem Anny Grodzkiej, bo ta druga reprezentuje zbyt małą część społeczeństwa. Pierwsze komentarze pojawiły się już w kilka chwili po umieszczeniu w serwisie internetowym TVN24 krótkiego klipu z rozmowy, która miała zostać wyemitowana kilka godzin później.
Sugerowano, że Lech Wałęsa przestanie być ulubieńcem salonów i przestanie być zapraszany na imprezy, za które kasuje nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Młody poseł Ruchu Palikota nazwał Wałęsę faszystą, i stwierdził, że dziś skończyła się jego legenda.
W "Piaskiem po oczach" słowa dawnego lidera "Solidarności" skomentował też John Godson, konserwatywny poseł Platformy Obywatelskiej. Choć próbował zrelatywizować słowa Wałęsy, przyznał, że na tak agresywne zachowanie nie ma w polityce miejsca. Radomir Szumełda, działacz PO z Gdańska i zadeklarowany gej zapewnił, że wciąż traktuje Wałęsę jako wielkiego bohatera, ale takie stwierdzenia nie służą dobrze jego wizerunkowi.
Sporo komentarzy pojawiło się też pod artykułem w naTemat, który opisał kontrowersyjną wypowiedź Lecha Wałęsy. Część czytelników poprzestała na wyrażeniu żalu i rozczarowania słowami byłego prezydenta, inni zarzucali mu, że upodabnia się do najbardziej skrajnych wypowiedzi posłów PiS. "Ksiądz Lemański przeprosił za księdza bioetyka. Kto przeprosi za Lecha Wałęsę? Może jego syn? Kiedy Wałęsa walczył o demokrację nie wykluczał z niej nikogo. Nie odtrącał homoseksualistów, złodziei, a nawet towarzyszy z PZPR, z którymi walczył. Kim Pan się stał Panie Prezydencie?" – pytał Krzysztof.
Wydaje się, że pełna emocji wypowiedź Lecha Wałęsy może mocno nadszarpnąć jego wizerunek i spowodować, że straci sympatię i szacunek, którymi cieszył się w ostatnich latach. Polacy zapomnieli jego prezydenturę, gdy raz po raz inspirował zmiany rządów i nie bał się mocno naciskać na posłów, czy kompromitująco niski wynik w wyborach z 2000 roku. Dla ludzi młodego pokolenia Wałęsa jest bohaterem, który odegrał wielką rolę w obaleniu socjalizmu. Słowa o homoseksualistach mogą to przyćmić.