Czy nowy rząd Donalda Tuska zainauguruje prace 13 grudnia? Tak sugestię zdaje się czynić sam lider Koalicji Obywatelskiej, który w mediach społecznościowych tę datę wskazał w kontekście "dobrego początku". W swoim stylu Donald Tusk nie omieszkał też wbić szpili prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"13 grudnia, czyli dzień św. Łucji. Święto słońca i światła. Fajna data na dobry początek. Niektórzy obchodzą, ją śpiąc do południa" – napisał w czwartek wieczorem lider KO Donald Tusk.
W sprawie możliwej daty utworzenia rządu Tuska głos zabrał już wcześniej Marszałek Sejmu Szymon Hołownia. – 15 grudnia to termin orientacyjny. Mam nadzieję, że to będzie wcześniej – stwierdził.
– Dzisiaj wychodzi na to, że jeżeli zostaną dochowane wszystkie terminy, moglibyśmy mieć rząd już nawet 11 lub 12 grudnia – dodał.
O co chodzi ze spaniem 13 grudnia do południa? To szpila wbita prezesowi PiS
Jak powszechnie wiadomo, Jarosław Kaczyński należał do grona tych, którzy w stanie wojennym nie byli zbyt mocno niepokojeni przez komunistyczny reżim. Sam w jednym z wywiadów opowiadał, jak 13 grudnia 1981 roku... smacznie spał do południa.
Dzisiejszy przywódca Prawa i Sprawiedliwości w dzień ogłoszenia "wojny Jaruzelskiego" nawet nie zorientował się, że za kraty trafiła większość opozycjonistów. Tymczasem jegoy brat Lech Kaczyński jako jeden z czołowych działaczy "Solidarności" w ośrodku w Strzeblinku internowany był od 13 grudnia 1981 aż do 15 października 1982 roku.
Co dokładnie Kaczyński robił 13 grudna 1981 roku?
Wracając jednak do prezesa PiS, to sam zabrał już nieraz głos w tej sprawie. "Nieświadomy niczego spałem długo" – tak Kaczyński napisał na przykład w swojej książce "Porozumienie przeciw monowładzy. Z dziejów PC".
"Obudziłem się więc w południe i poszedłem do kościoła w kompletnej nieświadomości" – to z kolei fragment innej publikacji "Odwrotna strona medalu", w której Kaczyński rozmawia z Teresą Bochwic.
Były premier wspominał w książkach, że o wprowadzeniu stanu wojennego dowiedział się dopiero, kiedy poszedł na mszę św. w kościele Stanisława Kostki w Warszawie. Stwierdził też, że do kościoła szedł boczną ulicą, więc nie widział żołnierzy.
Jarosław Kaczyński wyznał również, że dzień wcześniej, 12 grudnia 1981, długo rozmawiał ze swoim dawnym przyjacielem Waldemarem Danielewiczem, którego poznał podczas pracy w białostockiej filii Uniwersytetu Warszawskiego. Odwiedził też ciotkę mieszkającą na Saskiej Kępie i nad ranem wrócił do domu.
Zadzwonił do brata i... pół godziny po tej rozmowie Lech Kaczyński został internowany. – Rano słyszałem, jak mama rozmawia z tatą. Była zirytowana, bo nie działał telefon. Podejrzewała ojca o to, że nie zapłacił rachunku. U nas w domu rano nigdy nikt nie słuchał radia ani nie włączał telewizora, więc nic nie wiedzieliśmy – opowiadał lider Zjednoczonej Prawicy.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.