Leszek Miller.
Leszek Miller. fot. Karol Makurat/REPORTER
Reklama.

Leszek Miller nie ukrywa, że na działania (jeszcze) premiera Mateusza Morawieckiego patrzy ze smutkiem. Przypomnijmy: mimo że po wyborach w połowie października PiS stracił większość w Sejmie, a do tego przez ostatnich 8 lat konfrontacyjnej polityki pozbawił się zdolności koalicyjnych, premier Mateusz Morawiecki przyjął od prezydenta Andrzeja Dudy straceńczą misję utworzenia nowego rządu PiS.

Z arytmetyki sejmowej niezbicie wynika, że kolejny rząd PiS nie dostanie wotum zaufania, a wszystkie te machinacje tylko opóźnią nieuniknione: powstanie nowego rządu dotychczasowej opozycji, na czele którego stanie Donald Tusk. Czytelnym znakiem istnienia nowej większości – oprócz umowy koalicyjnej, którą zawarły Koalicja Obywatelska, Lewica i Trzecia Droga – jest wybór Szymona Hołowni na marszałka Sejmu. Kandydatka PiS Elżbieta Witek przepadła w głosowaniu.

Miller o Morawieckim: Marny teatrzyk

– Gdy obserwuję to, co robi premier Morawiecki, wpadam w przygnębienie. Odchodzący szef rządu szykuje nam marny teatrzyk. Teraz jeszcze okazuje się, że nawet nie jest w stanie sam go wyreżyserować, bo do stworzenia koncepcji tego chwilowego gabinetu przyznaje się Jarosław Kaczyński – mówi Leszek Miller.

Były premier rządu SLD-PSL-UP dodaje, że Morawiecki robi wszystko, by nie skończyć swoich rządów, choć w tej sytuacji jest to już tylko gra na zwłokę. – Sposób, w jaki Mateusz Morawiecki żegna się ze swoim stanowiskiem, jest dla niego upokarzający. Dziwię się, że się na to godzi – przyznaje Leszek Miller.

Europarlamentarzysta dodaje, że nie przemawia do niego wyjaśnienie, jakoby jeszcze urzędujący premier Morawiecki próbował tylko odwlec moment, gdy zostanie obwiniony za przegraną PiS w wyborach. – To za mała gratyfikacja. Morawiecki więcej by zyskał, gdyby ze stanowiskiem żegnał się z godnością – mówi szef rządu RP w latach 2001-2004.

Koniec i początek Morawieckiego na stanowisku premiera

A przecież – przypomina Miller – gdy Morawiecki zaczynał na stanowisku premiera, wiązano z nim duże nadzieje.

– PiS wymieniając Szydło na Morawieckiego liczył na to, że wykształcony menedżer skruszy lody między rządem a Unią Europejską. Miał nadać nowe tempo i styl radzie ministrów. Szybko okazało się, że nie tylko nie osiągnął tych celów, ale wręcz przeciwnie, sytuacja nadal się pogarsza. Początkowe nadzieje szybko się rozwiały – ocenia rozmówca naTemat.

Leszek Miller wskazuje, że nie trzeba było długo czekać, by nowy szef rządu PiS dał się poznać ze złej strony. – Z nazwiskiem Morawieckiego nierozerwalnie związały się takie cechy, jak skłonność do bezczelnych kłamstw i całkowity brak kręgosłupa, spełnianie wszelkich, nawet najbardziej absurdalnych żądań pryncypała – mówi europoseł.

Miller: Morawiecki chce wrócić jak Tusk

Były premier ocenia, że kończący urzędowanie szef rządu nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w polskim życiu publicznym. – Morawiecki jest za młody, by kończyć karierę polityczną. Finansowo osiągnął wszystko, co mógł osiągnąć. Jest majętnym człowiekiem, nie musi biegać po przedpokojach, o nic się prosić. Dla niego polityka jest wymarzonym zawodem – przekonuje Leszek Miller.

– Morawiecki ma teraz jeden cel: chce wrócić jak Tusk. Jeszcze nie rozsiadł się w ławach opozycji, a już marzy o tym, by ponownie zostać szefem rady ministrów – przewiduje rozmówca naTemat.

logo

Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek

Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.

Leszek Miller tłumaczy, że to stanowisko – jako wiążące się z większą sprawczością – jest nawet częściej obiektem politycznych marzeń niż Pałac Prezydencki. Dlatego, jak mówi, "powinno być cenione w sposób szczególny". Tymczasem kończący urzędowanie szef rządu PiS poszedł w przeciwnym kierunku. – Morawiecki oblał stanowisko premiera cuchnącą cieczą i je podeptał – mówi Leszek Miller.

Rozmówca naTemat podkreśla jednak, że taka ocena sytuacji kompletnie nie pokrywa się z tym, co o tym wszystkim myślą wyborcy PiS. Leszek Miller uważa, że nowy rząd Morawieckiego, który potocznie jest nazywany papierową, dwutygodniową czy wręcz chwilową radą ministrów, można określić mianem rządu 7 milionów. – Ta parodia rządu powstaje tylko i wyłącznie na potrzeby wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Morawiecki chce pokazać im, że nie oddaje władzy walkowerem, a walkę prowadził do ostatniej minuty. I właśnie dlatego zasługuje na to, by kiedyś znowu zostać premierem – podsumowuje Leszek Miller.

Czytaj także: