Od wyzwisk do wyznań miłosnych – emocjonalny rollercoaster związany ze społecznym odbiorem Szymona Hołowni może przyprawić o zawrót głowy. W ciągu zaledwie kilku tygodni lider Polski 2050, który był w niewybrednych słowach oskarżany o podstępne zapewnienie trzeciej kadencji Prawu i Sprawiedliwości, awansował na niezwykłego męża stanu. Ta gwałtowna zmiana w postrzeganiu Hołowni mało mówi o nowym marszałku Sejmu, a dużo o tym, jak wielkie polityczne PTSD mamy po PiS-ie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Na początek drobne zastrzeżenie – zespół stresu pourazowego to oczywiście tylko figura retoryczna. Na dodatek, technicznie rzecz biorąc, nadal nie jest "po PiS-ie", skoro najpierw nowy rząd w straceńczej misji próbuje stworzyć pełniący obowiązki premiera Mateusz Morawiecki. Demokratyczna większość musi poczekać z powołaniem rządu Donalda Tuska do momentu, gdy wybraniec prezydenta Dudy przepadnie w głosowaniu nad wotum zaufania.
Szymon Hołownia – nowy marszałek Sejmu
Jest już jednak on – Szymon Hołownia, który od 13 listopada decyzją dotychczasowej opozycji pełni funkcję marszałka Sejmu. Pełni, i to jak. Zewsząd płyną komplementy: duża energia, zaskakująca świeżość, nowa jakość. Na Wiejskiej zrobiło się jakby więcej powietrza – mówią bywalcy parlamentu, zarówno politycy, jak i dziennikarki. Internet zaroił się od pozytywnych memów z nowym marszałkiem w roli głównej, który nie daje sobie w kaszę dmuchać, ale jednocześnie cały czas zachowuje kulturę osobistą, a nawet poczucie humoru.
Czytaj także:
Niektórzy z nieskrywanym zdziwieniem przyznają, że przywódca Trzeciej Drogi zaliczył bardzo udany debiut na czele izby niższej, mimo że nie miał wcześniej żadnego doświadczenia parlamentarnego. Wskazują, że regulamin Sejmu miał w małym palcu, posłów traktował równo, a także sprawnie przeciwdziałał obstrukcji obrad przez zombie – rząd PiS. Podkreślają, że nawet w obliczu epitetów padających z ław Prawa i Sprawiedliwości nowy marszałek potrafił zachować nie tylko zimną krew, ale i uśmiech, gdy z wdziękiem przebijał balony nabzdyczonej, odchodzącej władzy.
Na X, czyli dawnym Twitterze, pojawiły się wręcz apele, by Hołownia częściej zwoływał posiedzenia, bo ludzie chcą to oglądać. Statystyki YouTube z inauguracji Sejmu mówią same za siebie. Przez Polskę w różnych formach przechodzi efekt wow.
Czy jest się czym zachwycać?
Szkopuł w tym, że o taki efekt nietrudno na tle byłej marszałek Elżbiety "Reasumpcji" Witek i Marka "Budżet w Sali Kolumnowej" Kuchcińskiego, którzy obrady Sejmu prowadzili de facto dla jednego człowieka: Jarosława Kaczyńskiego. Byli gotowi złamać każdy i wszystkie przepisy po to, by go zadowolić. Ustawili poprzeczkę tak nisko, że można ją pokonać nawet na czworakach.
W tej sytuacji następca, który potrafi sprawnie i w zrównoważony sposób ogarnąć 459 posłów, urasta do rangi politycznego odkrycia, podczas gdy tak naprawdę przywraca normalność. Tylko i aż. Nie chodzi o to, by marszałkowi coś odbierać, przeciwnie. Hołownia bezsprzecznie zaprezentował się dobrze, ale przez patologię ostatnich ośmiu lat "dobrze" urasta do rangi "wybitnie". To właśnie jeden z przejawów politycznego PTSD po PiS-ie.
To polityczne PTSD tłumaczy również zdziwienie solidnym przygotowaniem Hołowni do przewodzenia obradom Sejmu. Przecież lider Polski 2050 ma wieloletnie doświadczenie jako dziennikarz telewizyjny prowadzący programy na żywo. Ta praca wymaga specyficznego zestawu umiejętności: jednocześnie rozplanowania i trzymania się tego, co się będzie działo sekunda po sekundzie, ale i szybkiego reagowania, gdy wydarzy się coś, czego scenariusz nie przewidywał. Dlaczego Hołownia miałby się zachowywać jak dziecko we mgle, skoro to profesjonalista?
I znowu, zaskoczenie jego udanym debiutem to tylko dowód na to, jak bardzo odzwyczailiśmy się od tego, że ktoś u władzy porządnie wykonuje swoją robotę. W normalnych okolicznościach nie byłby to powód, by polityk stał się crushem solidnej części wyborców demokratycznej koalicji. W normalnych okolicznościach nie byłoby dynamiki nienawiść – miłość. Jednak czasy nie są normalne, więc powszechną reakcją jest polityczne rozedrganie. Teraz jego przejawem jest zauroczenie postacią nowego marszałka Sejmu.
Zręczność nie tylko medialna
Trzeba także Szymonowi Hołowni przyznać, że również swoje pierwsze orędzie wygłosił dobrze – krótko, na temat, z uśmiechem, energią i bez zakurzonej sztywności. To korzystny kontrast z politykami, którzy prezentują się niczym połączenie posągu i robota. Po raz kolejny przydało się doświadczenie z poprzedniego życia zawodowego Hołowni. Wbrew temu, co wielu się wydaje, z promptera też trzeba umieć czytać.
Liderowi Polski 2050 nie można też jednak odmówić politycznej zręczności. Spotkał się zarówno z profesorem Adamem Strzemboszem, jak i prezydentem Andrzejem Dudą. W orędziu mówił nie tylko do wyborców demokratycznej koalicji, ale i elektoratu PiS-u, który zapewniał, że funkcja wicemarszałka Sejmu będzie czekać na obsadzenie do czasu, gdy partia wystawi kogoś, kto zyska poparcie sejmowej większości.
Zwrócenie się do wyborców PiS ponad głową Jarosława Kaczyńskiego to sprytny ruch, który – stosowany konsekwentnie przez demokratyczną władzę – może przyczynić się do złagodzenia społecznych podziałów. Gdy wyborcy Prawa i Sprawiedliwości przekonają się, że na wyimaginowanej wojnie jest tylko wierchuszka partii, a nowa władza zwraca się do nich z należnym każdej osobie szacunkiem, część z nich może zacząć się rozglądać za nową reprezentacją.
Hołownia w tej roli może być dla nich wiarygodny, zwłaszcza że od dawna koncentrował się na mieszkańcach mniejszych miast i miasteczek. Jeśli marszałek Sejmu będzie urzędował w takim stylu, w jakim zaczął, jest szansa, że będzie poważnym rywalem Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich w 2025 roku. Będzie też groźnym konkurentem dla kandydata PiS – odchodzący obóz władzy jest tego bardzo świadomy, dlatego od pierwszych dni próbuje go podgryzać za pośrednictwem TVPiS.
Absurdalne zarzuty stawiane przez polityków Prawa i Sprawiedliwości i ich medialnych funkcjonariuszy są oczywiście problemem, ale większym wyzwaniem będzie dla Hołowni utrzymanie pozytywnych emocji, jakimi darzy go obecnie duża część zwolenników demokratycznej koalicji. A to będzie trudne w sytuacji, gdy ludzie przyzwyczają się do cywilizowanych standardów w Sejmie w miejsce chaosu bez żadnego trybu.
Wtedy może okazać się, że znajomość regulaminu, cięte riposty i czarujący uśmiech to za mało, by przykryć brak gotowości Hołowni do uznania prawa kobiet do przerywania niechcianej ciąży czy małżeństw jednopłciowych. Nie trzeba pogardliwego skrzywienia Jarosława Kaczyńskiego, by mieć świadomość, że we własnym kraju jest się obywatelką lub obywatelem gorszego sortu.