Krzysztof Krawczyk zmarł 5 kwietnia 2021 roku w wieku 74 lat. Artystę opłakiwały rzesze fanów. Po odejściu piosenkarza na świtało dzienne zaczęło wychodzić wiele spraw, którymi nie chciał dzielić się z mediami. W najnowszym wywiadzie dla magazynu "Viva!" wdowa po Krzysztofie Krawczyku wyznała, że nadal nie uporała się z tą bolesną stratą. "Poświęciłam się Krzysiowi całkowicie, żyłam jego życiem…" – podkreśliła Ewa Krawczyk.
Reklama.
Reklama.
Żona Krzysztofa Krawczyka nie pogodziła się ze stratą. "Dużo większa trauma"
Krzysztof Krawczyk jest legendarną postacią polskiej sceny muzycznej. Warto przypomnieć, że w latach 60. i 70. był frontmanem grupy Trubadurzy, a następnie rozwinął swoją solową karierę. Jego przeboje, takie jak "Parostatek", "Bo Jesteś Ty" czy "Ostatni raz zatańczysz ze mną", pozostają popularne wśród rodaków.
Krawczykowie byli razem prawie czterdzieści lat. Mieszkali w swoim domku w Grotnikach niedaleko Łodzi, gdzie otoczeni naturą i bliskimi, spędzili wiele lat. Dla Ewy, jej mąż był całym jej światem, który zburzony został po jego odejściu w 2021 roku.
W grudniowym wydaniu magazynu "Viva!" ukazała się rozmowa z wdową po wokaliście. Ewa Krawczyk zaznaczyła, że choć od śmierci ukochanego minęły ponad dwa lata, to wciąż o nim myśli i zmaga się z bólem w akceptacji tej straty.
"Nieustannie, Krzysztof wciąż jest obecny w moim życiu, a ostatnio często mi się śni. Po jego śmierci całkowicie zmieniłam swój stosunek do życia, stałam się lepszą osobą. Nadal jestem zakochana w swoim mężu, kocham go bardzo. Jeżeli gdzieś napisano jakąś nieprawdę, to nie chcę tego słyszeć, bo w moim sercu nie ma na nią miejsca" – podkreśliła.
Żona Krawczyka powiedziała, co było najtrudniejsze po odejściu ukochanego. "Nie ma takich słów, którymi wyraziłabym swój smutek i żal po jego odejściu. Poświęciłam się Krzysztofowi całkowicie, żyłam jego życiem. To była dużo większa trauma niż po śmierci mojej mamy. Wtedy jednak Krzysztof odwołał swoje koncerty, żeby być przy mnie. A jak odszedł, zostałam sama" – oznajmiła.
"Zresztą, któż mógłby mnie wesprzeć, jak straciłam najważniejszego człowieka w moim życiu, z którym przeżyłam prawie 40 lat. Byliśmy ze sobą non stop, wspieraliśmy się nawzajem. Poświęciłam się Krzysiowi całkowicie, żyłam jego życiem…" – dodała.
Artysta często wyrażał głębokie uczucia do swojej trzeciej żony, wielokrotnie nazywając ją "aniołem", którego, jak mówił, przysłał mu sam Bóg.
"Czuł moją miłość. Gdybym mogła, nieba bym mu przychyliła. Zapytałam go kiedyś, dlaczego nigdy nie okazywał mi zazdrości, nie zrobił awantury. A on: 'Ewuniu, tak ciebie kocham, że jak na ciebie patrzyłem, to aż serce bolało mnie z miłości'" – przytoczyła słowa ukochanego.
Ewa Krawczyk zaznaczyła, że w ich związku było mnóstwo czułości. Bardzo tęskni za drobnymi gestami miłości, które często okazywał jej mąż.
"Przy każdej rozmowie telefonicznej mówił, że mnie kocha. Bez żadnej okazji kupował mi kwiaty, prezenty. O nic nie musiałam go prosić. 'Ewunia, kup sobie, co chcesz. Bądź szczęśliwa. Tatuś ci na wszystko pozwala', żartował, bo byłam od niego o 14 lat młodsza" – wyjaśniła.
Z czym pochowano Krzysztofa Krawczyka? Te rzeczy wylądowały w trumnie
W książce "Sława zniesławia. Rozmowa rzeka" Ewa Krawczyk wyjawiła wielki sekret męża. Okazuje się, że gwiazdor zawsze pamiętał o makijażu. Dbał też o to, by zawsze mieść pofarbowane włosy, aby nie przebijała siwizna. "Na szczęście włosami zajęłam się ja - obcinałam, a potem farbowałam. Krzysiu szybko zaczął siwieć, ale nikt nie mógł tego wiedzieć. Ludzie muszą widzieć swojego artystę zawsze młodego i bez siwych włosów, tak mówił" – przytoczyła jego słowa.
Przypomnijmy, że wokalista został pochowany na cmentarzu w Grotnikach. To mała miejscowość pod Łodzią, w której spędził ostatnie lata swojego życia. Ze zbioru wspomnień można dowiedzieć się też o tym, co wylądowało w trumnie Krzysztofa Krawczyka.
Ewa Krawczyk wyznała, że w ostatnią podróż zabrał m.in. specjalną biżuterię. "Indianie kiedyś mu powiedzieli, że za dużo nosi złota. Bo miał Krzyś taki okres, że nosił na szyi łańcuszki, złote pierścienie, bransoletki. I zaczęło się szaleństwo srebra z turkusami. Bo Indianie wykonywali takie ozdoby. Dostał od nich cały komplet takiej biżuterii i długie lata w tym występował" – czytamy.
"Krzyś miał swoje zdanie i wiedziałam, że pewnych rzeczy nie przewalczę. Występował w tych indiańskich ozdobach. Wziął je ze sobą, żeby tam, gdzie teraz jest, też mógł się stroić" – podkreśliła.
Poza indiańską biżuterią ukochana żona włożyła mu do trumny parę innych przedmiotów. Jeden, aby o niej nigdy nie zapomniał, a drugi, żeby mógł śpiewać też "po drugiej stronie".
"Do kieszonki surduta włożyłam moje, a jego ulubione zdjęcia, żeby nie zapomniał o mnie. Miał też mikrofon, który uwielbiał i śpiewał w K&K Studio wszystkie ostatnie płyty" – podano w książce. Przyjaciel wokalisty, Robert Urbańczyk wrzucił od siebie perfumy, które szczególnie lubił Krawczyk.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.