Gdyby wybory odbywały się dziś i głosowano tylko na Facebooku, premierem tytułować powinniśmy Janusza Korwin-Mikke. W jego gabinecie koniecznie musiałby pojawić się John Godson i radykałowie z Ruchu Narodowego, ONR i Młodzieży Wszechpolskiej. Przez silną opozycję lewicową w Sejmie niewiele byłoby miejsca dla centrum. Tak dziś na Facebooku swoje sympatie prezentują młodzi wykształceni w wielkich miastach. Na ile mogą one realnie wpłynąć na polską politykę?
Gdyby polska polityka zależała od internetu, swój rząd już mogliby formować najwięksi nadwiślańscy radykałowie. Tak przynajmniej twierdzi Facebook, na którym w minionym miesiącu żaden polityk, ani partia nie cieszyły się takim wzrostem popularności jak konserwatywny poseł Platformy Obywatelskiej, były kaznodzieja John Godson, który zasłynął sprzeciwem wobec związków partnerskich, znany z faszyzowania Janusz Korwin-Mikke i stający się powoli częścią mainstreamu Ruch Narodowy. Według raportu firmy Sotrender, Godson, Koriwn-Mikke i narodowcy zyskali w lutym na Facebooku kilka tysięcy nowych fanów, często prawie podwajając ich liczbę.
W internetowym parlamencie silna byłaby też lewica. Sojusz Lewicy Demokratycznej w ciągu miesiąca zyskał aż o 12 proc. więcej sympatyków. Wciąż bezkonkurencyjny na polskim politycznym Facebooku jest też Ruch Poparcia Palikota, którego w sieci śledzi ponad 88 tys. internautów. Więcej polubień ma wśród polityków tylko Janusz Korwin-Mikke. Coraz mocniej goni go jednak gdańska działaczka kobieca Henryka Krzywonos-Strycharska, którą lubi 61 tys. osób, a także były premier i przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, cieszący się na Facebooku sympatią 46 tys. internautów. W pierwszej dziesiątce wciąż jest też sama Platforma Obywatelska. Jednak ani partia rządząca, ani żadna kojarzona z nią postać nie zyskuje dziś tylu nowych fanów, co radykałowie z prawicy i lewicowa opozycja. No może poza posłem Johnem Godsonem, ale każda kolejna jego wypowiedź potwierdza przecież, że bliżej mu poglądami do Ruchu Narodowego, niż premiera Donalda Tuska.
Facebook czeka na rewolucję?
Tylko w lutym tysiąc nowych fanów zyskał osławiony ONR, Młodzież Wszechpolska i strona "Popieranie PO świadczy o brakach w samodzielnym rozumowaniu". Platformę na Facebooku polubiło zaledwie o jeden procent więcej osób. Tak samo niewiele zyskał Ruch Palikota, który na Facebooku jest od ugrupowania Donalda Tuska jednak znacznie bardziej wpływowy.
Czy oznacza to, że czeka nas wiosna radykałów? W końcu w wielu krajach internet potrafił niezwykle mocno zmienić krajobraz polityczny. Tak wybuchła słynna arabska wiosna. Coraz liczniejsi zwolennicy Ruchu Narodowego, ONR, Młodzieży Wszechpolskiej i Janusza Korwin-Mikkego z pewnością chcieliby, by podobnie stało się wkrótce w Polsce. Ich nadzieje w rozmowie z naTemat rozwiewa jednak politolog, dr Rafał Chwedoruk z Instytutu Nauk Politycznych UW. - Jesteśmy społeczeństwem, którego rewolucja technologiczna dotyka w sposób ewolucyjny. Cześć obywateli w ogóle się jeszcze na tę rewolucję nie załapała, lub jest tylko częściowo zaangażowana w życie w sieci. Z tych przyczyn internet nie odzwierciedla realnych sympatii politycznych Polaków - ocenia naukowiec. Zdaniem Chwedoruka, trendy na Facebooku nie zapowiadają żadnych rewolucji, a są zwykłym odzwierciedleniem popularnych tematów sporu politycznego. Tam gdzie jest polemika, aktywizują się stronnicy.
Politolog tłumaczy, że polityczną siłę polskiego internetu najlepiej obrazuje przykład Janusza Korwin-Mikke. Wygrywa on liczne sondaże internetowe i jest liderem wśród polityków na Facebooku, ale jednocześnie od wielu lat przegrywa w każdych możliwych wyborach, w których startuje. - Liderowanie w sieci Korwin-Mikkego nie ma żadnego przełożenia na jego szanse wyborcze. Poparcie w sieci nie daje temu politykowi nawet szans na stworzenia jakiegoś trwałego ugrupowania - ocenia Rafał Chwedoruk.
Facebook w polityce, czyli młodzi wykształceni z wielkich miast...
Śledząc polityczne trendy w sieci należy jednak pamiętać o jednej bardzo ważnej kwestii. To co widzimy na Facebooku to w dużej mierze to, co myśli magiczna dla każdego, kto chce wygrać wybory w Polsce grupa zwana "młodzi wykształceni z wielkich miast". Czy najnowsze dane z Facebooka to zatem jaskółka zapowiadająca zmiany? - To po prostu jedna z wielu jaskółek utraty popularności przez Platformę Obywatelską wśród młodych wyborców. Jedynie jedna z wielu, ponieważ punktem zwrotnym w tej kwestii był konflikt Donalda Tuska z kibicami, a później doszło do sprawy ACTA. To już wówczas PO zaczęła u młodych tracić - twierdzi politolog.
Bo badania naukowców mówią jednak zupełnie co innego, niż trendy z Facebooka. Młody elektorat co prawda w dużej mierze odpływa w modnym kierunku skrajnej prawicy, ale większość zrażonych do Platformy w ogóle rezygnuje dziś z udziału w życiu politycznym. A nawet jeśli na Facebooku polubią Ruch Narodowy, czy ONR, to nie widzą sensu, by pójść na wybory i nowe sympatie potwierdzać.
Pluralizm internetowy
Za kilka, może kilkanaście lat wybory mogą odbywać się jednak także przez internet. W ocenie dr. Rafała Chwedoruka i wówczas internetowe trendy nie będą jednak miały decydującego znaczenia. - Musimy pamiętać o starzeniu się społeczeństwa. Ci którzy są emerytami teraz i ci, którzy będą nimi za 10 lat na pewno będą na wybory chodzić. Nie sądzę więc, by i wówczas można było za pośrednictwem sieci stworzyć jednego wspólnego dla wszystkich lidera - ocenia politolog.
Internet może jednak sprawić, że znowu przypomnimy sobie, co oznacza prawdziwy pluralizm. - Sieć staje się jedną z form funkcjonowania partii politycznych i ich liderów. Być może będzie trochę jak na rynku telewizyjnym, gdzie dostępność do większej liczby kanałów sprawia, że główni gracze zaczynają tracić. Dokładnie tak samo może być z polityką dzięki sieci. Już wkrótce może to dotyczyć także głównego nurtu. No chyba że powtórzy się w Polsce scenariusz argentyński sprzed dekady i młodzi wyjdą na ulice, by pustymi miskami uderzyć o bruk. Wówczas internet może przerodzić się w niezwykle istotny środek komunikacji, który odegra znaczącą rolę w takiej rewolucji - podsumowuje dr Chwedoruk.
Jesteśmy społeczeństwem, którego rewolucja technologiczna dotyka w sposób ewolucyjny. Cześć obywateli w ogóle się jeszcze na tę rewolucję nie załapała, lub jest tylko częściowo zaangażowana w życie w sieci. Z tych przyczyn internet nie odzwierciedla realnych sympatii politycznych Polaków.