
Jako dzieci cieszyliśmy sie zawsze na kogel-mogel. Robiło się go u mnie w domu z samych żółtek, jajka musiały być bardzo świeże, najlepiej jednodniowe. Ucierało się żółtka z cukrem do białości, a potem wsypywało się poziomki, albo inne owoce sezonowe, jadaliśmy to przez całe lato. Nie było marsów, chipsów, i tego całego jedzenia z płyty paździerzowej, jak mówimy.