Do kolizji z udziałem samochodu z rządowej kolumny prezydenta USA doszło w poniedziałek (18.12). Tego dnia Joe i Jill Bidenowie uczestniczyli w wiecu wyborczym w mieście Wilmington (Delawere).
Wypadek auta z kolumny Joe Bidena
Para prezydencka zjadła posiłek z pracownikami kampanii, po czym ruszyła przed budynek sztabu wyborczego, gdy nagle w zaparkowanego SUV-a uderzył srebrny sedan. Samochód był na tablicach stanu Delawere. Zdarzenie opisał Reutersowi naoczny świadek.
"Okoliczności nie były jasne; Biden i Pierwsza Dama weszli do pojazdu i odjechali." – skomentował na platformie X dziennikarz Bloomberga, Josh Wingrove.
Reuters zanotował, że chwilę przed wypadkiem amerykański prezydent udzielił wywiadu dziennikarzowi, który czekał na niego przed siedzibą sztabu. Telewizyjne kamery pokazały agentów Secret Service, którzy eskortowali głowę państwa do jego pojazdu. Zauważono też, że agenci otoczyli srebrnego sedana i mierzyli z broni do jego kierowcy.
Po niebezpiecznie wyglądającym incydencie, pierwsza para USA - cała i zdrowa - udała się bezpiecznie do domu w Wilmington.
"Ten SUV był jednym z kilku (samochodów z kolumny Bidena - przyp. red.) i nie jest tym, którym jeżdżą ani Bidenowie ani ich personel. Prezydent i Pierwsza Dama po prostu wrócili potem do domu. (Ponownie, okoliczności nie są jasne. Mogła to być po prostu przypadkowa kolizja.)" – podsumował dziennikarz Bloomberga.
Kampania prezydencka w USA
W Stanach Zjednoczonych trwa wyścig o fotel prezydenta USA. Głównym konkurentem Joe Bidena jest kontrowersyjny biznesmen i były prezydent Donald Trump. Sondaże pokazują, że obaj kandydaci idą "łeb w łeb", choć na Trumpie nadal ciążą zarzuty.
Badania pokazują również, że więcej Amerykanów uważa, że 80-letni Biden jest już "za stary" na drugą kadencję. Co ciekawe, jego konkurent nie jest wiele młodszy. Polityk ma już 77 lat.
Pisaliśmy już w naTemat o ciążących na Donaldzie Trumpie zarzutach. W sierpniu były prezydent stanął przed sądem w Waszyngtonie i został formalnie postawiony w stan oskarżenia. Rozprawa polityka odbyła się w gmachu sądu E. Barrett Prettyman Federal Courthouse w Waszyngtonie. Do budynku wszedł tylnymi drzwiami.
Kandydat na głowę państwa usłyszał cztery zarzuty:
Milioner nie przyznał się do winy. W trakcie procesu pobrano od niego odciski palców. Nie zrobiono mu jednak charakterystycznych fotografii, ponieważ były prezydent posiadał już takowe w swojej kartotece.
Zobacz także