Niemcy właśnie dokonali kolejnych wzmocnień na granicy z Polską. Od połowy grudnia ważną jej część chronią nowe kamery inteligentnego monitoringu. Mogą one skanować twarze osób przekraczających granicę i są zdolne do rozpoznania nieproszonych gości. Niemcy liczą, że wart prawie półtora miliona euro system pomoże ograniczyć problem z szerzącymi się we wschodnich landach przestępstwami przeciwko mieniu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kamery inteligentnego monitoringu na granicy Niemiec z Polskąnie są widokiem zupełnie nowym. Przełom w sprawie ich zastosowania nastąpił już pięć lat temu. Choć podnoszone były wówczas głosy o "wszechobecnej inwigilacji", zainstalowanie kamer na granicy z Polską okazało się skutecznym narzędziem w walce o zwiększenie bezpieczeństwa.
Teraz władze landu Saksonia poinformowały o rozbudowie systemu w Żytawie. Tras prowadzących z Polski od połowy grudnia strzeże tam siedem nowych kolumn z kamerami rozstawionych w trzech lokalizacjach – na Friedensstraße, Chopinstraße oraz drodze numer 178.
Jak poinformował minister spraw wewnętrznych Saksonii Armin Schuster, rozstawienie na granicy nowych kamer wysokiej rozdzielczości powinno przede wszystkim wspomóc ochronę mieszkańców pogranicza przed plagą przestępstw przeciwko mieniu. Nowa inwestycja w bezpieczeństwo kosztowała Saksonię 1,4 mln euro, ale w Dreźnie wierzą, że to dobrze wydane pieniądze.
Na potwierdzenie tej tezy administracja premiera Michaela Kretschmera podaje statystyki policji w Görlitz, z których dowiadujemy się, że tylko w mijającym roku dotychczas rozstawione kamery graniczne dostarczyły dowodów w ponad 300 spawach. W większości chodziło o przestępstwa przeciwko mieniu, a łączne straty z tych wszystkich przypadków przekroczyły 10 mln euro.
System mógłby być jeszcze bardziej skuteczny, gdyby działał w pełni automatycznie. Ograniczeniem są jednak niemieckie przepisy dotyczące gromadzenia i przetwarzania danych biometrycznych. Zastosowanie kamer dodatkowo oprotestowali przedstawiciele Lewicy i Zieloni – rozstrzygnięcie sądowe w tej sprawie zapadnie na początku przyszłego roku.
Aktualnie dane z inteligentnego monitoringu są więc wykorzystywane "w drodze wyjątku". Czyli podczas prowadzenia czynności operacyjnych w sprawach dotyczących przestępstw o istotnym znaczeniu. Na to bez problemu pozwalają przepisy niemieckiego Kodeksu postępowania karnego.
"Jedź do Polski, twój samochód już tam jest" znów aktualne
Jak wspominaliśmy już wielokrotnie w naTemat.pl, przygraniczne regiony Niemiec ponownie mają problem z "jumą". Z ujawnionych w lipcu statystyk policyjnych wynika, że znacząco wzrosła liczba kradzieży aut, w przypadku których sprawcy okazali się Polakami, zostali zauważeni podczas ucieczki do kraju nad Wisłą, czy tam odnaleziono skradziony samochód lub pochodzące z niego części.
– Każdy, kto rano wychodzi z domu i stwierdza, że jego pojazd zniknął, musi niestety spodziewać się, że od kilku godzin znajduje się on w Europie Wschodniej – stwierdził w rozmowie z rozgłośnią rbb Thomas Susebach, który kieruje wydziałem ds. międzynarodowej kradzieży aut w berlińskiej policji.
Od lat 90-tych obecną sytuację odróżnia tylko to, że wówczas Polacy i przybysze z innych państw bloku wschodniego kradli auta najnowocześniejsze. Klientelą była bowiem rodząca się w ich krajach nowobogacka "elita", która marzyła o audi, bmw czy mercedesie.
Dzisiaj najbardziej obawiać muszą się Niemcy posiadający auta 5-10-letnie, a już szczególnie właściciele starszych pojazdów dostawczych. W Polsce lub Ukrainie sprowadzane są one do hal demontażowych, aby pozyskane części szybko trafiły do warsztatów i na aukcje internetowe.