Przywrócenie kontroli na granicy z Polską pokazało Niemcom, jakim zagrożeniem dla bezpieczeństwa ich ojczyzny potrafią być przybysze ze Wschodu. Media w RFN donoszą o zatrzymaniu dwóch młodych mężczyzn, którzy podszczecińskie przejście graniczne Pomellen-Kołbaskowo próbowali przekroczyć, mając w aucie spory zapas narkotyków oraz broń. Uwagę niemieckich policjantów przykuł też stan kierującego pojazdem.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Podczas kontroli w Pomellen w powiecie Pomorze Przednie-Greifswald policja przechwyciła kilka sztuk broni i narkotyki" – podaje niemiecka agencja prasowa dpa, a za nią tak poczytne tytuły, jak "Die Zeit", "Süddeutsche Zeitung", "Stern" oraz serwisy stacji RTL i n-tv.
"Policja poinformowała, że w czwartek wcześnie rano dwóch mężczyzn w wieku 24 i 26 lat zostało skontrolowanych, gdy wjeżdżali do Niemiec ze Szczecina w Polsce. Zabezpieczona broń to dwa karabiny sprężynowe, paralizator, nóż motylkowy i nóż survivalowy o długości ostrza 17 cm" – czytamy w depeszy.
Po przeszukaniu niezbyt mile widzianych gości zza polskiej granicy policja z Pomorza Przedniego zabezpieczyła także kilka torebek marihuany i metamfetaminy. Wobec obu młodych mężczyzn wszczęto postępowanie w sprawie naruszenia przepisów o posiadaniu broni oraz posiadania narkotyków.
Jednak 24-letni kierowca zatrzymanego do kontroli auta ściągnął na siebie dodatkowe problemy. W jego organizmie niemiecka policja wykryła 1,15 promila alkoholu.
"Goście" z Polski ciągle dostarczają pracy niemieckiej policji
Nie jest to jedyny w ostatnim czasie przypadek, gdy niemiecką opinię publiczną oburzyły doniesienia o tym, co dzieje się na pograniczu z Polską. Zaledwie przed tygodniem w naTemat.pl wspominaliśmy przecież o wydarzeniach z brandenburskiego Eisenhüttenstadt.
Tam doszło do sytuacji, która utwierdziła Niemców w przekonaniu, że powiedzenie "jedź do Polski, twój samochód już tam jest" nadal jest aktualne. Policjanci z Frankfurtu nad Odrą na przygranicznej Eisenhüttenstädter Chaussee schwytali złodziei samochodów, uciekających po nieudanym napadzie, którego celem była Toyota Yaris.
"Kiedy sprawdzono czterech mężczyzn, wszyscy pochodzący z Polski, okazało się, że dwóch z nich – 18 i 32-latek – było już znanych miejscowej policji z różnych przestępstw przeciwko mieniu" – informowali dziennikarze "Märkische Oderzeitung".
Oprócz "starych znajomych" brandenburscy policjanci zatrzymali także innego 32-latka oraz 22-letniego kierowcę auta. Ten ostatni drogę do aresztu tymczasowego utorował sobie nie tylko współudziałem w próbie kradzieży, ale i kierowaniem pojazdem pod wpływem narkotyków.
"Jedź do Polski, twój samochód już tam jest" znów aktualne
Problem z "jumą" ostatnimi czasy na nowo uderza w przygraniczne regiony Niemiec. Z ujawnionych w lipcu statystyk wynika, że znacząco wzrosła liczba kradzieży aut, w przypadku których sprawcy okazali się Polakami, zostali zauważeni podczas ucieczki do kraju nad Wisłą, czy tam odnaleziono skradziony samochód lub pochodzące z niego części.
– Każdy, kto rano wychodzi z domu i stwierdza, że jego pojazd zniknął, musi niestety spodziewać się, że od kilku godzin znajduje się on w Europie Wschodniej – stwierdził w rozmowie z rozgłośnią rbb Thomas Susebach, który kieruje wydziałem ds. międzynarodowej kradzieży aut w berlińskiej policji.
Od lat 90-tych obecną sytuację odróżnia tylko to, że wówczas Polacy i przybysze z innych państw bloku wschodniego kradli auta najnowocześniejsze. Klientelą była bowiem rodząca się w ich krajach nowobogacka "elita", która marzyła o audi, bmw czy mercedesie.
Dzisiaj najbardziej obawiać muszą się Niemcy posiadający auta 5-10-letnie, a już szczególnie właściciele starszych pojazdów dostawczych. W Polsce lub Ukrainie sprowadzane są one do hal demontażowych, aby pozyskane części szybko trafiły do warsztatów i na aukcje internetowe.