Kultura ludowa przestaje być przaśna i kojarzona ze starszymi paniami, które na spotkaniach kół gospodyń wiejskich wymieniają się przepisami na kluski śląskie albo na kaszubskie frekase. Dziś ludowość, a raczej folk, trafiają do mainstreamu. Piosenki Donatana trafiły na setki iPodów młodych ludzi, a gadżety ze śląskiego sklepu gryfnie.com są uważane za szczyt lansu.
Kultura ludowa? Cepelia, plastik, starsze panie w dziwnych strojach, koła gospodyń wiejskich i występy zespołów Mazowsze i Śląsk – to pierwsze skojarzenia, jakie przychodzą młodym ludziom, kiedy spytać ich o obyczaje ludowe. Przynajmniej tak było do niedawna. Ale na naszych oczach kultura ludowa zmienia się w folk. Lokalne klimaty, znane naszym babciom, a już przez rodziców uznawane za nieco przestarzałe, dziś zostają przetrawione przez kulturę popularną i przystosowane do konsumpcji przez młode pokolenie.
Najlepszym na to dowodem jest ogromny sukces płyty "Równonoc". Jej autor – Donatan – zaprosił czołówkę polskiej sceny hiphopowej i połączył muzykę dawną i ludową z brzmieniami hiphopowymi i elektronicznymi. Płyta pokryła się podwójną platyną i dotarła na pierwsze miejsce w zestawieniu najchętniej kupowanych w Polsce płyt, a teledysk do singla "Nie lubimy robić" obejrzało na YouTube ponad 13 milionów ludzi. Słuchacze zachwycają się połączeniem pradawnej muzyki i hip-hopowych, współczesnych tekstów.
Za tę pierwszą część odpowiada zresztą na płycie Donatana zespół Percival Schuttenbach. To prawdziwi weterani polskiego folku, a dokładnie folkmetalu. Aż do sukcesu Donatana to właśnie w muzyce metalowej można było odnaleźć ludowe inspiracje. Jednak płytom takich formacji jak Percival Schuttenbach czy Quo Vadis wiele brakowało do popularności "Równonocy".
To właśnie Donatan wpisał się, lub dopiero wytworzył, w rosnącą falę fascynacji muzyką ludową. – "Równonoc" to nie jest odpowiedź na potrzeby rynku, słuchaczy, ale na moje wewnętrzne potrzeby – mówi w rozmowie z naTemat Witold Czamara, lepiej znany jako Donatan. – Myślę, że sukces odniosła dlatego, że różniła się od innych elementów kultury ludowej i to zainteresowało młodych ludzi. Chciałem pokazać, że kultura ludowa to nie tylko występy zespołu Mazowsze i panie z kół gospodyń wiejskich, ale że można te klimaty połączyć z wywodzącym się ze Stanów hip hopem i otrzymać naprawdę dobry efekt – mówi artysta.
Jednak nie tylko odwołania do kultury słowiańskiej są coraz silniej obecne w kulturze popularnej. Wizerunek swojej kultury starają się odświeżyć Kaszubi, którzy dotychczas kojarzyli się głównie z "Kaszebskim abecadłem" i tabaką. Jednak ta niezwykle ciekawa kultura ma do zaoferowania wiele więcej i powoli udaje się jej to pokazać. W najnowszej edycji polsatowskiego show "Must Be The Music" doskonałe recenzje dostał pochodzący z Brus (południowe Kaszuby) zespół Bubliczki. Wcześniej ten sam program wylansował zespół Enej, który z kolei inspiruje się ukraińską muzyką ludową. Bez telewizyjnych wspomagaczy sporą popularność zdobył zespół Kapela ze Wsi Warszawa.
Jednak ludowość nie tylko muzyką stoi. Na Śląsku furorę robią bluzy i koszulki ze sklepu gryfnie.com (gryfnie, czyli pięknie), o którym pisaliśmy w naTemat. Doskonale zaprojektowane, designerskie ubrania ze śląskimi wyrazami i obrazkami tłumaczącymi, co one oznaczają. Na zbudowanym wokół sklepu serwisie internetowym dostępna jest spora liczba artykułów pisanych po śląsku. Są wywiady z popularyzatorami kultury śląskiej, przepisy na tradycyjne potrawy i słowniczek pojęć.
– Gwara znów staje się powoli modna – mówił kilka miesięcy temu w rozmowie z naTemat Krzysztof Roksela, który wraz z żona prowadzi gryfnie.com. – Młodzi ludzie mają potrzebę określenia swojej tożsamości. Sam pochodzę z Małopolski, więc nigdy nie będę mówił dobrze w gwarze. Żałuje, bo uważam, że jest ona naprawdę piękna. Myślę, że to od naszego pokolenia zależy, czy przetrwa w takiej postaci czy będzie tylko ornamentem, jakimś odblaskiem przeszłości – tłumaczył założyciel portalu.
Jednak największe szanse na zachowanie kultury ludowej w naturalnej formie ma muzyka. Inspiracji nią nie ukrywa Tomasz Stańko, który wydał niedawno dwupłytowy album "Wisława". – PRL-owska cepelia, która służyła głównie propagandzie, bardzo zaszkodziła kulturze ludowej – mówi Remigiusz Hanaj, etnograf, który specjalizuje się w muzyce ludowej. – Teraz muzyka ludowa będzie się objawiała w dwóch wersjach. Pierwsza, tworzona przez ludzi z wykształceniem, będzie zgodna z kanonami, ale niezbyt naturalna. Druga, będzie nagrywana przez samouków, niekoniecznie w pełni wierna zasadom, ale żywa i naturalna – wyjaśnia.
Poza tym ciężko jest wyróżnić jedną kulturę ludową, bo jej ważną cechą jest lokalność. – Twórcy ludowi świadomie uciekają przed popkulturą i masowością, bo siłą muzyki ludowej jest przecież lokalność i unikatowość – w każdej wiosce ta muzyka powstaje nieco inaczej – mówi Hanaj. – Niestety po takich chwilowych modach, gdzie muzyka ludowa przebije się do mainstreamu, niewiele pozostanie. Aby ją naprawdę kultywować, trzeba ludzi edukować muzycznie – postuluje rozmówca naTemat.
Zdaniem etnografa popularność muzyki ludowej bierze się z tego, że ludzie, którzy kiedyś wyemigrowali ze wsi, dziś wracają do korzeni. – Z jednej strony to bliskie im klimaty, bo na przykład grał dziadek. Z drugiej jednak strony to na tyle odległa perspektywa, że z fascynacją odkrywają ten kawałek muzyki. Znam ludzi, którzy uczą się tańczyć mazurki czy oberki, ale nie po to, by wykonywać je na scenie w strojach z epoki. Oni po prostu tańczą je na imprezach, na których spotykają się w zwykłych ciuchach, w lokalu, który wygląda jak każda dzisiejsza dyskoteka i traktują to jako normalną imprezę, a nie spektakl – relacjonuje.
I to jest szansa, by muzyka ludowa nie stała się na nowo sztuczną, pozorowaną nudą wprost ze szkolnych akademii. Przecież muzyka ludowa towarzyszyła naszym przodkom przy pracy, była prosta i radosna. A przede wszystkim płynęła prosto z ich głów, a nie zbiorów nut.
W Polsce po cichu i niespodziewanie zachodzi bowiem wielka zmiana jakościowa, z której chyba nie bardzo zdajemy sobie sprawę. Wygląda na to, że wreszcie przestajemy się wstydzić kultury ludowej i co najlepsze – zaczynamy do niej sięgać. Oczywiście, daleko nam jeszcze do tak świadomych w tej materii narodów jak na przykład Gruzini, dla których folklor jest po prostu elementem codzienności. Jednak – po latach potwornej posuchy – coś drgnęło.