
Reklama.
W rozmowie z Moniką Olejnik na antenie Radia ZET zaznaczył, że nie czuje się w SLD "nikim", jest przecież nadal członkiem partii, tyle tylko, że zawieszonym. – Zawieszenie powoduje, że nie mam biernego i czynnego prawa wyborczego, nie mogę wykonywać funkcji w gremiach SLD – wyjaśnił.
Ryszard Kalisz został w środę zawieszony w prawach członka Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Władze partii przez kilka godzin obradowały nad zachowaniem posła. Kalisz mimo decyzji zarządu, nie zamierza odchodzić z SLD. – To moja partia. Ja ją założyłem. Poświęciłem jej mnóstwo czasu (...). Nie chce mnie tylko ta część zarządu, która głosowała za moim zawieszeniem – podkreślił i dodał, że czuje się związany z członkami SLD.
Czytaj też: Ryszard Kalisz: Ostro atakowali mnie ludzie, o których dorobku w SLD niewiele mogę powiedzieć
Wielu z nich, jak twierdzi zawieszony polityk, jeszcze do godziny 1.00 w nocy wysyłali mu SMS-y i dzwonili. Wśród nich znaleźli się także członkowie zarządu, którym "jest przykro" z powodu wyniku głosowania. Kalisz uważa, że ta część zarządu, która jest dumna z jego zawieszenia i chętnie go atakowała, nie chce współpracować z Aleksandrem Kwaśniewskim. Wśród nich jest m.in. Grzegorz Napieralski, który postulował odejście Ryszard Kalisza z SLD. – Grzegorz Napieralski doprowadził do tego, że SLD miało 8 proc. poparcia. Radzę, żeby doznał refleksji – skomentował Kalisz.
Napieralski jest w tej grupie posłów SLD, którzy uważają, że Aleksander Kwaśniewski współpracując z Januszem Palikotem wbił SLD nóż w plecy, zdradził środowisko. Kalisz uważa, że w SLD od pewnego czasu dochodzi do patriotyzmu SLD-owskiego i zamykania się wewnątrz środowiska. To zdaniem polityka przynosi szkodę. W przeciwieństwie do Grzegorza Napieralskiego, ale przede wszystkim Leszka Millera, Ryszard Kalisz chce współpracować z Aleksandrem Kwaśniewskim. Zdaniem polityka to jedyne sensowne rozwiązanie dla lewicy. Ja zaznaczył, jedyną szansą na odbudowanie siły lewicy jest wspólna lista.