
"W Polsce są setki tysięcy niedożywionych dzieci". Choć to teza oparta na wątpliwej jakości raporcie, dziś już nie można z nią dyskutować. Jak wiele innych haseł, trafiło do sfery politycznie poprawnych dogmatów. Wszystko przez gafy Stefana Niesiołowskiego i Julii Pitery, którzy chcąc pokazać absurd badania fundacji "Maciuś", zdecydowanie przekroczyli granice dobrego smaku. To kolejny temat, w którym na długo skrępowane będą ręce polityków. Niesłusznie, bo problem jest poważny. Tylko gdzie indziej.
Szybko okazało się jednak, że problem mógł być wyolbrzymiony. Badanie zostało przeprowadzone metodą telefoniczną, a jego wyniki zestawione z… prośbą o przekazanie 1 proc. podatku na rzecz fundacji. Dla naTemat mówił o tym przewodniczący sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, poseł Sławomir Piechota. Przypomniał, że jeszcze niedawno koniec problemu głodnych dzieci obwieścił Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak.
Poprawność polityczna to, najkrócej mówiąc, zbiór konwencji, które w znacznym stopniu regulują, co można powiedzieć. Tak na łamach pisma "Liberte!" opisywał ją ekonomista dr Kazimierz Tarchalski. Według niego żelazną zasadą politycznej poprawności jest wykluczenie ze społeczności tych, którzy otwarcie bronią istnienia związku między wolnością jednostki i jej odpowiedzialnością.
Sprzeciwienie się poprawności politycznej zawsze wzbudza emocje. Często dzieje się tak dlatego, że prezentacji odmiennych przekonań towarzyszą lapsusy językowe, lub zwykła niegrzeczność. Tak było, kiedy Lech Wałęsa chciał powiedzieć, że nie akceptuje związków homoseksualnych, a w rozmowie z dziennikarzem TVN24 przyznał, że zepchnąłby ich do ławkowego getta w Sejmie.
Jak walczyć z nadmierną poprawnością polityczną? Zdaniem prof. Jezińskiego powinno się stawiać przede wszystkim na edukację. – Zamiast wydawać kolejne zakazy czy też nadmiernie piętnować osoby, które łamią jej zasady, lepiej od małego uczyć o tym, jak powinno funkcjonować społeczeństwo. Szukać przyczyn "niepoprawnych politycznie" postaw, a nie tylko walczyć ze skutkami – mówi.
Istotnie, czasem mamy ochotę, znajdując niepożądane konotacje w słowie, zastąpić je innym. Czasem ma to wymiar powszechny, związany z tzw. polityczną poprawnością, w imię której w USA mówi się o Afroamerykanach, a u nas o Romach. […] Co do mnie, jestem zdania, żeby raczej starać się coś zrobić z dawnym i dobrze zakorzenionym słowem Ukrainiec w jego podstawowym znaczeniu niż wprowadzać nowego i nieco (przyznam) dziwnego Ukraińczyka – który trochę kojarzy się z Chińczykiem, a trochę przywołuje nieco zabawną zdrobniałość. […] Podobnie używałbym (i zresztą używam) życzliwie i w dobrych kontekstach nazw Murzyn, Żyd, Cygan – po to, by w ten sposób ocalić ich normalne, podstawowe znaczenie w języku. Naszymi przyjaciółmi powinni być Holendrzy, Czesi, Żydzi, Arabowie, Ukraińcy, Łotysze, Cyganie, Murzyni i Hindusi – a także wszyscy inni. CZYTAJ WIĘCEJ




