Misja Piotra Glińskiego dobiega końca. Kandydat PiS na technicznego premiera przyznał, że przez kilka miesięcy przyzwyczaił się do złośliwości na swój temat.
Misja Piotra Glińskiego dobiega końca. Kandydat PiS na technicznego premiera przyznał, że przez kilka miesięcy przyzwyczaił się do złośliwości na swój temat. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Projekt Gliński dobiega końca, ale wbrew pozorom to nie prof. Gliński jest jego bohaterem. Pięciomiesięczne działania w zupełności przykrył Jarosław Kaczyński. A ściślej mówiąc, jego czwartkowe wystąpienie w Sejmie, gdzie na mównicy za pomocą iPada z Glińskiego zrobił jeszcze bardziej wirtualnego premiera. Sam zainteresowany się tym nie przejmuje. – To był bardzo dobry pomysł zaakceptowany przez prezesa i przeze mnie – mówił na antenie TVN24. Piotr Gliński przyznaje, że od kilku miesięcy słyszał bardzo wiele złośliwości i stara się już nimi nie przejmować.

Zobacz koniecznie: Jarosław Kaczyński z tabletem na mównicy. Transmituje przemówienie Glińskiego
Zapamiętamy tylko iPada
Oby był w tym dobry, bo po wystąpieniu prezesa PiS internet zalała cała fala memów wyśmiewających zarówno Kaczyńskiego, jak i Glińskiego. Ironii nie szczędzili też politycy i komentatorzy. – To jest nieistotne, istotne jest to, że za pomocą nowoczesnych technologii udało się nam przebić barierę demokracji i blokadę debaty publicznej, która w Polsce istnieje – przekonywał Gliński, który skrytykował także Ewę Kopacz za jej słowa, jakoby sztuczka Jarosława Kaczyńskiego naginała sejmowy regulamin. – Ona nie ma racji, aż trudno komentować tego rodzaju opinie. To nie jest naginanie regulaminu tylko normalne prawo w debacie – mówił.

Zobacz: "iJarosław", "Incepcja po polsku" czyli Jarosław Kaczyński i tablet dowcipem dnia. [Przegląd memów]

Prof. Gliński żalił się także, że w tak ważnej sprawie, jaką jest kandydatura na technicznego premiera i wotum nieufności dla rządu nie został dopuszczony do debaty publicznej, która – jego zdaniem – podlega cenzurze. – To sytuacja specyficzna i wyjątkowa. Konstytucyjny kandydat na premiera nie został dopuszczony do sejmowej debaty na ten temat. W cywilizowanych krajach demokratycznych takie coś się nie zdarza. Jeżeli marszałek Kopacz ma jakieś ekspertyzy konstytucjonalistów to chciałbym je zobaczyć – wyjaśniał.
Notorycznie blokowany?
Zdaniem kandydata PiS na technicznego premiera, Donald Tusk nie rozumie, że demokracja polega na debacie. – Jeśli ktoś blokuje drugą stroną, to druga strona próbuje wziąć w niej udział. Ja i cały ten projekt dotyczący wotum nieufności był i jest blokowany. Wczoraj miałem ponad godzinne wystąpienie programowe, gdzie przedstawiałem różne projekty dotyczące najważniejszych spraw, ale nie mogłem tego ogłosić na sali sejmowej. A szkoda, bo mam propozycje dla młodych bezrobotnych, dla służby zdrowia, dla polityki prorodzinnej, żeby rodziło się więcej dzieci. Wymieniłem kilkaset najróżniejszych rozwiązań, które ułatwią życie – wymieniał Gliński.
Sam Gliński, który mówi o "ciągłym blokowaniu" jego osoby zapomniał jednak chyba, że od kilku miesięcy był bardzo częstym gościem wszystkich mediów. Zarówno telewizyjnych, jak i radiowych.
Bogdan Rymanowski pytał, czy warto było uczestniczyć w projekcie od początku skazanym na porażkę. Projekcie, który lada godzina przepadnie w sejmowym głosowaniu. Gliński przyznał, że nie traktuje tego w kategoriach osobistych. – To nie jest kwestia moich osobistych ambicji, tylko kwestia polskiego państwa i demokracji. Uważam, że ta misja wprowadziła do polskiej polityki. pewien aspekt programowy i merytoryczny. Nikogo nie obrzucałem inwektywami, z nikim nie chciałem się kłócić. Po prostu przedstawiłem alternatywę personalną i programową – wyjaśniał. Według Glińskiego aktualny rząd, nawet jeśli przetrwa wotum nieufności, ma niewielkie szanse na dotrwanie do końca kadencji.
Gliński-prezydent?
Profesor odparł także zarzuty Ludwika Dorna, jakoby wydawał setki tysięcy złotych na PR-owców. Gliński zdradził, że w ciągu pięciu miesięcy spotkał się ze specjalistami od wizerunku zaledwie 5-6 razy. – To głupstwa i bzdury, które wymyśla pan Dorn – broni się. Prowadzący program Bogdan Rymanowski dopytywał także, jak to możliwe, że Gliński, który jest logicznie myślącym człowiekiem ciągle wierzy w siebie, jako premiera. – Nie uważam, żeby porażka w głosowaniu była porażką moją lub PiS-u. To zwycięstwo debaty, zmusiliśmy politykę do debaty – mówił i przyznał, że zaraz po "wygranym głosowaniu bierze się za rządzenie".
Dziennikarz stwierdził, że to wyjątkowe poczucie humoru, po czym Piotr Gliński dodał już nieco poważniej, że razem ze swoją grupą ekspertów będzie prawdopodobnie chciał stworzyć think-tank. Odniósł się także do plotek, jakoby miał startować na prezydenta. – Nie miałem takich propozycji, najpierw będę musiał porozmawiać z żoną. Jestem w polityce dopiero od niedawna, za wcześnie, żebym na szybko wypowiadał się na tak odpowiedzialny temat – zakończył.