– W Polsce może czekać na nich piekło – przewiduje Wojciech Fusek, redaktor cyklu wydawniczego "Polskie Himalaje". Zdaniem dziennikarza, lada dzień może rozpocząć się "sąd" nad Arturem Hajzerem i Krzyśkiem Wielickim za wyprawę na Broad Peak. – Z obrzydzeniem myślę o nadchodzących dniach – napisał na swoim blogu Zbigniew Piotrowicz.
Nazwiska Artura Hajzera i Krzysztofa Wieleckiego coraz częściej pojawiają się na językach ekspertów, zwykłych ludzi i na forach internetowych w kontekście szukania winnych za wyprawę Polaków na Broad Peak, która zakończyła się tragedią. Słynne polskie piekiełko, już się rozpoczęło.
– Poszli w czterech i powinni wracać w czterech – napisał Marek na forum internetowym. W obliczu tragedii okazuje się, że w Polsce każdy jest dziś ekspertem do spraw himalaizmu, który może podważać decyzje i profesjonalizm najbardziej doświadczonych w naszym kraju wspinaczy. Oto tylko niektóre komentarze, żeby nie napisać "wyroki", które pojawiły się w sieci:
W górach każdy jest sam
– W górach każdy musi liczyć na siebie, choć tego się nie mówi głośno, w obawie o to, że rodziny mogłyby utrudniać wyjazdy – mówi Jerzy Natkański, doświadczony himalaista. Jego zdaniem, ludzie którzy piszą oskarżające komentarze, nie mają pojęcia, o czym mówią i prawdopodobnie nigdy nie byli wysoko w górach. – Tam człowiek działa w półświadomości, jest w totalnym letargu, a kierują nim głównie nawyki górskie, pozwalające na jakiekolwiek operowanie sprzętem. Człowieka prowadzi instynkt samozachowawczy. Najważniejsze jest to, aby tylko zejść na dół. Trudno nawet pomyśleć, aby człowiek w takim stanie miał pomagać komuś, kto jest w jeszcze gorszej kondycji – wyjaśnia uczestnik kilkunastu wypraw w wysokie góry.
Jak komuś się coś stanie na 8 tysiącach metrów, to praktycznie nie ma możliwości pomocy. – Mamy przygotowane zastrzyki ratunkowe, które czasem mogą pomóc komuś wstać na nogi. Jak są możliwości fizyczne i psychiczne, to się pomaga. Ale jak oni wracali ze szczytu, na którym byli przerażająco późno, to nie było szans na pomoc. Gdy my dowiedzieliśmy się, o której dotarli na szczyt, to nas zmroziło. Było wiadomo już wtedy, że to się skończy jakimiś ogromnymi odmrożeniami – mówi Jerzy Natkański.
Himalaista wspomina, jak sam był latem na Broad Peak, ale były lepsze warunki, bo zamiast lodu był śnieg. – Po dwudziestu czterech godzinach wróciłem do namiotu na 7300 metrów i przyznam szczerze, że praktycznie nie pamiętam co się działo, byłem tak wyczerpany, mam tylko jakieś przebłyski. Nie ma możliwości, aby ktoś poszedł w górę w takim stanie – zapewnia Natkański.
"Z obrzydzeniem myślę o nadchodzących dniach"
Instruktor taternictwa i podróżnik Zbigniew Piotrowicz napisał na swoim blogu, że lada dzień nadejdzie "czas ekspertów". On sam zaś, pomimo swojego doświadczenia i wiedzy znacznie przekraczającej przeciętny poziom poinformowania o wspinaczce, nie ma zamiaru nikogo osądzać, komentować, ani też spekulować na temat tego, kto popełnił ewentualny błąd. Nie pozwala mu na to przede wszystkim fakt, że nie było go na miejscu, oraz dlatego że w pełni rozumie, że pewnych rzeczy w górach po prostu nie da się przewidzieć.
Zbigniew Piotrowicz apeluje, aby uszanować decyzję Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego, którzy świadomie dokonali kalkulacji grożącego im niebezpieczeństwa. Zdaniem podróżnika, tym bardziej nie powinniśmy szukać winy w autorze programu „Polski Himalaizm Zimowy”, który jego zdaniem, był niezwykle ambitny, ale i rozsądny. Piotrowicz zauważa także, jak skrajnie inna byłaby sytuacja, gdyby wszyscy czterej himalaiści wrócili z tej trudnej wyprawy. "Obaj byliby bohaterami narodowymi" – pisze na swoim blogu podróżnik.
Nigdy się nie zdarzyło, żeby koledzy zostawili kolegów na śmierć i nikt nie pomagał im schodzić ani nie próbował nawet organizować akcji ratunkowej! Donieść z obozu butli z tlenem albo leków! Ten który pierwszy zszedł już nie pierwszy raz zostawia za sobą kolegów na śmierć! CZYTAJ WIĘCEJ
Kobert
Wpis na forum internetowym
Bohaterem to jest Maciej Berbeka. Kowalski zgłaszał problem z oddychaniem i rakiem. Berbeka z nim został, nie zostawił kolegi, jak ten szef wyprawy. Czemu o tym się nie mówi? Dla mnie to jasne, jeśli nawet było tak, że ktoś spadł, no to raczej jeden, a nie we dwóch, wiec drugi by zszedł. CZYTAJ WIĘCEJ
MJ
Wpis na forum internetowym
Małek i Bielecki-osoby niesolidarne! Nie zostawia się kolegów w trudnej sytuacji i samemu ucieka w dół !!! CZYTAJ WIĘCEJ
Zbigniew Piotrowicz
Psycholog, podróżnik, instruktor taternictwa
(...) Z obrzydzeniem myślę o nadchodzących dniach, kiedy odbędzie się medialny sąd nad Arturem Hajzerem, pomysłodawcą i liderem projektu „Polski Himalaizm Zimowy” i nad Krzyśkiem Wielickim, kierownikiem wyprawy. Niestety zacznie się szukanie winnych, pojawią się różnej maści „eksperci”, komentatorzy, moraliści i mentorzy. Odbędzie się wyścig, kto jest bardziej pryncypialny. I tym głośniej będą pokrzykiwać im mniejsze mają pojęcie o tym, jak to jest, gdy naprawdę stoi na wyciągniecie ręki od wymarzonego szczytu albo dotyka pustki… i wraca. CZYTAJ WIĘCEJ
Zbigniew Piotrowicz
Psycholog, podróżnik, instruktor taternictwa
Byłyby peany, medale, honorowe zaszczyty. Minął dzień. Grono „życzliwych” i zwykłych idiotów już się szykuje do medialnej uczty, do demaskowania błędów, do moralizatorskich pouczeń. A Artur i Krzysiek to są ci sami ludzie, co wczoraj. Proszę, pamiętajcie o tym.
CZYTAJ WIĘCEJ