Prokuratura Regionalna w Szczecinie przygotowała już akt oskarżenia ws. korupcji w szczecińskim specjalistycznym szpitalu im. Alfreda Sokołowskiego. Tomasz Grodzki odniósł się do stawianych mu przez śledczych zarzutów na antenie TVN24. – Nie zdziwię się, jeśli sąd ten dziwaczny akt oskarżenia odeśle lub w ogóle nie będzie chciał go rozpatrywać – ocenił.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jest akt oskarżenia ws. Tomasza Grodzkiego. Polityk PO komentuje zarzuty
Akt dotyczy 30 osób, a pomysłodawcą całego procederu, według śledczych, miał być Tomasz Grodzki. Służby zarzucają, że lekarze za pieniądze skracali kolejki do zabiegów na zabiegi chirurgicznego leczenia otyłości. Grodzki odniósł się do zarzutów prokuratury na antenie TVN24.
– Nie znam aktu oskarżenia, ale z tego, co opowiadał rzecznik szczecińskiej prokuratury, ulubieniec Zbigniewa Ziobry, to mam wrażenie, że to ostatnie podrygi prokuratury ziobrowej – powiedział.
– Ta prokuratura 4 lata na mnie polowała, bo reprezentowałem Senat, który był cierniem dla rządów PiS. Przykro mi, że 30 wspaniałych lekarzy, niewinnych ludzi mierzy się z takimi represjami tylko dlatego, że ze mną współpracowali – dodał.
– Nie ma tam mowy o żadnej korupcji. Jest mowa, że szpital od fundacji, która nie była fundacją szpitalną, tylko miejską, otrzymywał środki, które wydawał na zakupy sprzętu i szkolenia lekarzy. Nikt nie brał tam żadnych pieniędzy do ręki – skomentował.
– Nie zdziwię się, jeśli sąd ten dziwaczny akt oskarżenia odeśle lub w ogóle nie będzie chciał go rozpatrywać – podsumował.
Prokuratura chce postawić Tomasza Grodzkiego przed sądem
W sprawie Grodzkiego prokuratura wydała specjalny komunikat. "Gdy około roku 2005 chirurg Krzysztof K. zasygnalizował Tomaszowi G. potrzebę wykonywania w szpitalu zabiegów bariatrycznych, uzyskał informację, iż jest to możliwe tylko pod warunkiem uzyskiwania od pacjentów korzyści majątkowej" – czytamy.
Według śledczych Grodzki miał przyjmować wpłaty w wysokości 10 tys. zł, kierując pacjentów do Fundacji Pomocy Transplantologii. "Polecił następnie Krzysztofowi K., aby żądał od pacjentów wpłaty ustalonej przez Tomasza G. kwoty jako niezbędnej do wykonania zabiegu bariatrycznego" – dodali prokuratorzy.
Ci, którzy zapłacili, mieli oczekiwać na operację jedynie kilka miesięcy. Pozostali mieli czekać nawet około 2 lat.
Zapłacić miało łącznie 200 osób, a proces przyjmowania łapówek miał ciągnąć się aż do 2019 roku. Do Senatu trafił również kolejny wniosek śledczych o uchylenie immunitetu Grodzkiego.