Kto powinien odpowiedzieć za bezpodstawne skazanie i więzienie niewinnego Tomasza Komendy przez aż 18 lat? Prokuratura Okręgowa w Łodzi próbowała znaleźć podejrzanych przez ponad sześć lat, ale... właśnie się poddała. Umorzono całe postępowanie, które mogło skończyć się ewentualnym pociągnięciem do odpowiedzialności sędziów, prokuratorów, policjantów i biegłych, którzy popełnili błędy w sprawie tzw. zbrodni miłoszyckiej.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Doprawdy szokujące ustalenia w tej kwestii opublikował w czwartek 4 stycznia portal Onet.pl. Z informacji uzyskanych od przedstawicieli Prokuratury Okręgowej w Łodzi, dziennikarze tej redakcji dowiedzieli się, że śledczy, którzy doprowadzili do niesłusznego oskarżenia i skazania Tomasza Komendy za tzw. zbrodnię miłoszycką, odpowiedzialności uniknęli ze względu na... "brak świadomości nieprawidłowości, których dopuszczono się przy wydawaniu opinii przez biegłych".
– Postępowanie umorzono także w zakresie niedopełnienia obowiązków służbowych przez sędziów i ławników Sądu Okręgowego we Wrocławiu poprzez niedokonanie prawidłowej i wnikliwej oceny materiału dowodowego, a w szczególności opinii biegłych i w konsekwencji dokonanie błędnych ustaleń faktycznych co do rzekomego dopuszczenia się przestępstwa zarzucanego Tomaszowi Komendzie – powiedział portalowi prok. Tomasz Szczepanek z PO w Łodzi.
Umorzono także wątek możliwego niedopełnienia obowiązków służbowych przez sędziów Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu.
W świetle powyższych ocen prokuratury można by uznać, że winni są zatem biegli, ale... dotyczącą ich część śledztwa już wcześniej umorzono z powodu braku dostatecznych dowodów.
Sprawa Tomasza Komendy. Za co i jak niesłusznie go skazano?
Zbrodnia miłoszycka to potoczna nazwa tragicznych wydarzeń, do których doszło w dolnośląskich Miłoszycach w noc sylwestrową z 31 grudnia 1996 roku na 1 stycznia 1997 roku. Niedaleko wiejskiej dyskoteki brutalnie zgwałcono i zamordowano tam wówczas 15-letnią Małgosię.
Sprawa wstrząsnęła całą Polską, a przeciągające się śledztwo i brak podejrzanego tylko podsycały emocje opinii publicznej. Z braku efektów pracy śledczych gęsto tłumaczyć musiało się ówczesne szefostwo policji i prokuratury.
"Przełom" nastąpił w kwietniu 2000 roku, gdy zatrzymano i oskarżono Tomasz Komendę. Z czasem młody mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów, co później ułatwiło policjantom, prokuratorom i sędziom doprowadzenie do skazania go na karę 25 lat pozbawienia wolności.
W 2006 roku – już w trakcie odsiadywania wyroku – w rozmowie z dziennikarzami "Superwizjera" TVN Tomasz Komenda wyjawił jednak, jak śledczy osiągnęli ten "sukces"...
– Przyznałem się do tego, ale tylko z tego powodu na policji się przyznałem, bo (…) ci którzy mnie zatrzymywali powiedzieli, że mają na mnie takie, jakie mają dowody. I zaczęli mnie bić, żebym się do tego przyznał, bo ta sprawa za długo trwa, nie mogą odnaleźć prawdziwych sprawców, i ja muszę się do tego przyznać, bo inaczej nie wyjdę żywy z ich pokoju – wspominał.
– I po prostu tak mnie bili, że nawet bym się przyznał, że strzelałem do papieża, nie? Jana Pawła II – dodał Komenda.
Tomasz Komenda zakład karny opuścił dopiero po 18 latach, w czasie których miał być przez współwięźniów i funkcjonariuszy Służby Więziennej notorycznie torturowany i poniżany. Uwolnienie i uniewinnienie Komendy nie byłoby możliwe bez wysiłków dziennikarzy i prawników, w tym przede wszystkim redaktora Grzegorza Głuszaka oraz prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego.
Ostatecznie zimą Sąd Okręgowy w Opolu orzekł, że Tomasz Komenda za niesłuszne skazanie i uwięzienie otrzyma od Skarbu Państwa 12 mln zł zadośćuczynienia i 811 533 zł odszkodowania.