Jak informowaliśmy w naTemat.pl, wczesnym wieczorem w niedzielę 7 stycznia poinformowano, że Mateusz Rutkowski nie żyje. Początkowo, gdy te smutnie wiadomości opublikował portal Sucha24.pl, nie było wiadomo, jakie były okoliczności śmierci zdobywcy złotego i srebrnego medalu na mistrzostwach świata juniorów w Turynie.
Mateusz Rutkowski nie żyje. Takie miały być okoliczności śmierci skoczka narciarskiego
Z czasem lokalne media z południowej Polski zaczęły w jedną całość łączyć swoje niedzielne doniesienia. Okazuje się, że okoliczności śmierci skoczka narciarskiego miały już wcześniej zostać opisane w materiale serwisu Góral.Info.pl.
Ten w niedzielne popołudnie donosił o tragicznym finale walki strażaków i ratowników medycznych o życie mężczyzny ze Skrzypnego.
"Na miejsce udali się ratownicy zespołu ratownictwa medycznego oraz strażacy z OSP Skrzypne, OSP Szaflary i JRG Nowy Targ. Ratownicy po przybyciu na miejsce niezwłocznie podjęli czynności reanimacyjne. Niestety, pomimo podjętej akcji mającej przywrócić krążenie nie udało się uratować życia mężczyźnie" – czytamy.
W tej publikacji jako przyczynę wezwania służb ratunkowych podano "nagłe zatrzymanie krążenia".
Zobacz także
Kim był Mateusz Rutkowski? Wychwalał go sam Adam Małysz
Przed laty Adam Małysz to właśnie w Mateuszu Rutkowskim widział swojego następcę. Najlepszy skoczek w polskiej historii mówił, że w zawodniku ze Skrzypnego "drzemał wielki potencjał talentu".
Później skoczek borykał się jednak z licznymi problemami. Wśród nich były kłopoty z alkoholem. Rutkowski miał mieć też trudności w utrzymaniu wagi, co jest kluczowe w tym sporcie. Dochodzić do tego miały również problemy z dyscypliną.
Wszystko to było powodem wykluczenia go z kadry narodowej. Wydalony z niej został w sezonie 2004/2005. Wraz z bratem – także skoczkiem – nadal trwał jednak w branży. W 2017 roku wspólni otworzyli Klub Sportowy Rutkow-Ski.