W czwartek po południu pod Sejmem rozpoczęła się manifestacja zorganizowana przez Prawo i Sprawiedliwość. Do stolicy partia Jarosława Kaczyńskiego zwiozła 400 autokarami swoich sympatyków z wielu regionów Polski. Miało być kulturalnie, jak zapowiadał ex minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, ale nie wyszło. Zgromadzeni wykrzykiwali skandaliczne hasła pod adresem premiera Donalda Tuska.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W czwartek do Warszawy przyjechali zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości z całej Polski. Według szacunków stołecznego Ratusza przed Sejmem pojawiło się około 35 tysięcy osób, a w rejonie centrum zaparkowało około 400 autokarów.
Co innego mówili przez megafony organizatorzy manifestacji, którzy najpierw stwierdzili, że zgromadzili 300-tysięczny tłum, a później, że 200-tysięczny.
– Tu przyjechał naród, tu przyjechał naród, którego pan się boi. Przed którym pan uciekł z posiedzeniem Sejmu, przed którym pan przywrócił znowu te płotki. Dlaczego pan się boi, panie Szymonie Hołownia? Marszałku rotacyjny, dlatego, że pan nie zna i nie przestrzega konstytucji RP, potrafi pan nad nią tylko płakać, nic więcej. A w konstytucji jest napisane, że to naród. Ten naród sprawuje władzę zwierzchnią, to ten naród jest pana szefem i ten naród pan musi przeprosić za to, że pan pogwałcił konstytucję RP – stwierdził były minister edukacji i nauki.
– Nie można traktować sędziów powołanych przez prezydenta RP, jak nie sędziów. Powiedział wam to nawet ten sam TSUE, na którego bezprawnie się powoływaliście wcześniej. Sędziowie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych są legalnymi sędziami SN i to oni powiedzieli, że pan panie marszałku Szymonie Hołownia złamał prawo – dodał.
Wcześniej, przed protestem polityk zapowiadał, że 11 stycznia odbędzie się kulturalna manifestacja, ale trochę się przeliczył. Za każdym razem, kiedy wspominano o Donaldzie Tusku, tłum skandował obelżywe hasła pod adresem premiera. Krzyczano m.in. "ruda świnia do Berlina".
– Szanowni państwo, wielka prośba, wielka prośba! Szanowni państwo! Pan prezes jest z nami i będzie z nami jeszcze długo dzisiejszego wieczoru – powiedziała jedna z organizatorek.
– Ale jest prośba o nieużywanie pirotechniki. Osoby, które będą odpalać race, będą usuwane z demonstracji – dodała, po czym stwierdziła, że mają do czynienia z prowokatorami.
– To jest ogłoszenie ważne i zobowiązujące policję, żeby takie osoby usuwać! To są prowokatorzy! To nie są uczestnicy protestu wolnych Polaków! Przekazujcie sobie w tym tłumie, że zaraz wyruszamy pod kancelarię prezesa Tuska! – zaapelowała, czym przyznała, że manifestacja bezprawnie, bo bez zgody Ratusza, zmienia trasę marszu.
Organizatorzy zastosowali jednak fortel i najpierw ogłosili ze sceny, że rozwiązują marsz i w spontanicznym przemarszu chcą dotrzeć do KPRM. Potem zapewne wrócą na zapowiedzianą trasę wydarzenia.