W czwartek 11 stycznia odbył się pogrzeb Mateusza Rutkowskiego w Skrzypnem. Mistrza świata juniorów z 2004 roku pożegnała rodzina, bliscy i przedstawiciele świata sportu. Były skoczek miał zaledwie 37 lat. Kamil Stoch, zapytany na konferencji prasowej o swojego byłego kolegę z drużyny, podzielił się cenną refleksją.
Reklama.
Reklama.
– Wypowiem się jako członek drużyny, w której był Mateusz i która odnosiła sukcesy. Będzie nam go brakować, jeśli chodzi o sport, natomiast to, co się wydarzyło, powinno być przestrogą na przyszłość, jak można zapobiec takim sytuacjom – powiedział Stoch, który początkowo stwierdził, że dzień pogrzebu to nie jest "odpowiedni czas i miejsce na takie wspominki".
Co Stoch miał na myśli mówiąc o przestrodze? Chodzi oczywiście o problemy, jakie z czasem pojawiły się w życiu Rutkowskiego, z których głównym był alkohol.
Tak jak pisała o tym wcześniej Dorota Kuźnik, autorka naTemat, Rutkowski musiał być jednak lubiany, bo po jednej z wpadek z alkoholem, tłumaczyła go nawet dyrektorka jego szkoły.
– Nikt nie jest idealny. To młodzi ludzie. Każdemu w tym wieku zdarzają się zachowania, nad którymi nie panuje i ich nie kontroluje. Mateusz pomyślał chyba sobie, że jak jest mistrzem, to musi się tak zachowywać, ale to nie jest dobra droga. Skoro jednak nawet komentatorzy telewizyjni mówili w relacjach, że tym, czy innym skoczkom nie przeszkadza w dobrych startach przesiadywanie do późnych godzin w barach... – tłumaczyła, cytowana przez portal Katowice.naszemiasto.pl.
Niestety, wpadek było za dużo. Po drodze Rutkowskiego złapano na jeździe autem po spożyciu (wydmuchał 2 promile!), a do tego miał problemy z wagą, która skokach narciarskich jest kluczowa. W 2005 roku Rutkowskiego wydalono z kadry.
Szokująca wiadomość
Informacje o śmierci byłego reprezentanta Polski w skokach narciarskich pojawiły się w niedzielny wieczór 7 stycznia. Informację o tym, że Mateusz Rutkowski nie żyje, pierwszy podał portal Sucha24.pl.
Jak informowaliśmy w naTemat, szybko okazało się jednak, że okoliczności śmierci skoczka narciarskiego miały już wcześniej zostać opisane w materiale serwisu Góral.Info.pl.
Na miejsce udali się ratownicy zespołu ratownictwa medycznego oraz strażacy z OSP Skrzypne, OSP Szaflary i JRG Nowy Targ. Ratownicy po przybyciu na miejsce niezwłocznie podjęli czynności reanimacyjne. Niestety, pomimo podjętej akcji mającej przywrócić krążenie nie udało się uratować życia mężczyźnie" – czytamy.
W tej publikacji jako przyczynę wezwania służb ratunkowych podano "nagłe zatrzymanie krążenia".
Wielki talent, niespełniona kariera
W trakcie swojej krótkiej kariery Rutkowski współpracował z wieloma trenerami. Jednym z nich był Heinz Kuttin, który pracę z reprezentacją Polski zaczął w 2003 roku. Już rok później, 17-letni wówczas sportowiec zdobył złoto mistrzostw świata juniorów w 2004 roku w Strynie.
"Mateusz był trochę nieśmiały. Wcale nie był najsilniejszym, najbardziej wyróżniającym się w grupie. Nie mówił dużo, nie był głośny. Zawsze w drugim rzędzie. Kiedy rozwijał się w skokach, był coraz lepszy, to zyskiwał też pewność siebie" – wspominał Heinz Kuttin w niedawnym wywiadzie dla serwisu sport.pl.
Łzy w oczach
Austriacki trener wspomniał też ostatnią rozmowę z Rutkowskim, która miała miejsce w 2008 roku podczas mistrzostw świata juniorów w Zakopanem. Było to rok po zakończeniu kariery przez 20-letniego wówczas skoczka.
"Rozmawialiśmy i kiedy zeszło nam na temat jego złotego medalu sprzed czterech lat, zobaczyłem łzy w jego oczach. Opowiadał mi też o swoich małych dzieciach" – przyznał wtedy szkoleniowiec.
Zrozumcie Mateusza, to wszystko spadło na niego tak niespodziewanie. Od cichego skakania do zainteresowania niemal równego popularności Małysza. Już nie jest jakimś tam anonimowym skoczkiem. Jest kimś znanym. A do tego Rutkowski to taka zadziorna, góralska dusza.