Jak informuje Reuters, incydent miał miejsce w poniedziałek (15.01) w Zatoce Adeńskiej u wybrzeża Jemenu. Wiadomość o trafieniu amerykańskiego kontenerowca pociskiem, przekazała brytyjska jednostka ds. handlu morskiego (UKMTO).
Brytyjska firma Ambrey, zajmująca się bezpieczeństwem morskim, ustaliła, że wystrzelone zostały trzy pociski, ale dwa z nich nie dotarły do celu.
Według agencji AP zaatakowaną jednostką jest Eagle Gibraltar, masowiec pływający pod banderą Wysp Marshalla. Statek należy do notowanej na nowojorskiej giełdzie amerykańskiej firmy Eagle Bulk i nie ma żadnych związków z Izraelem.
Uderzenie rakiety wywołało pożar w ładowni, lecz jednostka pozostaje żeglowna i nadal zmierza do celu. Zdarzenie nastąpiło kilka godzin po tym, jak amerykański okręt wojenny zestrzelił pocisk manewrujący wystrzelony przez rebeliantów Huti.
"Statek doniósł o braku obrażeń lub znaczących szkód i kontynuuje swoją podróż" – napisało w komunikacie Centralne Dowództwo USA.
W nocy z czwartku na piątek siły USA wraz z sojusznikami z Wielkiej Brytanii zaatakowały cele rebeliantów Huti na terytorium Jemenu. Ostrzał zachodnich mocarstw był odpowiedzią na atak na brytyjski okręt z 9 stycznia.
Zaatakowane zostały przede wszystkim wojskowe węzły logistyczne, systemy obrony powietrznej i miejsca składowania broni. Premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak ogłosił, że jego kraj "będzie podejmować działania w celu obrony wolności żeglugi i ochrony życia na morzu". W odwecie zaatakowana miała zostać amerykańska placówka dyplomatyczna w Iraku.
Czytaj także: https://natemat.pl/535787,wielka-brytania-i-usa-rozpoczely-naloty-na-rebeliantow-huti-w-jemenieJak pisaliśmy w naTemat, działalność wspieranych przez Iran rebeliantów z Huti w Jemenie, którzy kontrolują stolicę i północny-zachód kraju, od miesięcy spędza sen z powiek wielu światowych liderów. Rebelianci kontrolują obecnie jedną czwartą tego państwa.
Rebelianci przypomnieli o sobie w październiku 2023 roku, po wybuchu wojny Izraela z Hamasem. Ruch Huti wprost ogłosił wtedy, że będą atakować wszystkie statki na Morzu Czerwonym płynące do Izraela, dopóki państwo żydowskie nie wstrzyma ofensywy w Strefie Gazy.
Zaraz potem media zaczęły donosić o atakach pobliżu cieśniny Bab al-Mandab – na statki pod banderą Hongkongu, Malty, czy na norweski tankowiec. W efekcie izraelski Międzynarodowy Port Aszdod ostrzegł, że ataki rakietowe jemeńskich rebeliantów na statki w regionie stanowią poważne zagrożenie dla handlu międzynarodowego, a wiele firm frachtowych zawiesiło transport towarów tym szlakiem.