Peja świętuje kolejną, 14. rocznicę trzeźwości. Z tej okazji otrzymał od grupy AA szczególny puchar, który dumnie pokazał w sieci. Raper, który w przeszłości borykał się z uzależnieniem od alkoholu, zamieścił także ważny wpis. "Byłem impulsywny i siałem destrukcję. Moje picie było wyniszczające od samego początku" – wyznał raper.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Peja, który jest abstynentem od 14 lat, opublikował na swoim Facebooku zdjęcie pucharu od grupy AA Quo Vadis. "Rysiowi, w XIV rocznicę trzeźwości przyjaciele z grupy Quo Vadis" – brzmi grawer. Pod spodem dodano dopisek "Poznań, styczeń 2024".
"Dziękuję" – podpisał fotografię raper, który naprawdę nazywa się Ryszard Andrzejewski. "Chyba ważniejsze niż wszystkie platynowe albumy... gratuluję!", "Gratuluję wytrwałości i silnego charakteru", "Gratulacje Rychu!!! I tak już do końca", "Słów mi brak, gratulacje!", "Gratuluję Rysiek i wytrwałości życzę", "Gratulacje Ryszard, a to wyróżnienie przebija wszystkie platynowe i złote płyty" – piszą internauci.
Peja jest trzeźwy od 14 lat. Zamieścił ważny wpis
Kilka dni wcześniej Peja zamieścił na Facebooku długi wpis o swojej drodze do trzeźwości. "14 lat temu zrezygnowałem z używania alkoholu oraz wszelkich substancji zmieniających świadomość" – rozpoczął.
"Do wyzerowania się jeszcze kilka lat mi pozostało, ale te 14 lat, które przeżyłem bez żadnych podpórek, licząc od 2010 r. może cofnąć mnie w tym momencie do roku '96, a to już dla mnie coś na miarę sukcesu. Sukcesu, a jednocześnie refleksji, bo właśnie wtedy pojawiłem się po raz pierwszy na mityngu AA" – napisał.
Peja podkreślił, że w młodości chciał uniknąć wojska i już wtedy skierowano go do grupy AA, "gdzie rzeczy, o których mówili inni, często starsi uczestnicy spotkania były mi bardzo bliskie, wręcz momentami bliźniaczo podobne do tego co sam przeżywałem".
"I nic poza tym. Jako 20-letni chłopak nie miałem szans rozpoznać w sobie nałogowca. Zresztą w tak młodym wieku nie zdawałem sobie sprawy, że mityngi były już wtedy dla mnie absolutną koniecznością. Przecież piłem tak samo jak moi rówieśnicy. Byłem impulsywny i siałem destrukcję. Moje picie było wyniszczające od samego początku. Wpierw kasacyjne z braku doświadczenia. Trochę później kontrolowany rausz, aby jak najdłużej być 'królem balu'" – wspominał raper.
Peja ponownie trafił do AA w wieku 33 lat. "Równie trudno było mi przyznać, że jestem pod ścianą mimo upływu lat i zdobytego doświadczenia, nie tylko w pijatykach. Dziś wiem, że gdybym doznał przebudzenia jako dwudziestoletni chłopak, oszczędziłbym sobie 14 lat piekła, jakie sam sobie zgotowałem" – przyznał.
"Nie zamierzam nikomu doradzać ani nikogo pouczać, bo to zaprzeczenie programu, na którym staram się opierać. Wiem tylko jedno, że nie ma takich fortun, biznesów, samochodów czy domów, których nie idzie przechlać, kobiet/partnerek/żon, których nie idzie zdradzić, rodzin, których nie idzie rozbić, znajomości, których nie idzie spieprzyć czy towarzystw, które zaakceptują, że traktujesz ich jak byle co" – ciągnął dalej słynny raper w swoim wpisie na Facebooku.
Jak zaznaczył, "ego dokarmiane chemią może zrobić zwyczajne kuku, które kończy się spektakularnym upadkiem", ale on "na szczęście uniknął pierdla, psychiatryka i cmentarza". – A miałem wiele okazji, żeby los się ode mnie odwrócił. Być może tam ktoś na górze miał wobec mnie inne plany – dodał.
"Miałem to 'szczęście' pić w czasach, kiedy socjal media nie były jeszcze tak mocno rozwinięte jak dziś. Kto wie co po dziś dzień podziwiałbym w sieci i z czego tłumaczył się moim dzieciom" – zauważył.
Peja przyznał również, że jest DDA, czyli Dorosłym Dzieckiem Alkoholików. "Jako DDA nie liczyłem na zbyt wiele. Myślałem, że tak po prostu musi być. Wsiadasz do Challengera i rozpierdalasz się tuż po starcie. I tak w kółko bez końca. Nic bardziej mylnego" – wyznał.
Jak wyglądała jego droga do trzeźwości? "Po roku potknięć w AA postanowiłem na poważnie w siebie zainwestować i podarować sobie odrobinę radości i zadowolenia. Łatwo nie było. Ale szczerze to wystarczyło ruszyć dupę na mityng i zapisać się na dzienną terapię. W sumie żadna filozofia. Poza tym, że wykazałem szczere pragnienie zaprzestania picia. Bez tego potykałbym się znacznie dłużej" – zauważył.
Andrzejewski podkreślił, że "dziś jego droga wydaje mu się bardzo oczywista". "Nie odczuwam specjalnych fajerwerków, ale nie tęsknię też za lotem Challengerem i to chyba najważniejsze" – napisał i zwrócił się do fanów: "Wielu z Was pyta mnie co robić. Odpowiadam zawsze w ten sam sposób. Idź na mityng. Warto".
Dziś po 14 latach mojej drogi ku trzeźwości akceptuję ten stan w myśl zasady, że lepiej późno niż później. Te wszystkie lata bez wstydu i upokorzeń składają się blisko na 1/3 mojego dotychczasowego życia. Życia, z którego jestem absolutnie zadowolony pomimo problemów, których nie ubywa, ale które potrafię rozwiązywać. Z życia, za które jestem absolutnie wdzięczny losowi, sile wyższej i najbliższym, do których zaliczam też wielu członków wspólnoty AA.