- Piłsudski musiał zrobić zamach, by trochę uporządkować, ja miałem podobną sytuacją, gdy zgłoszono mi Kwaśniewskiego jako agenta, ale ja tego nie zrobiłem - stwierdził w poniedziałkowym programie "Tomasz Lis na żywo" były prezydent Lech Wałęsa. Dopytywany o szczegóły przekonywał jednak, że nie pamięta dokładnie w jakim kontekście mówiono o agenturalnej przeszłości Kwaśniewskiego.
Lech Wałęsa miał informacje o agenturalnej przeszłości Aleksandra Kwaśniewskiego, ale dla dobra Polski postanowił nie ujawniać tego, gdy ten zastąpił go na fotelu prezydenta? Tak twierdzi były prezydent, który w programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP2 przekonywał, że przez pryzmat czasu ocenia, iż popełnił podobny błąd, co Józef Piłsudski i zbytnio uwierzył w demokrację. - Piłsudski musiał zrobić zamach, by trochę uporządkować, ja miałem podobną sytuacją, gdy zgłoszono mi Kwaśniewskiego jako agenta, ale ja tego nie zrobiłem - stwierdził legendarny przywódca "Solidarności".
Dopytywany przez Tomasza Lisa ujawnił jednak jedynie tyle, że informacje o agenturalnej przeszłości Aleksandra Kwaśniewskiego pojawiły się "na zapleczu" głośnej sprawy Józefa Oleksego. Wałęsa dodał, iż już nie pamięta w jakim kontekście mówiono wówczas Kwaśniewskim. - Nie wejdziemy w to ani milimetra dalej. Było, minęło - skwitował. Dlaczego więc tuż po przegranych wyborach w 1995 roku osobiście przekonywał Biały Dom, że wygrana lewicowego kandydata nie oznacza powrotu Polski do komunizmu? - Ja sprawy polskie załatwiam w Polsce. Gdzie można pomóc Polsce, to pomagam. Niezależnie od tego, czy ktoś mi się nie podoba - tłumaczył
Lech Wałęsa nie szczędził krytyki swojemu następcy podkreślając, że w przeciwieństwie do Kwaśniewskiego, on miał tylko pięć lat na realizację planów. Dziś jest jednak jedynie krytykowany, a jego następcę się gloryfikuje. W ocenie Wałęsy, 10-letnie rządy Aleksandra Kwaśniewskiego był tymczasem jedynie realizacją tego, co on mu nakreślił. - Miałem tylko 5 lat prezydentury, a miałem program rozpisany na 10. Ja musiałem robić, a nie mówić - wyjaśniał. Lech Wałęsa jest również przekonany, że gdyby pozwolono mu pozostać na fotelu prezydenta jeszcze jedną kadencję, Polska na innych zasadach weszłaby do NATO, a następnie Unii Europejskiej.
W poniedziałkowym programie "Tomasz Lis na żywo" były prezydent odniósł się także do swoich kontrowersyjnych słów na temat miejsca homoseksualistów społeczeństwie. Wałęsa przekonywał, że nie zamierza gejów i lesbijek umieszczać za murami getta, a jedynie miał na myśli, iż odsetek takich osób w społeczeństwie jest niski. Z tego powodu, gdyby przełożyć to na ilość miejsc w parlamencie, homoseksualiści nie przekroczyliby progu pozwalającego na dostanie się w mury Sejmu. - Ta grupa, która była, jest i będzie, powinna uporządkować swoje rozwiązania, ale pamiętać o swojej wielkości - ocenia polityk.
Lech Wałęsa przekonywał także, że w walce o należne im prawa geje i lesbijki mogą zawsze na niego liczyć, dopóki nie będą narzucali swoich poglądów innym. Chwilę potem dodał jednak, że czuje się przez homoseksualistów terroryzowany. - Oni mnie terroryzują, większość terroryzują tymi swoimi pomysłami, ostentacyjnym pokazywaniem się - żalił się. - Może jestem starej daty, ale nie potrafię mojemu wnukowi wytłumaczyć, dlaczego idzie przede mną dwóch mężczyzn i robi różne pieszczoty - stwierdził. I dodał: - Ja już się nie zmienię, ja już taki pozostanę.