"Odnosząc się do publikacji medialnych dotyczących rzekomego przechowywania akt postępowań przygotowawczych w pomieszczeniu do tego nieprzeznaczonym, Prokuratura Regionalna w Lublinie oświadcza, że są to informacje nieprawdziwe" – poinformowano oświadczeniu.
Jak dodano, "akta żadnego z postępowań przygotowawczych, które wpłynęły do Prokuratury Regionalnej w Lublinie, nie były przechowywane w budynkach gospodarczych, ani w innych miejscach do tego nieprzeznaczonych".
Podano także, że niektóre z materiałów zostały przeniesione do innego pomieszczenia, ale nie były to akta postępowań przygotowawczych, a pomieszczenia są pod stałą ochroną.
"W ostatnim czasie w jednym z pomieszczeń gospodarczych pozostających w dyspozycji Prokuratury Okręgowej w Lublinie złożono jedynie materiały, nie będące aktami postępowania przygotowawczego, w celu dokonania ich segregacji. Pomieszczenie to jest zamykane, ogrzewane, a sam teren, na którym się znajduje, jest chroniony i objęty 24- godzinnym monitoringiem" – podkreślano.
Prokuratura przekonuje też, że "decyzja o czasowym umieszczeniu otrzymanych materiałów w pomieszczeniu gospodarczym wynikała, z braku pomieszczeń w budynku głównym spowodowanym prowadzonymi pracami remontowymi związanymi z modernizacją siedziby prokuratury".
O co chodzi z zamieszaniem w tej prokuraturze? Według doniesień "Gazety Wyborczej", po zmianie władzy i odejściu Zbigniewa Ziobry z funkcji ministra sprawiedliwości, w Prokuraturze Regionalnej w Lublinie zrobiło się nerwowo.
Dziennik ujawnił, że to właśnie do Lublina miały trafiać sprawy nieprzychylne PiS. Tam blokować miał je zaufany człowiek Ziobry, prokurator Jerzy Ziarkiewicz. "Wyborcza" dowiedziała się, że teraz prokuratur miał szybko "wyciągać je z zamrażarki" i rozsyłać do podległych prokuratorów z poleceniem natychmiastowego wszczęcia postępowania.
– Wszystko, by zdążyć przed spodziewaną kontrolą nowych przełożonych, którzy rozpoczną sprzątanie prokuratur właśnie od wizyty w Lublinie u Ziarkiewicza – wyjaśnił dziennikowi jeden ze śledczych.
Jakby tego było mało, niedawno wyszło na jaw, że akta sprawy przechowywane miały być w garażu. Informację miał zdradzić – zapewne niechcący – jeden z kierowców prokuratury, który miał poskarżyć się, że musi zostawiać służbowe auto na zewnątrz, bo nie mieści się w garażu.
To tam zdaniem "GW" mają znajdować się akta spraw, które prokurator Ziarkiewicz przez lata ściągał z różnych jednostek, pod pretekstem nadzoru prokuratora regionalnego. W rzeczywistości miały lądować w garażowej "zamrażarce". Więcej na ten temat piszemy tutaj.