Czy wkrótce nadejdzie kres telewizji, jaką dzisiaj znamy?
Czy wkrótce nadejdzie kres telewizji, jaką dzisiaj znamy? Shutterstock.com

Zmiany upodobań widzów, rosnąca dostępność internetu, technologiczny "wyścig zbrojeń" producentów telewizorów, stopniowy odpływ budżetów reklamowych z tradycyjnych stacji: wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że koniec telewizji, jaką znamy, jest już bliski.

REKLAMA
– Telewizja w swoim dotychczasowym kształcie weszła w fazę schyłkową – mówił niedawno w wywiadzie dla naTemat Tomasz Raczek. Krytyk filmowy podkreślał, że tak jak prasa, telewizja w najbliższym czasie będzie musiała dostosować się do internetowej rewolucji.
Tomasz Raczek

Wkrótce stanie się ona tylko jednym z elementów w multimedialnym snopie rozrywkowo-informacyjnym umieszczonym w internecie, do którego będziemy mieli bezpłatny dostęp z każdego miejsca na Ziemi. Świat stanie się jednym wielkim hot spotem, w którym będziemy mieli możliwość stałego korzystania z treści przekazywanych nam elektronicznie. CZYTAJ WIĘCEJ


W opinii Raczka w ten sposób urzeczywistni się idea globalnej wioski, w której każdy z nas będzie mógł swobodnie wybierać, co i kiedy chce oglądać na ekranie swojego telewizora. No właśnie, tylko czy to urządzenie tak naprawdę wciąż jeszcze będzie telewizorem? A to, co będziemy oglądać – telewizją?
Telewizja bez telewizora
– Telewizora nie mam od czterech lat, mimo że pracuję dla telewizji – przyznaje dr Tomasz Rożek, dziennikarz i publicysta zajmujący się najnowszymi technologiami. Tłumaczy, że nie ma w tym żadnej sprzeczności: – Telewizor nie daje niczego, co gwarantuje internet, a jednocześnie internet zapewnia wszystko to, co daje mi telewizor – mówi dr Rożek.
Rożek podkreśla, że choć telewizor jest technologicznie bardziej złożony chociażby od gazety, wymusza na odbiorcy podporządkowanie: – Gazeta daje mi wybór, bo czytam co chcę i kiedy chcę. Telewizor wymusza na mnie dostosowanie się do tego, co jest mi w danej chwili proponowane, a co więcej często oferuje treści, na których w ogóle mi nie zależy – mówi dr Rożek. – Przyszłością jest urządzenie, które dając mi możliwość oglądania telewizji, da mi też wolność wyboru właściwą internetowi – dodaje.
Grzegorz Marczak z Antyweb.pl mówi z kolei, że fuzja technologii internetowych i telewizyjnych dokonuje się na naszych oczach. – Już dziś wszystkie nowe modele telewizorów czołowych producentów, takich jak Panasonic, Samsung czy Sharp, są przystosowane do funkcjonowania online. Kwestią czasu jest, kiedy tradycyjne modele znikną z rynku – mówi Marczak.
Kiedy się to stanie? – Myślę, że całkiem niedługo. Sytuacja będzie analogiczna jak ta smartfonów. Trudno jest po prostu dziś kupić dobry telefon, który smartfonem nie jest. Tak samo trudno będzie za chwilę kupić telewizor, którego nie można podpiąć do sieci – mówi Marczak.
– Kiedyś mało komu przychodziło do głowy, że można mieć komórkę, nie posiadając telefonu stacjonarnego. Wystarczyło 10, 15 lat, żeby zupełnie się to zmieniło – dodaje dr Tomasz Rożek. Choć spece od marketingu zdają sobie sprawę, że cykl życia telewizora jest dłuższy niż telefonu, oferując dziś klientom takie “bonusy”, jak sterowanie głosem, najwyższa jakość obrazu, czy dotykowy pilot, robią wszystko, by jak najszybciej przekonać nas do telewizyjnej rewolucji.
Umarł król, niech żyje król
Odpowiednie urządzenia w naszych domach i szybkie łącza internetowe to jedno, ale pozostaje pytanie, co w naszych “komputero-telewizorach” będziemy oglądać. Także na tym polu prawdziwa rewolucja trwa w najlepsze. Magazyn “Wired” poświęcił jej cały numer, pytając na okładce “Jak YouTube wynalazł na nowo branżę rozrywki”.
“Wired” zaprezentował czytelnikom najbardziej znanych brytyjskich “YouTubersów”, którzy choć mają nie więcej niż 25 lat, dzięki swoim kanałom w serwisie dorobili się nie tylko sławy, ale i naprawdę dużych pieniędzy. Przykład? Jamal Edwards, który od lat przeprowadzał na własną rękę wywiady z gwiazdami niezależnej brytyjskiej sceny muzycznej, publikując je na stronie sb.tv (dziś obecnej także na YouTube’ie). Dziś jego kanał subskrybuje 215000 osób, a statystyki odsłon mówią o liczbie 130 mln. Majątek Edwardsa szacowany jest na 6 mln funtów, a on sam nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Karierom licznych vlogerów (według OpenSlate najlepsi producenci zarabiają średnio 276000 dolarów rocznie) towarzyszy też rozwój samej platformy – YouTube jest za Googlem najbardziej popularną wyszukiwarką na świecie.
Firma otworzyła też w 2011 roku Creator’s Space, w którym vlogerzy w profesjonalnych warunkach mogą realizować swoje produkcje. Z kolei Next Lab zajmuje się wyszukiwaniem i promocją nowych, młodych talentów, które można przyciągnąć do YouTube’a. Oficjalne kanały w serwisie otwierają zaś nie tylko gwiazdy muzyki, ale i... stacje telewizyjne, w tym BBC. Wydaje się, że sen o interaktywnej, dostosowanej do indywidualnych potrzeb platformie telewizyjnej, z wolna się urzeczywistnia.
U nas też się to dzieje
Powie ktoś, że tak wygląda sytuacja na dalekim Zachodzie, ale przecież i w Polsce widać symptomy podobnej zmiany. Jak inaczej wytłumaczyć fenomen takich osób, jak Łukasz Jakóbiak, albo fakt, że telewizyjne gwiazdy jak Szymon Majewski przenoszą się do internetu?
Maciej Budzich, twórca bloga Mediafun.pl, podkreślał w rozmowie z naTemat, że poszerzające się grono polskich vlogerów i internetowych showmanów wcale nie ma parcia na (telewizyjne) szkło. To internet jest ich niszą.
Maciej Budzich
twórca bloga Mediafun.pl

To dla nich krok w tył. W internecie mają własne medium, a telewizja ich ogranicza. Na pewno nie będą przenosić się do niej na stałe, a co najwyżej pojawiać gościnnie. Vlogerzy wcale tego nie chcą, podobnie jak blogerzy nie starają się być dziennikarzami. CZYTAJ WIĘCEJ


Równolegle do zmian starają dostosowywać się polskie stacje telewizyjne, coraz częściej umożliwiając oglądanie swoich programów online lub proponując takie usługi, jak np. VOD. Coraz więcej osób już dziś seriale czy programy telewizyjne ogląda tylko w taki sposób. Jest niemal pewne, że będą działać także w przyszłości, choć na pewno w innej formie niż ta, którą znamy dziś.
– To, że zmiana nastąpi, to pewnik. Czynniki finansowe i technologiczne sprzyjają temu procesowi. Pytanie tylko, jak szybko sami zmienimy nasze przyzwyczajenia? – mówi dr Tomasz Rożek.
– W naszych nowoczesnych, stale podpiętych do sieci telewizorach, treści podawane z różnych źródeł będą się mieszać. Myślę, że za jakiś czas coraz mniej będziemy zwracać uwagę na to, czy dany program oglądamy tak naprawdę za pośrednictwem klasycznej telewizji, czy przez internet – mówi Grzegorz Marczak.
– Przełączanie się między kanałami telewizyjnymi a np. Youtubem będzie dla nas proste i naturalne, o ile oczywiście w pewnym momencie nie okaże się, że za “pakietową” kablówkę płacimy znacznie więcej, niż za internet, który daje nam dostęp do większej ilości interesujących nas treści – kwituje Grzegorz Marczak.