W swoim ponad półgodzinnym materiale na YouTube opublikowanym w poniedziałek (29 stycznia) Karolina Pajączkowska omówiła szereg tematów, w tym kwestie edukacji i energetyki. Skomentowała także niedawną wizytę Elona Muska w Polsce, podczas której słynny przedsiębiorca odwiedził obóz Auschwitz-Birkenau.
Na zakończenie, dziennikarka poruszyła także temat głośnych ostatnich zmian w strukturach Telewizji Polskiej. Pajączkowska zaznaczyła, że w świecie mediów panuje niezmienne prawo: "Dzisiaj jesteś, jutro cię nie ma". Wspomniała również o swoim odejściu z TVP, nawiązując do czystki, która została zrobiona w "Pytaniu na śniadanie".
– Widzieliśmy te nagłówki. Mówiły o zwolnionych gwiazdach i jaki będzie ich los. Mowa tutaj o Tomaszu Kammelu, Małgosi Tomaszewskiej czy Kasi Cichopek – powiedziała.
– Gdy je czytałam, brałam je z dość dużym dystansem, dlatego że osobiście wiem, jak to jest, gdy pisze się o dziennikarzach. Często dochodzi do różnych manipulacji, dlatego osobiście zadzwoniłam do moich byłych kolegów – oznajmiła.
Prezenterka zdobyła informacje od swoich koleżanek i kolegów z branży na temat tego, jak przebiegały ich zwolnienia.
– Okazało się, że informacja o tym, że nie przychodzą już do pracy, została im przekazana przez telefon, przez nową szefową tego programu – wyjawiła. Z relacji, które zdobyła Pajączkowska wynika, że żadna z wyrzuconych osób nie usłyszała sensownej argumentacji.
– Czy powiedziano im, dlaczego muszą odejść? Nie. Czy powiedziano im, czy dalej będą pracować w TVP? Nie – podkreśliła. – Jedna osoba powiedziała mi wprost: "Słuchaj, Karolina, tak to już w mediach jest" – dodała.
– No, i właśnie, tak to już w mediach jest, czyli nie można oficjalnie zabrać głosu, bo zabrania tego umowa. Nie można po odejściu z pracy pracować u konkurencji, czyli przez najbliższe miesiące trzeba być po prostu bezrobotnym. Wiem to z doświadczenia. Tak, to już w mediach jest... – zaznaczyła dziennikarka.
Pajączkowska również wyraziła swoje zdanie na temat sposobu, w jaki zostali potraktowani jej byli koledzy i koleżanki z TVP.
– Nie będę w tym miejscu żalić się, jaki ten świat jest zły (...), ale wydaje mi się, że mam prawo powiedzieć, że traktowanie kogokolwiek w taki sposób, że mówi mu się, że nie musi już przychodzić do pracy przez telefon, jest po prostu niewłaściwe – oceniła.
– Mówię to wprost, z pełną świadomością konsekwencji, jaki może nieść ten przekaz. Moim zdaniem to oznacza zmierzch i kres telewizji, dziś pracuje na własnych zasadach, ale wiem, jak było w mediach. I wiem, że takie zachowania w takim środowisku nie przystoją. To jest moje oficjalne stanowisko na ten temat – podsumowała dosadnie.