Dramatyczne doniesienia z Włoch. Nie żyje Dominik Pastuszka, sportowiec miał 35 lat
Nie żyje sportowiec Dominik Pastuszka. 35-letni dżokej uległ wypadkowi na torze wyścigów konnych w San Rossore we Włoszech. Nie udało się go uratować.
Reklama.
Nie żyje sportowiec Dominik Pastuszka. 35-letni dżokej uległ wypadkowi na torze wyścigów konnych w San Rossore we Włoszech. Nie udało się go uratować.
Wiadomość o śmierci sportowca napłynęła ze szpitala w Pizie, gdzie 35-letni Polak trafił w stanie krytycznym. "Zostawił żonę i półtoraroczną córkę" – poinformował serwis lanazione.it.
Dominik Pastuszka był dżokejem, mieszkający w Merano. Za kilka dni skończyłby 36 lat. Sportowiec uległ wypadkowi z czwartek po południu. Ranny był też jego koń War Brave.
Konia uśpiono kilka godzin po dramatycznym wypadku, natomiast polskiego dżokeja przewieziono wtedy na SOR w Cisanello. Przeszedł tam operację na neurochirurgii, a następnie został przeniesiony na intensywną terapię.
W piątkowe popołudnie o godzinie 14:30 rozpoczęła się ocena przez lekarzy śmierci mózgu. Lekarze uznali, że nie da się już nic zrobić, gdyż doszło do śmierci tego organu.
Polak był doświadczonym dżokejem i profesjonalistą specjalizującym się w wyścigach z przeszkodami.
Nieco ponad miesiąc temu informowaliśmy z kolei, że 7 stycznia napłynęły informacje o śmierci byłego polskiego skoczka narciarskiego Mateusza Rutkowskiego. Mistrz świata juniorów z Turynu i srebrny medalista w rywalizacji drużynowej miał zaledwie 37 lat.
Informację o tym, że Mateusz Rutkowski nie żyje pierwszy podał wówczas portal Sucha24.pl. Jak podawaliśmy w naTemat, szybko okazało się jednak, że okoliczności śmierci skoczka narciarskiego miały już wcześniej zostać opisane w materiale serwisu Góral.Info.pl.
"Na miejsce udali się ratownicy zespołu ratownictwa medycznego oraz strażacy z OSP Skrzypne, OSP Szaflary i JRG Nowy Targ. Ratownicy po przybyciu na miejsce niezwłocznie podjęli czynności reanimacyjne. Niestety, pomimo podjętej akcji mającej przywrócić krążenie nie udało się uratować życia mężczyźnie" – napisano. W tej publikacji jako przyczynę wezwania służb ratunkowych podano "nagłe zatrzymanie krążenia".
Mateusz Rutkowski był mistrzem świata juniorów i zdobywcą rekordu skoczni Bjørkelibakken, na której osiągnął wynik 104,5 m. Po zawodach w 2004 roku na skoczni w Planicy, gdzie jako trzeci Polak w historii skoczył powyżej 200 metrów (201,5 m), mówił o nim sam Adam Małysz. Najlepszy skoczek w polskiej historii widział go wówczas w roli swojego następcy. Jak tłumaczył Małysz, w Rutkowskim "drzemał wielki potencjał talentu".