Jedna z takich wiadomości trafiła do dziennikarza naszej redakcji. W SMS-ie Biedronka chwali się, że 5 lutego mandarynki będą w promocji 3,49 zł za kg dla każdego, nawet dla klientów bez aplikacji czy karty Biedronki.
Wiadomość wydaje się na początku raczej niewinna, ale później dyskont przechodzi do ofensywy, informując, że w Lidlu ten sam produkt sprzedawany jest o 14 proc. drożej – mandarynki kosztują 3,99 zł za kilogram nawet z aplikacją.
Niecodzienny ruch Biedronki wywołał w sieci prawdziwą lawinę komentarzy. Internauci nabijają się z wiadomości, publikując kolejne SMS-y, które otrzymali od sieci marketów. "Nie ma miękkiej gry" – napisał w serwisie X dziennikarz Marcin Makowski.
"Co to jest za alert RCB wersja Biedronka?" – zapytała żartobliwie jedna z internautek.
"Widzę, że wojna marketingowa między Biedronką a Lidlem wchodzi w nową fazę" – skomentowała inna osoba.
Na Facebooku nie jest już tak żartobliwie. "Biedronka jesteście tak słabi, że szok. Te smsy są żenujące i mam nadzieję, że naród pójdzie po rozum i choć częściowo zrobią wam bojkot. Marketing na poziomie dna. Zastanówcie się nad sobą. Przy okazji możecie też mieć refleksje nad jakością swoich produktów. Poziomem obsługi klienta. Warunkach traktowania swoich pracowników. I wiele, wiele innych (...)" – zareagował w sieci jeden z klientów.
Inna osoba podważyła natomiast legalność działań popularnej sieci. "ŻENADA! Marketing prowadzą Wam praktykanci? Nie dość, że wysyłacie smsy bez wymaganych zgód to jeszcze treść jest skrajnie bezczelna" – stwierdziła.
Biedronka odniosła się do zarzutów, polecając klientowi, aby sprawdził jakie zgody wyraził na koncie swojej karty Moja Biedronka.
Czytaj także: https://natemat.pl/477269,lidlomix-i-thermomix-maja-konkurencje-biedronka-ma-robota-kuchennego