Miesięcznik "Przegląd Lotniczy" wytyka Antoniemu Macierewiczowi i jego doradcom z zespołu badającego katastrofę smoleńską nadużycia, błędy i kłamstwa. Zwraca też uwagę, że "największą katastrofą w historii polskiego lotnictwa" nie jest wbrew powtarzanej wersji ta w Smoleńsku, a katastrofa Iła 62 "Tadeusza Kościuszko" z 1987 roku, który rozbił się w lesie kabackim. Zginęło wówczas 183 pasażerów.
"Przegląd Lotniczy" zarzuca nadużycia Antoniemu Macierewiczowi i współpracującym z nim ekspertom w ramach zespołu, który ma wyjaśnić przyczyny katastrofy smoleńskiej. Lotniczy miesięcznik przeanalizował dane podane przez Macierewicza i jego doradców na konferencji na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i dopatrzył się tam nie tylko nieścisłości, ale również fałszowania danych.
Jak cytuje "Gazeta Wyborcza", chodzi m.in. o pokazane "zdjęcie tupolewa, który w Kirgistanie wylądował "na plecach", a pasażerowie przeżyli. Naprawdę samolot nie lądował na grzbiecie, lecz wywrócił się już na ziemi po odłamaniu skrzydła utraconego przy awaryjnym lądowaniu".
"Przegląd Lotniczy" dokładnie przeanalizował wystąpienia trzech naukowców. Jeden z nich – dr Wacław Berczyński z Kanady stwierdził, że samolot nawet z częściowo utraconym skrzydłem może stabilnie wylądować.
Berczyński dowodził również, że fotel pasażera pozwala mu przeżyć przy upadku z prędkością 120 km/h, kiedy w rzeczywistości jest to 38 km/h (Tupolew w momencie upadku miał 260 km/h).
Jeden z ekspertów zaproszonych do współpracy przez Antoniego Macierewicza, dr Gregory Szuladziński z Australii dowodził, że na pokładzie i skrzydle tupolewa doszło do wybuchów, czego dowodem są rozrzucone fragmenty samolotu i ciał. Z tą tezą absolutnie nie zgadza się "Przegląd Lotniczy". Wersji Szuladzińskiego nie potwierdzają zdjęcia satelitarne.
Odgłosu wybuchu i zmian ciśnienia nie zarejestrowały również czarne skrzynki. "Przegląd Lotniczy" skrupulatnie wyliczył też 10 kłamstw prof. Jacka Rondy, który w trakcie konferencji powoływał się na lot ppłk. Roberta Benedicta z komisji Millera, w trakcie którego mimo "ścięcia latarni" samolotowi "nic nie odpadło", podczas gdy w rzeczywistości samolot stracił aż 2 m skrzydła, a latarnię jedynie zaczepił.
Kilka dni temu do parlamentarnego zespołu Antoniego Macierewicza dołączył nowy ekspert – dr inż. Bogdan Gajewski z Ottawy. Na co dzień zajmuje się wypadkami samolotów i helikopterów używanych w rolnictwie, ale podczas telemostu z Sejmem porównywał katastrofę Tu-154M z wypadkami samolotów w USA. Choć żaden nie przypominał katastrofy smoleńskiej, również on przekonywał, że przykłady dowodzą, że raporty MAK i komisji Millera są kłamliwe.
Berczyński podaje dane o wytrzymałości płatu na tzw. podmuch niesymetryczny, a nie o tym, jak maszyna zachowuje się po utracie tak istotnej części. CZYTAJ WIĘCEJ
"Przegląd lotniczy"
Pole szczątków jest w istocie bardzo małe, skupione w miejscu zderzenia maszyny z ziemią. Ma ono 60 m szerokości i 130 m długości. W przypadku wybuchu w powietrzu szczątki kadłuba i jego zawartości byłyby rozrzucone na dużo większym obszarze, jeszcze przed miejscem upadku. CZYTAJ WIĘCEJ