"Nieroby z obecnego rządu nic nie zrobiły, żeby chronić polskiego Rolnika. Popieram protesty"; "Protesty Rolników rozszerzają się. Rząd kompletnie sobie nie radzi. Przespali wiele tygodni, nic nie zrobili"; "Popieram Rolników w proteście przeciwko Komisji Europejskiej i rządowi D. Tuska" – to seria wpisów na X posła Suwerennej Polski Michała Wójcika.
W podobnym tonie w mediach społecznościowych wypowiadają się także politycy Prawa i Sprawiedliwości. Europosłanka i była premier Beata Szydło oznajmiła na przykład, że "rolnicy bronią wszystkich Europejczyków". "Zielony Ład przyniesie mieszkańcom Unii, w tym Polski, biedę i upadek przemysłu, rolnictwa oraz innych sektorów gospodarki" – stwierdziła w jednym z ostatnich wpisów.
19 lutego PiS zorganizowało nawet konferencję "Bronimy polskich rolników!". Na czerwonym tle pojawiło się także hasło: "Pełne embargo na produkty rolne z Ukrainy". Wzięli w niej udział wiceprezes PiS Mariusz Błaszczak, były minister rolnictwa Robert Telus i były wiceminister tego resortu Janusz Kowalski.
– Żądamy od rządu Donalda Tuska, żeby jeszcze dziś zostało wprowadzone rozporządzenie przez ministra rozwoju i technologii, które będzie stanowiło embargo na towary rolne sprowadzane z Ukrainy. To leży w głębokim interesie polskich rolników, a więc w głębokim interesie państwa polskiego – powiedział Błaszczak.
I wspomniał, że jego partia mówiła o tych zagrożeniach "już w ubiegłym roku".
– Jarosław Kaczyński ostrzegał, że kryzys, jaki dotknie Polskę, jeżeli nie będzie wprowadzone embargo, będzie również zły dla Ukrainy – przekonywał szef klubu parlamentarnego PiS i dodał, że "Zielony Ład i import produktów rolnych z Ukrainy oznaczają zniszczenie polskiego rolnictwa".
Janusz Kowalski grzmiał z kolei, że teraz "nie ma żadnej ochrony polskich producentów rolnych". – Jeżeli Donald Tusk ma choć trochę polskości w sobie, to powinien podjąć szybko decyzje, aby rolnicy nie musieli blokować polskiej granicy – mówił Robert Telus.
Zielony Ład skrytykował też niedawno prezes PiS. Stwierdził, że jest on przeciwny planom Polski, aby dogonić rozwojowo kraje Zachodniej Europy. – Dzisiaj się próbuje Polskę z tej drogi zawrócić. Nie możemy się na to zgodzić – ostrzegał lider Zjednoczonej Prawicy 16 lutego na wiecu swojej partii w Opocznie.
Trudno nie oprzeć się jednak wrażeniu, że Jarosław Kaczyński nagle dostał politycznej amnezji, bo jeszcze niedawno miał zupełnie inne zdanie na ten temat. Przypomnijmy zatem, że w wywiadzie dla "Gazety Polskiej", który ukazał się w czerwcu 2022 roku, prezes PiS przekonywał, że ukraińskie zboże nie jest dla polskich rolników żadnym zagrożeniem.
– Zawsze, gdy w grę wchodzi żywotny interes Polski, Tusk jest przeciw. Bardzo często wówczas jego punkt widzenia jest zbieżny z rosyjską propagandą. Tak jest i tym razem. Ważne jednak, by nasi rolnicy wiedzieli, że to zboże nie jest dla nich żadnym zagrożeniem. Jego odbiorcy są w północnej Afryce i na Bliskim Wschodzie – stwierdził Kaczyński, który był wtedy również wicepremierem ds. bezpieczeństwa.
W podobnym tonie mówił także niewiele później – w lipcu 2022 na wiecu PiS w Kórniku. – Nikt nie straci, wszyscy sprzedadzą swoje zboża po naprawdę bardzo przyzwoitych cenach, nawet jeżeli uwzględnić inflację – przekonywał.
Półtora roku później zapomniał jednak o tym, co mówił Polakom i opowiadał w mediach. – Czy pana ktoś wprowadził w błąd ws. rolników? Mówił pan, że ukraińskie zboże nie zaszkodzi polskim rolnikom – takie pytanie pod koniec listopada 2023 zadała Jarosławowi Kaczyńskiemu w Sejmie Justyna Dobrosz-Oracz, ówczesna dziennikarka "Gazety Wyborczej".
– Pani wybaczy, ja sobie nie przypominam takiej wypowiedzi – odpowiedział zaskoczony prezes PiS. – Proszę mi to pokazać, bo ja wygłosiłem przemówienie dokładnie odwrotne – dodał.
Kiedy dziennikarka chciała pokazać mu dowód, czyli wypowiedź dla "Gazety Polskiej", sugerując, że ktoś w redakcji mógł zmanipulować jego słowa, lider PiS uciął rozmowę, odwrócił się na pięcie i zniknął w sejmowych korytarzach.
W maju 2021 roku Jarosław Kaczyński mocno popierał także Europejski Zielony Ład. Jak powiedział w Polskim Radiu, jego "odrzucenie oznaczałoby ustawienie się na marginesie". – To plan, w którym warto uczestniczyć nawet za pewną cenę – podkreślał były wicepremier.
– Jeżeli ktoś ma gen niewolnictwa w sobie, niestety w polskiej polityce tacy są, to zawsze będzie niewolnikiem nie tylko Zielonego Ładu, co w szczególności innego państwa. Bo najpierw była opcja w jedną stronę, potem w drugą – stwierdził w Polskim Radiu.
I dodał: – My zawsze taką postawę krytykowaliśmy, odrzucaliśmy ją radykalnie, my niczyim niewolnikiem nie będziemy. Natomiast musimy przyjmować pewne realia i dzisiaj ta tendencja do tego, co można określić jako budowa nowego ładu, jest taka, że odrzucanie jej oznaczałoby ustawienie się na marginesie i innego rodzaju różne kłopoty.