Ich nazwiska najczęściej przewijają się w zalewie doniesień o kolejnych protestach. Wśród nich jest m.in. radny PiS, a także rolnik z Konfederacji, który w ostatnich wyborach próbował dostać się do Sejmu. Jest też przedsiębiorca, lider Konfederacji na Lubelszczyźnie, który również startował do Sejmu. Jest także lider "Podkarpackiej Oszukanej Wsi'". Kto jeszcze? Kim są ludzie, którzy w setkach miejsc w całym kraju zmobilizowali rolników? – Nie ma jednej twarzy. Nie ma Leppera ani Kołodziejczaka. Wszyscy gramy do jednej bramki, bez względu na poglądy – słyszymy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zablokowane drogi krajowe, ekspresowe, autostrady i przejścia dla pieszych. W setkach miejsc w całym kraju – w małych miejscowościach i w dużych miastach, również w Warszawie. Tak wyglądała Polska 20 lutego. Tysiące ludzi w całym kraju odczuły potężne utrudnienia. W Koszalinie i w Gnieźnie po zablokowanych drogach nie mogły nawet przejechać karetki pogotowia na sygnale. Nagranie jednego z takich zdarzeń wywołało w sieci ogromne oburzenie.
Jeszcze większe wywołał skandaliczny transparent, jaki zawisł na jednym z ciągników w Gorzyczkach województwie śląskim, przy granicy z Czechami. Hasło, obok flagi ZSRR: "Putin, zrób porządek z Ukrainą i Brukselą, i z naszymi rządzącymi" dotarło nawet do Rosji i na Ukrainę.
Organizator ze Śląska: "Będzie się działo"
Tu, przy autostradzie A1, protestem kierował Łukasz Mura. Rolnik, lat 37, radny PiS z powiatu raciborskiego. To on tłumaczył się potem ze skandalu w Gorzyczkach. – Rolnicy przybyli z różnych miejscowości, więc nie miałem kontroli nad treściami na każdym banerze. Jednakże potępiam zachowanie tego konkretnego rolnika – mówił w rzeszowskich "Nowinach". Pojawił się też w Polsat News i innych mediach.
"Główny organizator protestu" – pisano o nim lokalnie.
Osobiście wcześniej radził omijać zjazd, ostatni w Polsce, "bo będzie tutaj po prostu gęsto" i "będzie się działo", bo "tu odbędzie się pokaz siły, determinacji i niezadowolenia śląskich rolników".
– My jesteśmy niezadowoleni z tego, co się dzieje. Walczymy nie tylko w interesie swoim, ale w interesie całego kraju. Nie chcemy, żeby takie dziadostwo wpływało na nasze półki sklepowe, bo później się to odbije na zdrowiu naszych mieszkańców. Najpilniejsze jest zamknięcie granicy wschodniej – tłumaczył potrzebę protestu w radio90.pl.
Takich jak on w całym kraju jest kilkaset osób. To rolnicy indywidualni, przedstawiciele organizacji rolniczych, np. Solidarności. Widać ich na mapie, którą stworzył Instytut Gospodarki Rolnej. Zaznaczono na niej wszystkie punkty, gdzie odbyły się protesty. I w każdym miejscu organizatorem był ktoś inny.
"Prosił o pomoc pana Brauna i Konfederację"
Ale na Podkarpaciu słyszymy, że rolnik od tego skandalicznego napisu dzwonił na drugi koniec Polski – do Rzeszowa. Do biura Grzegorza Brauna z Konfederacji.
– Prosił o pomoc pana posła Brauna i Konfederację. Powiedziałem mu: "Pan zrobił bardzo głupio. My się w ogóle nie identyfikujemy z pana przekazem. Pan zaszkodził rolnikom i rolniczym postulatom. Nie będziemy tego popierać. Nie będziemy pana bronić. Musi pan poszukać prawnika i radzić sobie sam" – mówi naTemat Tomasz Buczek, lider podkarpackiej Konfederacji.
– On chciał nawet, żeby mu polecić prawnika. Odmówiłem. Nie chcemy być wiązani z tym tematem. My nie inspirowaliśmy go. Nie mamy z nim nic wspólnego. Ja nawet nie wiem, jak on się nazywa. Jesteśmy dalecy od tych poglądów, bo często je nam przyszywają. Nie chcemy być z nimi identyfikowani. Wszystkich rolników przestrzegamy przed takimi akcjami. I uczulamy, jak w przypadku karetki, żeby podchodzili przyjaźnie, bo ludzie na drogach i karetki to nie nasi wrogowie. Wrogami są politycy, którzy narzucają złe regulacje – dodaje.
Kto więc stoi na czele tego zrywu rolników, który zablokował pół Polski?
Money.pl podało trzy nazwiska. "Stoją na czele protestu rolników. Oto kim są" – czytamy.
To Rafał Mekler, lider Konfederacji na Lubelszczyźnie, na Facebooku przedstawia się też jako pełnomocnik woj. lubelskiego Ruchu Narodowego.
Hubert Ojdana, rolnik z Podlasia, który w wyborach 2023 startował do Sejmu z listy Konfederacji. "Prowadzi kanały w mediach społecznościowych i jest doskonale znany w całej Polsce. Ujawnił, co się dzieje na granicy z Ukrainą. Teraz boi się o życie swoje i rodziny" – pisze o nim Top Agrar.
Oraz Roman Kondrów, rolnik z gminy Stubno i "Podkarpackiej Oszukanej Wsi".
"Nie jestem organizatorem protestów rolników"
Co do Romana Kondrowa nikt nie ma wątpliwości, że na Podkarpaciu jest jednym z liderów. – Dobry organizator. Dba, żeby ludzie, którzy przyjeżdżają, mieli co zjeść Jest bardzo ludzki. Zrobił dużo dobrego dla rolnictwa – mówi o nim Tomasz Buczek.
Ale Konfederacja?
– To trochę naciągane – reaguje na swoje nazwisko Rafał Mekler. Wcześniej, jako właściciel firmy transportowej, brał udział na granicy w proteście przewoźników.
– Uważam, że nasze problemy i rolników mają ten sam wspólny mianownik. Jest nim nieodpowiedzialna polityka wschodnia poprzedniego rządu i tego. Czy w transporcie, czy u rolników została zachwiana równowaga rynkowa. Dlatego wspieram rolników, jak tylko mogę. Po naszych protestach na granicy zostawiliśmy tam całą infrastrukturę, kontenery, namioty itp. W to miejsce weszli rolnicy i z nich korzystają. Jak tylko mam możliwość, jestem z rolnikami. Ale nie jestem organizatorem protestów rolników, nie stoję na ich czele i za nimi nie stoję. Nigdzie nie figuruję jako organizator – mówi naTemat.
Podkreśla: – Liderzy są tylko lokalnie. To oni robią pojedyncze wydarzenia. Nie ma kogoś, kto ciągnie te protesty w skali ogólnopolskiej.
Jaka rola Konfederacji
Jednak Konfederacja jako taka, już zaczęła kojarzyć się z protestami. Widzimy, jak angażują się politycy.
"Jednym z organizatorów jest Rafał Mekler, szef lubelskich struktur Konfy. (...). Innym organizatorem i samozwańczym trybunem ludowym został niejaki Hubert Ojdana, który oczywiście również startował z list Konfy" – czytamy w popularnym poście na X.
To zaangażowanie wywołuje zaś komentarze i różne teorie. Skąd więc w tym Konfederacja i jaka jej rola?
– Nasza pozycja jest identyczna, jak przekaz rolniczy. Mówiliśmy o tym wcześniej. Dla nas to politycznie naturalne miejsce, w którym powinnyśmy być. I jesteśmy. To nie jest tak, że my te protesty sprowokowaliśmy. Ja bym sobie życzył, żebyśmy mieli taką siłę, żeby móc w całej Polsce wyprowadzić tylu ludzi na ulice i stworzyć określony profil tego protestu. Niestety nie mam takiej możliwości – mówi Rafał Mekler.
"Nie ma takich twarzy. Nie ma nikogo takiego"
Szukamy dalej. Kim są główne twarze protestów?
– Nie ma nikogo takiego. Nie ma kogoś takiego, jak kiedyś Andrzej Lepper. Ja zgłosiłem swój punkt na protest ogólnopolski jako indywidualny rolnik. Ale wiem, że byli też delegaci z Izby Rolniczej. Nie jesteśmy powiązani politycznie. Nie mamy takiej osoby, która nas pcha, jak kiedyś pan Kołodziejczak, który został ministrem – mówi naTemat Łukasz Aleksandrowicz z Lubelszczyzny.
– Wszyscy rolnicy mówią jednym głosem. Każdego z nas to dotyka. Każdy gra do wspólnej bramki. My walczymy o swoje. W innych krajach też protestują. Chodzi o wspólną politykę UE. Zniosła nam cła i nałożyła Zielony Ład, który nas niszczy i zabija od środka.
Tomasz Buczek z Podkarpacia: – To dobre pytanie, kto stoi za protestami, bo głównego organizatora nie ma. Nie ma głównych twarzy. Nie ma jednego, autentycznego lidera tych strajków i bardzo dobrze dla nich, że one są oddolne. Bardzo ciężko je skoordynować. Rolnicy bardzo często dzwonią na dwa dni wcześniej. Wszystko odbywa się na ostatnią chwilę.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rozmawiamy, ponieważ jego nazwisko również się gdzieś przewinęło, że jest jednym z przywódców protestów.
Tomasz Buczek odpowiada: – Jestem osobą wprost wspierającą rolników. Służę im poradą, wsparciem prawnym, ochroną. Nie jestem formalnie organizatorem strajków. Żadnego nie zgłaszałem ani nie inicjowałem, bo często przypisuje się osobom związanym z Konfederacją, że my inicjujemy te protesty. One same się inicjują, bo w rolnictwie od wybuchu wojny jest źle.
Mówi, że są to różne środowiska. U nich, na Podkarpaciu, to ludzie z PSL, Konfederacji, trochę z PiS, zdarzają się też z PO.
– Jest Solidarność Rolników Indywidualnych. Są organizacje powiązane z panem Wiesławem Grynem. Na Podkarpaciu jest organizacja zrzeszona wokół Romana Kondrowa, Łukasza Martyna, Zenona Sanockiego, czyli Podkarpacka Oszukana Wieś. Na Lubelszczyźnie jest Wojciech Łoś, Bartek Szajner. To ekipa o różnych poglądach politycznych, ale działająca w jednej sprawie. Nie wiem, czy jest jeden ośrodek. Protestujący mają różne barwy polityczne – wymienia.
A gdyby na siłę miał wskazać trzy główne twarze?
– Ciężkie pytanie. Nie ośmielę się wskazywać. Nie zabijajmy naturalności tego protestu. Trzeba rolnikom pomóc załatwić sprawę szybko i prosto. A postulaty są dwa: zatrzymanie importu płodów rolnych z Ukrainy i zmiany w polityce UE dot. Zielonego Ładu – odpowiada.
"My nie jesteśmy antyukraińscy"
Kontekst Konfederacji wielu kojarzy się jednoznacznie. Antyukraińskość. Obaj nasi rozmówcy – podobnie jak wspomniany wcześniej Hubert Ojdana – znaleźli się zresztą na
"liście wrogów Ukrainy".
"Pan Hubert Ojdana, przywódca protestów rolników, człowiek, który ujawnił m.in. że z Ukrainy była importowana popsuta kukurydza, człowiek, który protestował na granicy przeciwko nieuczciwej konkurencji ze strony ukraińskiej produkcji rolnejtrafił na listę wrogów Ukrainy prowadzoną przez portal Myrotworec" – grzmi na swojej Konfederacja.
Nasi rozmówcy tak reagują na hasło "antyukraińskość".
Rafał Mekler: – Antyukraińskość jest to postawa, w której jesteśmy bezpodstawnie, bezinteresownie nastawieni przeciwko Ukraińcom. A tego tutaj nie ma. Na moim FB mogą państwo znaleźć, że w pierwszych dniach wojny, jako Ruch Narodowy w Lublinie, pomagaliśmy dzieciom i kobietom z Ukrainy. Z racji tego, że 11 lat pracuję w transporcie, mówię po ukraińsku i rosyjsku. I pomagałem tym ludziom, bo Urząd Wojewódzki miał problem ze znalezieniem tłumaczy. My nie jesteśmy antyukraińscy.
– Przeciętny Ukrainiec nie jest winien obecnej sytuacji. Widzimy, kto jest odbiorcą zboża. To ogromne firmy z kapitałem praktycznie zawsze pozaunijnym albo w rajach podatkowych. My nie mamy nic do Ukraińców. Z nami w proteście działają nawet przewoźnicy Ukraińcy, którzy długo mieszkają w Polsce i prowadzą tu firmy transportowe. Mówią, że mamy rację. Mówienie, że jesteśmy zniechęceni do Ukraińców, nie ma żadnych podstaw – dodaje.
Tomasz Buczek: – Trzy razy po wybuchu wojny jeździłem na Ukrainę z pomocą humanitarną. Moi rodzice na cztery miesiące przyjęli pod dach dwie rodziny ukraińskie. Jestem przyjaźnie nastawiony, życzę Ukrainie zwycięstwa. My już nie mamy takich możliwości finansowych i wojskowych. Nie wiem, jakie zastosować rozwiązanie, bo nie możemy też pozwolić, żebyśmy stali się państwem pozbawionym bezpieczeństwa żywnościowego i militarnego i jak Rosja nas najedzie, to nas rozjedzie.