Obejrzałem "Czas na Show. Drag Me Out" i... nie mogłem powstrzymać uśmiechu [RECENZJA]
Kamil Frątczak
06 marca 2024, 06:21·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 06 marca 2024, 06:21
We wtorkowy wieczór odbyła się chyba najbardziej kontrowersyjna premiera wiosennej ramówki stacji TVN. Choć nigdy nie byłem fanem sztuki drag, to obejrzałem pierwszy odcinek "Czas na Show. Drag Me Out". Kompletnie nie wiedziałem, czego się spodziewać, ale teraz już wiem, że wtorkowe wieczory mam zarezerwowane!
Reklama.
Reklama.
"Czas na Show. Drag Me Out" TVN to program o samoakceptacji [RECENZJA]
Jeszcze do niedawna to, co właśnie dzieje się w TVN, wydawało się niemożliwe. Stacja zdecydowała się na bardzo ryzykowny krok. Śmiało mogę powiedzieć, że kontrowersyjny. Mowa o programie "Czas na Show. Drag Me Out", w którym szóstka celebrytów wkracza w nieznany im dotąd świat drag queens.
O co chodzi w "Drag Me Out"? Każdy z celebrytów dostał swoją drag mentorkę, a do walki o nagrodę główną, czyli diademy królowych, stanęło sześć par. Marcin Łopucki współpracować będzie z Twoją Starą, Dariusz Zdrójkowski z Ciotką Offką, Kamil Szymczak z Shady Lady, Michał Mikołajczak z Gąsiem, Tadeusz Mikołajczak z Adelonem, a Tomasz Karolak z Himerą.
Przy wsparciu drag mentorek panowie będą uczyć się sztuki spektakularnego makijażu i kreacji stroju scenicznego, a także jak skupić na sobie wzrok publiczności. Jednym słowem: idealnie odzwierciedlić sztukę wywodzącą się z kultury queerowej.
Obejrzałem pierwszy odcinek programu, żeby zdradzić wam, czego możecie się po nim spodziewać. I jak wypadło?
Pierwszy odcinek "Czas na Show. Drag Me Out", czyli pierwsze koty za płoty
W pierwszym odcinku zaprezentowały się trzy pary. Na pierwszy ogień poszli Michał Mikołajczak, Marcin Łopucki i Kamil Szymczak. Choć bardzo spodobał mi się zapał oraz entuzjazm aktora i influencera, byłem zniesmaczony lekkim sceptycyzmem trenera personalnego. Przecież wiedział, na co się pisze... Jednak to, co powiedział, totalnie mnie zaskoczyło.
Łopucki w pewnym momencie zażartował sobie, że żona... wyśle go do psychoterapeuty. Ogromne brawa dla jego mentorki, która zareagowała w sposób bardzo proedukacyjny i wytłumaczyła mu, że osób, które uprawiają sztukę drag, wcale nie trzeba wysyłać na psychoterapię. Tu wielki ukłon w stronę produkcji, która zadbała, by ważne treści były przekazane z lekkością w sposób jasny, klarowny i przystępny dla każdego widza.
Po obejrzeniu trzech pierwszych występów wyciągnąłem jeden wniosek. Bardzo żałuję, że drag performensy trwały tak krótko. Dlaczego? Bo uśmiech nie schodził mi z twarzy!
Zapytacie, co ten program może wnieść do waszego życia? Trochę koloru, uśmiechu i dowcipu, a przede wszystkim możemy zobaczyć, co znaczy dystans do siebie, którego w dzisiejszych czasach, tak wielu z nas nie ma. "Drag Me Out" pokazuje, że nie ważne jak wyglądasz, ważne, by akceptować siebie. To jego motto!
Charyzmatyczne jury i Mery Spolsky, która wymiata, czyli "Czas na Show. Drag Me Out"
Poczynania uczestników ocenia jury w składzie: Anna Mucha, Michał Szpak i... Andrzej Seweryn. Nie muszę chyba nikomu przypominać fenomenalnej kreacji aktorskiej tego ostatniego w serialu Netfliksa "Królowa", dlatego chyba nie dziwi obecność 77-latka wśród jurorów nowego show TVN.
Trzeba przyznać, że jurorzy znakomicie się uzupełniają: to prawdziwe kolorowe ptaki rodzimego show-biznesu. Wielokrotnie dali się poznać publice z różnych stron, dlatego ich komentarze, reakcje, a nawet drobne przekomarzania idealnie odnajdują się w dragowej, rozrywkowej tematyce.
Warto zwrócić uwagę na jeden bardzo ważny aspekt: z jak ogromnym szacunkiem, powagą, ale także lekkim dystansem jurorzy traktują sztukę drag. Mimo że podczas oglądania programu nie mogłem przestać się uśmiechać i bawiłem się przednio, to warto podkreślić, że wszyscy w programie podchodzą do swojej pracy bardzo poważnie.
Nikt nie robi sobie "jaj", a sztuka drag nie jest traktowana jak pewnego rodzaju kuriozum czy "ciekawostka egzotyczna". Wcześniej widziałem w komentarzach w sieci wiele uprzedzeń, haseł, jak: "kicz", "dewiacja", a nawet "choroba umysłowa". Ludzie, apeluję do was, zanim coś napiszecie, naprawdę warto się doedukować... Strach pomyśleć, jak bardzo krzywdzące są tego typu komentarze.
Nie da się pominąć również Mery Spolsky, która znakomicie odnalazła się w roli prowadzącej "Czas na Show. Drag Me Out". Choć to jej debiut w roli gospodyni telewizyjnego formatu (wcześniej miała okazję prowadzić festiwal w Sopocie), to naprawdę kompletnie tego nie widać. Wokalistka wspiera uczestników, a jej oryginalna charyzma znakomicie dopełnia show.
"Czas na Show. Drag Me Out" to znakomita rozrywka. Mam nadzieję, że dla każdego!
Na koniec Anna Mucha odważnie podsumowała pierwszy odcinek. – Ten wieczór odmieni Polskę. To jest wieczór, który sprawi, że wiele osób, które oglądają nas przed telewizorem albo się otworzy, albo nawet się nawróci – spuentowała. Podpisuję się pod tymi słowami obiema rękoma.
Chcę wierzyć, że "Czas na Show. Drag Me Out" będzie znakomitą rozrywką dla każdego. Choć na początku obawiałem się, że realizatorzy mogą podejść do tego formatu "śmiertelnie poważnie", to już wiem, że oglądanie nowego programu TVN to świetna zabawa. I to na naprawdę wysokim poziomie.
Czy ten program jest progresywny i niedyskryminujący? Według mnie, zdecydowanie tak. Realizatorzy zadbali o to, by doedukować widownię, całość ogląda się naprawdę bardzo przyjemnie, a co najważniejsze: widz od razu dowiaduje się, o co chodzi w sztuce drag.
Teraz z niecierpliwością czekam na pierwsze komentarze, bo sam jestem ciekaw, jak ten format odebrali polscy widzowie, a przede wszystkim społeczność LGBTQ+.