nt_logo

Fentanyl, narkotyk "zmieniający ludzi w zombie", jest w Polsce. Czy grożą nam obrazki jak z USA?

Katarzyna Zuchowicz

11 marca 2024, 10:13 · 7 minut czytania
Wizja jest przerażająca. Gdy patrzy się na nagrania z USA w sieci, aż ciarki przechodzą. Wiadomo, że fentanyl, narkotyk uważany za 50 razy silniejszy niż heroina, jest już w Europie i w Polsce. Ale w jakim stopniu jest popularny? Gdzie? Co o tym wiemy? – Nie możemy nikogo zapewnić, że takie obrazy jak w USA, nie pojawią się na polskich ulicach. Nie należy tego tematu bagatelizować. Wiemy, że fentanyl jest dodawany do sprzedawanych przez dilerów środków – słyszymy od ekspertów. Zalecają czujność. Ale dziś nie sieją paniki. Jak bardzo więc fentanyl może być już obecny w Polsce?


Fentanyl, narkotyk "zmieniający ludzi w zombie", jest w Polsce. Czy grożą nam obrazki jak z USA?

Katarzyna Zuchowicz
11 marca 2024, 10:13 • 1 minuta czytania
Wizja jest przerażająca. Gdy patrzy się na nagrania z USA w sieci, aż ciarki przechodzą. Wiadomo, że fentanyl, narkotyk uważany za 50 razy silniejszy niż heroina, jest już w Europie i w Polsce. Ale w jakim stopniu jest popularny? Gdzie? Co o tym wiemy? – Nie możemy nikogo zapewnić, że takie obrazy jak w USA, nie pojawią się na polskich ulicach. Nie należy tego tematu bagatelizować. Wiemy, że fentanyl jest dodawany do sprzedawanych przez dilerów środków – słyszymy od ekspertów. Zalecają czujność. Ale dziś nie sieją paniki. Jak bardzo więc fentanyl może być już obecny w Polsce?
W USA fenatyl zbiera przerażające żniwo. Jaka może być skala tego narkotyku w Polsce? Fot. AA/ABACA/Abaca/East News

Fentanyl uważany jest za jeden z najniebezpieczniejszych narkotyków na świecie. Nazywany zabójcą i seryjnym mordercą, sieje ogromne spustoszenie w USA. Co roku zabija tam kilkadziesiąt tysięcy osób, w wyniku przedawkowania narkotyku, który był nim naszpikowany, zmarł m.in. wnuk Roberta de Niro. W internecie mnóstwo jest zdjęć i nagrań ludzi na ulicach amerykańskich miast, którzy po zażyciu fentanylu wyglądają jak zombie.


Media od pewnego czasu donoszą, że fentanyl jest już w Europie. "Czy Czechy powinny bać się takiego kryzysu z fentanylem jak w USA?" – takie pytanie pojawiło się jesienią u naszych południowych sąsiadów.

Co najmniej od roku temat tego zabójczego trendu, który zbiera porażające żniwo w USA, przewija się również w polskich mediach, które alarmują, że fentanyl ma już być w Polsce.

Pytanie: jak

"Wiemy, że fentanyl jest na czarnym rynku"

– To, że fentanyl jest w Polsce, to nie jest zaskakujące, bo fentanyl jest używany w leczeniu bólu. Zdarza się, że osoby, które używają opioidów pozamedycznie, pozyskują go np. z plastrów fentanylowych, z których ekstrahują samą substancję. To ma miejsce. Natomiast jeśli mówimy o czarnorynkowym fentanylu, który nie pochodzi z leków stosowanych w medycynie w szpitalach, czyli należy do rynku nowych substancji psychoaktywnych, nie mamy badań i danych na ten temat – zastrzega od razu Magdalena Bartnik, psychoterapeutka uzależnień.

Jest prezeską Fundacji Polityki Społecznej Prekursor, która prowadzi tzw. punkt drop-in, gdzie klienci mogą dostać czyste igły i strzykawki, zjeść coś, spędzić dzień.

– Nie wiemy, jaka to skala, ale to nie jest tak, że tego nie ma. Wiemy, że fentanyl jest dodawany do sprzedawanych przez dilerów środków. Ale w jakiej skali? Czy zgony związane z używaniem narkotyków są spowodowane obecnością fentanylu? Tego nie wiemy, bo nie ma informacji, jakie substancje miały we krwi osoby, które umierają z przedawkowania. To jest ogromny problem i wielka niewiadoma, bo sami nie jesteśmy w stanie tego oszacować – mówi. 

Sama słyszała tylko, gdy ktoś mówił, że np. jakaś osoba zmarła, miała zapaść, przedawkowała i pewnie było to związane z fentanylem. Choć nikt nie ma 100 proc. pewności, że tak właśnie było. 

Dodaje, że w ogóle mało wiemy o użytkownikach opioidów. A ostatnie badania dotyczące tej grupy, które przeprowadził Instytut Psychiatrii i Neurologii, są z 2009 roku.

– Jesteśmy bardzo aktywni międzynarodowo i gdy rozmawiam z ludźmi z zagranicy, to wszyscy łapią się za głowę, bo to znaczy, że wiemy bardzo mało. Nie wiemy, ile tych osób jest, nie wiemy, jak używają, jak funkcjonują – mówi. 

"Na razie nie jest to skala alarmowa"

Jedno jest pewne – dziś na pewno bardzo daleko nam do tego, co dzieje się w USA. Nawet nie ma co porównywać.

– Widzimy jednak, że z roku na rok liczba ta (osób biorących - red.) się zwiększa. Jeszcze trzy, cztery lata temu nie było nikogo, kto by te leki zażywał, ale w tej chwili praktycznie zdarza się, że co miesiąc mamy kilka osób, które ich używają. Są to oczywiście osoby już uzależnione. A uzależnienie pojawia się przy tej grupie leków bardzo szybko i jest bardzo silne. Praktycznie jedno z najsilniejszych, jakie występują – mówił latem 2023 roku w rozmowie z Medonetem toksykolog lek. Eryk Matuszkiewicz.

Jak może być dziś? Czy takie obrazy jak w USA mogą kiedyś dotrzeć do nas?

– Dochodzą sygnały, że fentanyl pojawia się na południu kraju, z Czech. W Warszawie od czasu do czasu pojawia się fentanyl apteczny. Nie widać nigdzie regularnego handlu. Na razie nie jest to skala alarmowa – mówi naTemat Jacek Charmast, prezes Stowarzyszenia Jump'93, które monitoruje przedawkowania narkotykami w Warszawie. Od lat pracuje z osobami uzależnionymi. Jest związany z Polską Siecią ds. Polityki Narkotykowej, Monarem, Biurem Rzecznika Praw Osób Uzależnionych

Mówi, że Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom monitoruje nowe substancje.

– Nie ma mu co zarzucać. W 2018 roku zmieniono prawo narkotykowe, dopisując pochodne fentanylu do listy zakazanych substancji. Polska działa sprawnie w systemie europejskiego monitorowania narkotyków – podkreśla.

Ale przyznaje – skalę obecności fentanylu w Polsce trudno oszacować. – Warto, by pogotowie zbierało dane dotyczące okoliczności przedawkowań. Wiemy tylko, że ktoś gdzieś zna kogoś, kto tego używa. Z reguły są to informacje, które docierają do pracowników środowiskowych, street workerów, że fentanyl pojawia się gdzieś w obiegu. Czasami w formie leków wypisywanych przez lekarzy, ale tego czarnorynkowego, tworzonego przez narkobiznes, jest niewiele. Skala jest malutka – mówi. 

Brzmi uspokajająco? Jeśli ma się w pamięci to, co fentanyl potrafił zrobić z ludźmi w USA – niekoniecznie.

"Niekoniecznie bym uspokajał, że tak nie będzie"

Jacek Charmast: – Nie możemy nikogo zapewnić, że takie obrazy jak w USA, nie pojawią się na polskich ulicach. Niekoniecznie bym uspokajał. Ale, moim zdaniem, w tym momencie nie ma strachu, który miałby racjonalne podstawy. Oczywiście trzeba się strzec przed fentanylem, ale do tej pory w Polsce nie mamy problemu w takiej skali, żeby teraz nie dawało nam to spać.

– Zagrożenie jest i ono jest poważne. Nie należy tego tematu bagatelizować. Musimy być ciągle czujni. Jeśli pojawi się u nas tanie źródło fentanylu, a służby w jakiś sposób to przeoczą, to będzie problem. I to, co widzimy na zdjęciach z USA, będziemy widzieć w Polsce. Ale myślę, że my dużo szybciej zadziałamy. I mam nadzieję, że jeśli rządzący nie będą bierni, nie będzie takiego zalewu jak w USA – mówi Andrzej Dolecki, prezes stowarzyszenia Wolne Konopie.

Magdalena Bartnik też nie ma poczucia, że to, co stało się w USA, nagle nas zaleje. Ale zwraca uwagę na coś innego.

 – Grupa, do której najtrudniej jest dotrzeć, to młodzi użytkownicy, którzy kontaktują się ze sobą online. I tu są w miarę świeże badania dotyczące portali, na których wymieniają się informacjami. Pojawia się tam dużo przypadków młodych ludzi, którzy eksperymentują, próbują wszystkiego, niekoniecznie są uzależnieni i stosują pochodne fentanylu, których jest bardzo dużo. Pod tym względem to jest alarmujące. Także w tym kontekście, że my tego nie badamy, nie docieramy do tych ludzi. Nie widzimy tego – mówi. 

 – Jeśli wśród takich osób są przedawkowania, to prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, jaka to była substancja, bo takie badania nie są prowadzone. A to mógł być fentanyl. To nie jest tak, że takie przypadki rzucają się w oczy, jak w USA. U nich widać to jak na dłoni. Liczby tam są zatrważające. Ale to nie znaczy, że u nas tego nie ma. To jest gdzieś ukryte. Ta wiedza jest bardzo ograniczona – podkreśla.

"U nas użytkownicy opiatów boją się fentanylu"

Nasi rozmówcy uczulają, ostrzegają, ale bez paniki, spokojnie. Porównują też rynek Polski do tego, co widzimy w USA. I tłumaczą różnice.

– Z mojej wiedzy wynika, że osoby, które używają opioidów, np. heroiny, nie nazwałyby siebie użytkownikami fentanylu. One kupują heroinę i tam może znajdować się fentanyl. W USA jest tak, że fentanyl jest wszędzie. Zalał rynek. Tam są osoby, które definiują siebie jako użytkownicy tylko fentanylu. Nie używają już heroiny. U nas użytkownicy opiatów boją się fentanylu. Ci, którzy używają opioidów, podkreślają, że fentanyl to śmiertelne ryzyko. A nie jak w innych krajach, że to substancja, której używają. U nas zdecydowanie jest strach przed fentanylem – mówi Magdalena Bartnik. 

Jakkolwiek to nie zabrzmi, jest to pewne światełko w tunelu.

Andrzej Dolecki zaznacza: – Nie można przeszczepić na grunt Polski pewnych doświadczeń amerykańskich i na odwrót.

– W Polsce poza czarnym rynkiem mało tych środków przenika z rynku medycznego. W USA wyglądało to trochę inaczej. W niektórych stanach fentanyl można było bardzo łatwo dostać na receptę od lekarza. Trochę jak u nas z vadium czy relanium. Gdy federalna Agencja Żywności i Leków (FDA) zaostrzyła przepisy, to fentanyl wkroczył w USA na czarny rynek – mówi

Tam przez dłuższy czas było przyzwolenie na nadużywanie leków, u nas nie ma na to społecznego przyzwolenia. Ciężko porównać sytuację 1:1. My mieliśmy już doświadczenia z heroiną. My tę wojnę już przerabialiśmy, pewnych rzeczy się nauczyliśmy, mamy trochę inne doświadczenia. Andrzej DoleckiWolne Konopie

Do tego doświadczenia wszyscy nawiązują.

"Już kiedyś opanowaliśmy rynek opioidów w Warszawie"

– Wiadomo, że fentanyl to bardzo silna substancja. Bardzo groźna. I ona pewnie będzie pojawiać się na polskim rynku razem z innymi opioidami. Rynek narkotyków i narkobiznes cały czas wymaga pełnej kontroli i monitorowania. On jest nieprzewidywalny – mówi Jacek Charmast. 

– Już kiedyś opanowaliśmy rynek opioidów w Warszawie, gdy 20 lat temu była heroina. Później w 2006 roku radykalnie zwiększono liczbę miejsc terapii substytucyjnej z 200 do 600 i wtedy zniknął kompot. To było wspólne posunięcie wielu instytucji, lokalnych i centralnych, w tym KBPN, IPiN. Radykalnie zmienił się rynek narkotykowy. Ubyło pacjentów. W dużej części przeszli do terapii substytucyjnej. Zniknęła uliczna narkomania, która była widoczna przy Dworcu Centralnym i w okolicy Pałacu Kultury. Wtedy wydawało się, że to ogromne zwycięstwo systemu pomocy, że zaczęliśmy sobie radzić – mówi.

Ale wszystko się pogmatwało, gdy pojawiły się nowe narkotyki, dopalacze. Wtedy nagle okazało się, że jest na nie ogromny popyt. Dlatego warto przyglądać się fentanylowi. Jacek CharmastStowarzyszenie Jump'93

Czym jest terapia substytucyjna

Wspomnijmy tylko, że terapia substytucyjna to forma opieki medycznej stosowana w uzależnieniu od opioidów. To połączenie farmakologii z opieką socjalną, medyczną i psychologiczną.

"Leczenie substytucyjne jest stosowaną w uzależnieniu od opioidów formą opieki medycznej wykorzystującą do leczenia substancję o właściwościach i działaniu podobnym do właściwości i działania narkotyku, który spowodował uzależnienie" – informuje Krajowe Biuro Do Spraw Przeciwdziałania Narkomanii.

I dalej: "Taką substancję określa się mianem agonisty. Narkotyk zastępowany jest agonistą w celu osiągnięcia przez pacjenta bardziej kontrolowanej formy uzależnienia. Umożliwienie pacjentowi zaprzestanie używania substancji nielegalnej ma ogromne znaczenie z uwagi na ograniczenie ryzyka szkód związanych z używaniem".

Najwięcej takich miejsc jest w Warszawie

– Narkobiznes cały czas radzi sobie na warszawskiej Pradze Północ. Tam znajduje się centrum handlu narkotykami. Turystyka narkotykowa w Warszawie trzyma się mocno. W Warszawie znajduje się 1,5 tys. miejsc substytucyjnych. To połowa z 3 tys. w całym kraju. Dla Warszawy to pewien kłopot, że reszta Polski nie rozbudowuje podobnie rozwiniętego i dostępnego systemu pomocy. Mamy do czynienia z bardzo niebezpiecznym zjawiskiem  turystyki leczniczej – mówi Jacek Charmast.

– W przyszłości może to spowodować różne kłopoty. To już teraz generuje problemy, np. zwiększenie liczby bezdomnych. Jeśli bezdomny mieszka na ulicy i dostaje leki na wynos, to potem często je traci – ktoś ich potem użyje lub sprzeda. One potem giną, trafiają na czarny rynek. W takim środowisku i w takich okolicznościach fentanyl mógłby łatwo się zaaklimatyzować i znaleźć nabywców – dodaje.

Andrzej Dolecki wierzy, że w takiej sytuacji w Polsce byłaby szybka reakcja.

– Myślę, że my dużo szybciej zadziałamy. Mówię o doświadczeniach pracowników Krajowego Biura Przeciwdziałania Narkomanii, Monaru, poradni. Oni mają już doświadczenie bojowe przez to, że doświadczyliśmy fali heroiny i potrafiliśmy się z nią uporać na poziomie i rządowym, i społecznym. Mam wrażenie, że dla nas nie byłoby to zaskoczeniem – mówi.

Dlatego, jak przekonują nasi rozmówcy, trzeba wcześniej planować różne działania. Żeby mieć plan i program, by zapobiegać i reagować na to, co może się pojawić.

– Najbardziej brakuje badań i sprawdzenia jak jest. Diagnozy sytuacji. To jest największy problem. Jeśli nie ma badań od 2009 roku, to co my możemy dzisiaj wiedzieć, żeby planować te działania? – pyta Magdalena Bartnik

Czytaj także: https://natemat.pl/545492,fentanyl-juz-w-polsce-to-jeden-z-najbardziej-niebezpiecznych-narkotykow