Mimo iż jest najskuteczniejszym strzelcem Bundesligi i szóstym najlepszym snajperem na świecie, Robert Lewandowski od dziesięciu miesięcy nie może strzelić bramki dla reprezentacji Polski. Czy przez konflikt z Ludovikiem Obraniakiem, czy może przez brak zaangażowania?
Patrząc na wyczyny Roberta Lewandowskiego w Bundeslidze, kibice reprezentacji Polski mogą być co najmniej skonsternowani. W tym sezonie Lewy zdobył już dziewiętnaście bramek i jest liderem klasyfikacji strzelców. Dotychczasowy rekord polskich bramek w Niemczech należy także do Roberta i wynosi 22 trafienia. Za nim jest Jan Furtok, który w sezonie 1990/1991 został wicekrólem strzelców Bundesligi strzelając dla Hamburgera 20 goli. Lewandowski ma więc wielkie szanse na pobicie swojego osiągnięcia, bo do rozegrania zostało mu jeszcze osiem ligowych spotkań.
Jeżeli do tego doliczymy bramki z Ligi Mistrzów: trzy strzelone Ajaxowi Amsterdam i po jednej z meczów z Realem Madryt i Szachtarem Donieck, można dostać zawrotów głowy. Lewandowski jest w tym roku szóstym strzelcem na świecie! Wyprzedzają go tylko Cristiano Ronaldo z Realu Madryt, Leo Messi z Barcelony, Jackson Martinez z FC Porto, Luis Suarez z Liverpoolu i Wilfried Bony z Vitesse Arnhem. Lewy jest szósty, mając na swoim koncie 10 bramek w 11 meczach.
– Wszyscy wiedzą, w jakiej Robert jest formie. To co robi w Bundeslidze jest nieprawdopodobne. Jeżeli tylko to samo powtórzy w meczu z Ukrainą, to nasi rywale będą mieli niezwykle trudne zadanie – przekonywał we wtorek naTemat Sebastian Boenisch, obrońca Bayernu Leverkusen.
Bramkowy rezultat Lewandowskiego w reprezentacji Polski, od Euro 2012 do meczu z Ukrainą, wygląda przy tym jak mało śmieszny żart. Po meczu z Grecją, rozegranym 8 czerwca, w którym Lewy strzelił ostatnią reprezentacyjną bramkę, w ciągu kolejnych ośmiu spotkań kadry (z Rosją, Czechami, Estonią, Czarnogórą, Mołdawią, Anglią, Urugwajem i Irlandią) nie pokonał ani jednego bramkarza! Od jego ostatniego gola minęło już dziesięć miesięcy i nie dziwne, że dziennikarze zaczynają liczyć snajperowi Borussii minuty bez bramki.
Nie bez powodów pojawiły się porównania do Krzysztofa Warzychy, legendy Panathinaikosu Ateny i drugiego, najlepszego strzela w historii ligi greckiej, który w całej karierze strzelił prawie 350 bramek! Z tego tylko dziewięć w reprezentacji, mimo 50 występów. Gucio, który w Grecji był jak kałasznikow, w biało-czerwonej koszulce zaciął się i nigdy nie zbliżył się do poziomu, który prezentował w klubie. Czy z Lewandowskim może być podobnie?
Bilans Lewandowskiego jest dziś niewiele lepszy. Na swoim koncie ma 51 rozegranych meczów w których strzelił 15 bramek. Problem polega na tym, że dwie z nich padły w meczach z San Marino, dwie spotkaniu z Singapurem, a po jednej piłkarz strzelił Andorze i rezerwom Korei Południowej. Jak na snajpera za którego Bayern Monachium i Manchester United mają proponować 25 milionów euro – słabo.
Skąd bierze się strzelecka indolencja Lewandowskiego? Najczęściej pojawiającym się wyjaśnieniem jest brak dookoła naszego najlepszego napastnika równie dobrych piłkarzy jak ci, którzy grają z nim w Borussii Dortmund. Goetze, Reus czy Kagawa (dziś zawodnik MU) znaleźliby sobie miejsce w większości europejskich potentatów. W kadrze, oprócz Kuby Błaszczykowskiego i Łukasza Piszczka, większość zawodników jest albo bez formy, albo gra w klubach przeciętnych.
Zobacz to:Waldemar Fornalik dla naTemat: Konflikt w kadrze? Obojętnie co powiem, to będzie zła odpowiedź
Wymowna jest aktualna sytuacja ze skrzydłowymi, których w teorii mamy pod dostatkiem. W praktyce jednak Kamil Grosicki, choć gra regularnie, zanotował w tym sezonie tylko jedną asystę, Maciej Rybus był przez kilka miesięcy kontuzjowany, Sławomir Peszko w Anglii jest tylko rezerwowym, Paweł Wszołek ma obniżkę formy, a Kuba Kosecki wciąż nie wskoczył na reprezentacyjny „international level”.
Jeżeli więc nie ze skrzydła, to może ze środka pomocy powinny dochodzić do Lewandowskiego podania, które piłkarz mógłby zamieniać na bramki? Mogłoby tak być, gdyby nie niepisany konflikt na linii Lewandowski – Obraniak. Eksperci piłkarscy przerzucają się argumentami, dlaczego atmosfera między zawodnikami jest, delikatnie mówiąc, oschła. Według jednych Polaka wkurza brak znajomości przez Obraniaka języka polskiego, inni twierdzą, że to Francuz zazdrości Lewemu sławy i popularności. Gdziekolwiek jest prawda, trzeba napisać, że ani jeden, ani drugi nie czerpią przyjemności z jednoczesnego przebywania na boisku.
Przełamać się z Ukrainą
Lewandowskiemu stawiane były także zarzuty, że nie przykłada się do meczów reprezentacji tak, jak do spotkań Borussii. Sam piłkarz u Kuby Wojewódzkiego tłumaczył, że po spotkaniach kadry jest zawsze bardziej zmęczony i poobijany niż po pojedynkach z piłkarzami Bayernu Monachium czy Bayeru Leverkusen. W jego brak zaangażowania nie należy chyba wątpić, szczególnie że w każdym meczu bardzo dużo siły wkłada w walkę z defensorami. Najważniejszy jednak licznik – licznik bramek – stoi w miejscu.
Idealnym momentem do przełamania się jest mecz z Ukrainą. Stawka – niezwykle wysoka. Jeżeli nie uda się Polakom wygrać, to szanse na awans na Mundial w Brazylii w 2014 roku spadną zdecydowanie. - Liczymy na niego. W końcu Robert musi zacząć strzelać - mówił selekcjoner Waldemar Fornalik.
Poza tym mecz odbędzie się na Stadionie Narodowym, na którym Lewy strzelił bramkę z Grecją - ostatnią w kadrze. Może tam przypomni sobie, jak się strzelało z orzełkiem na piersi? Bez wątpliwości to od postawy Roberta zależy niezwykle wiele w formacji ofensywnej naszej reprezentacji. Jest liderem, nadzieją, gwiazdą. Teraz musi tylko zaświecić pełnią blasku.